Dnia 20. marca wybrało się 54 młodzieży wileńskiej pod dowództwem Pasierbskiego do powstania, w tej liczbie malarz Elwiro Andrioli. Oddział ten dążył do połączenia się z Korewą, o którego rozbiciu jeszcze nie wiedziano. Dźwigając na plecach wielkie zapasy broni i narzędzi polowych nietylko dla siebie, ale i dla oddziału Korewy, przedzierała się ta garstka przez lesiste wzgórza wybrzeżem Wilii, przez Białuny, Kapliczniki i Mszuryczki, gdzie przenocowano. Nazajutrz o godzinie 4. z rana wyruszył za nimi z Wilna 1 szwadron lejbgwardyi i 1 rota finlandzkiego pułku pod dowództwem Ałchazowa. Tymczasem powstańcy przeprawiwszy się tegoż dnia o świcie przez Wilię, dopiero o godzinie 9. wieczorem stanęli we dworze Mitkiszki, należącymi do obywatela Górskiego. Przybył tu tej samej nocy Rymkiewicz były dozorca kwartalny, za którego niestosowną radą znużona młodzież wpadła w pułapkę, rzucając się do długiego snu i nie słuchając rady przybyłego również w tym czasie Proha, by o świcie ruszyć dalej. To też nagle napadnięci o godzinie 10-tej, zostali przez żołdactwo zmasakrowani. Pierwszy poległ Mazurkiewicz, uczeń 6 klasy gimnazyalnej, który stojąc na czatach, wystrzałem z rewolweru dał znać o zbliżaniu się moskali. Zaalarmowani młodzieńcy wypadli na dziedziniec i pierwszą salwą spowodowali cofnięcie się na chwilę kozaków co dało możność młodzieńcom opuszczenia dziedzińca. Dwóch tylko, Malinowski, urzędnik biurowy, który kulą rewolwerową strzaskał oficerowi Żukowi szczękę i jeszcze jeden, wpadłszy do ogrodu, tam ciężko zranieni, skonali. Tymczasem Proh uszykowawszy naprędce oddział wydał rozkaz, ażeby odwracali się i strzelali tylko, gdy moskale będą nacierali. W ten sposób w porządku cofała się garstka przez 1/2 wiorsty, a za każdą salwą kozacy się cofali. Atoli w lesie zaszła im z tyłu piechota, mimo to oddział zostawiwszy na placu 16 zabitych, przerżnął się do lasu. Moskali zabitych zostało 12. Prócz owych 16 zdołało się uratować a także 6 rannych powstańców. Poległ między innymi Jacuński, b. ucz. szkoły mierniczej. Proh z częścią ocalonej garstki połączył się ze swoim oddziałem i zdał następnie dowództwo Wisłouchowi. Andrioli wróciwszy z kilkunastu towarzyszami do Wilna, po świętach udał się do Narbutta.