Najprzód więc tłumy tej niesfornej zgrai
[Raskolnicy podburzeni przez przebranych żołnierzy moskiewskich], pod przewodnictwem kilku moskiewskich żołnierzy rzuciły się na pałac Wyszki (o trzy mile od Dynaburga położony, a o 2 wiorsty od stacyi kolei żelaznej Dubno) własność
hr. Stanisława Molla. Rozjuszona horda, uzbrojona w kije, topory, a niektórzy w moskiewskie karabiny, albo w same od karabinów bagnety, mając na celu łupy z tak zamożnego domu, który przez 400 lat był w po siadaniu rodziny hrabiów Mollów, napadła w nocy na spokojnych, śpiących dziedziców i w owej chwili będących tam gości, dwóch braci gospodarza hrabiów: Aleksandra i Jana Mollów oraz szwagra jego, obywatela Komara i także księcia Mirskiego i obywatela Urbana Benisławskiego. Wyciągają z łóżek na pół nagich, nie pozwalają przyodziać się, biją, pastwią się, tyranizują. Na hrabi Stanisławie Mollu, szarpią na szmaty koszulę i tak zbitego, obnażonego tylko przykrywszy go szlafrokiem i z obuwiem na jednej nodze, jak również braci jego i innych zbitych, skrwawionych, obdartych, nielitościwie powrozami krępując, na stacyę kolei żelaznej prowadzą, i tam władzom wojskowym moskiewskim zdają, które w podobnym stanie, przewożą ich do Dynaburga, koleją żelazną i od banhofu bosych na pół nagich do fortecy wiodą i tam w kazamatach osadzają. Hrabina Mollowa, młoda, od kilku miesięcy zamężna i przy nadziei będąca niewiasta, kolbami zbita, znaczną kwotą pieniędzy wykupuje się od oprawców i ratuje się ucieczką, znajduje chętny przytułek w chacie, jednego ze swych włościan, i tam wydaje na świat dziecię nieżywe. Poczciwi wieśniacy wsi do której się schroniła, otaczają ją staraniami, przyodziewają w swoje suknie wieśniacze i lak przebraną odprowadzają do Dynaburga, gdzie nad le dwie żywą, i niemającą czem opłacić miejsca w wagonie użalił się naczelnik stacyi, dając darmo hr. Mollowej bilet do Wilna, dokąd niewiadomo czy żywa dojechała. Oficyaliści wszyscy od głównego rządzcy do ostatniego lokaja zbici, pokrwawieni, a mianowicie jeden z nich z zupełnie pobitą głową związani i skrępowani. Kapłani zaś a między nimi ks. kanonik Sandra starzec 63-letni, porwany od ołtarza w ubiorze uroczystym, w albie i ornacie, związany i bity równie z innymi, pod eskortą byli wleczeni, wśród naigrawania się żołdactwa do fortecy i tam osadzeni. Po takiem porwaniu i uprowadzeniu wszystkich mieszkańców dworu złoczyńcy w liczbie 500 wspólnie z oddziałem żołnierzy wojsk cesarskich, który przybył ze stacyi Dubna, przez cały dzień i noc rabowali i grabili całą majętność. Srebro stołowe, złoto, klejnoty, pieniądze gotowe i w biletach bankowych, bydło konie i pojazdy, wszystko zabrali, a czego zabrać nie mogli, meble, sprzęty, zwierciadła, obrazy znakomitego pędzla, posągi, arcydzieła sztuki, niszczyli, rąbali, tłukąc w kawały a wreszcie po dwóch dniach ciągłego rabunku spalili wszystko: pa łac, całe zabudowania, z ogromnym zapasem zboża, kościół itd. najstaranniej każdą budowlę okładając słomą, by pewniej spaleniu uległa. Obliczyć w tej chwili straty nie jesteśmy w stanie, ani usposobienie ani czas nam nie pozwala.
[Dziennik Poznański 10 maja 1863]