Pułkownik
Leon Czechowski, przy którym znajdował się major
Żalplachta, dnia 15. marca wkroczył z zaboru austriackiego na Tarnogród w Lubelskie na czele oddziału po większej części dobrze uzbrojonych strzelców i kosynierów w liczbie około 800 ludzi i 50 jazdy, również dobrze uzbrojonej. W tymże czasie z zaboru austriackiego w różnych okolicach Lubelskiego wkroczyły jeszcze inne oddziały: jeden z kosynierów i części strzelców o sile około 350 ludzi, drugi z 250, trzeci z 160 ludzi, z tymi atoli Czechowski nie mógł się połączyć.
Dnia 19. marca obozował Cz. w Nakliku, gdy moskale w sile 7 kompanii piechoty, 1 szwadronu ułanów i 100 kozaków pokazali się we wsi Lipiny Dolne, o kilka kilometrów od Nakliku. Chcąc ich wyminąć, Czechowski w największym porządku opuściwszy stanowisko, przeszedł koło Lipin i stanął obozem w krzakach, koło bagien dotykających Potoku Dolnego. Następnego dnia moskale, zająwszy o 8. godz. rano wzgórza przy Potoku, usiłowali zająć prawe skrzydło Czechowskiego Natychmiast wysłani strzelcy, przyjęci przez moskali rzęsistym ogniem karabinowym, odpowiedzieli celnymi strzałami, a jazda nacierając na prawe skrzydło nieprzyjaciela, nie pozwoliła mu obejść pozycji wojsk powstańczych. Po jednogodzinnej walce nieprzyjaciel cofnął się zupełnie, poniósłszy ciężkie straty, Czechowski zaś posunął się ku północy i przeszedł rzekę Tanew.
Z tyralierów w tym boju nie poległ nikt, natomiast z kompanii karabinierów Matejki padło od razu czterech, gdy w zwartej kolumnie przechodzili przez otwartą polanę i wtedy ugodził także postrzał śmiertelny majora Englerta, oficera z 1831 roku oraz oficera Zarańskiego.
[Relacja "Bolka" spisana przez Celinę Dominikowską]Pozycya naszych w lesie — na widnokręgu pokazuje się chmura — jednolita masa zwolna się poruszająca. Była to kolumna z kilku tysięcy dziczy moskiewskiej złożona, z piechotą, konnicą i działami. Obejrzał się Bolko. — „Ja patrzę — mówi aż tu o kilka kroków Gucio, tam Kazio, tam Władzio, tu Nikiforów, ot i koniec, bo choć było nas siedmiuset, to się gubiło, rozstawieni po za jodłami w lesie.
Od wiary pada strzał pierwszy — na to od powiedź daje Moskwa rotowym ogniem. Kule jak grad lecą i widzę jak tu ginie jeden z ziomków, tam drugi — jęki ranionych przeszywają serce... pierwszy to bój, pierwszy chrzest krwi!... Czuję, że mi się zimno robi, że coraz mocniej blednieję... bo strach nie lada! Jeden Nikiforów (obwiniony później o zdradę i powieszony) z zimną krwią, dodając mi ducha, mierzy i pali najobojętniej. Oswajam się nakoniec z poezyą wojny i nabieram odwagi. Bój trwał pięć godzin. Moskwa się cofnęła. ,