Wyznaczony przez Zygmunta Padlewskiego do napadu na Płock, Tomaszewski (Bończa), nie wiedząc o starciu pod Ciołkowem, w naznaczonej do napadu chwili z oddziałkiem 80 ludzi wszedł do miasta i szturm do koszar kozackich przypuścił. Równocześnie związkowi płoccy z ruchliwymi Żegrzdą, Postrychem i Rolskim Edwardem na czele, uderzywszy w dzwony, poczęli strzelać do odwachu na drugim końcu miasta leżącego. Załoga licząca około 500 ludzi odparła ostatecznie powstańców, których poszczególne oddziały uchodząc z miasta, wpadały na wracające do Płocka kolumny Stefanowicza i Radionowa. Z pierwszym starł się oddziałek Kowalewskiego, nie zdążywszy jeszcze dojść do Płocka i został rozbity, a dowódca dostał się do niewoli. Partyę idącą od Dobrzynia rozbili kozacy pod Sikorzem o 13 km. na płn.-zach. od Płocka. W dniu 23. stycznia rozegrał się nowy dramat: moskale, dowiedziawszy się, że w kościele Reformatów znajdują się ranni powstańcy, wpadli do kościoła, rąbiąc winnych i niewinnych. Tegoż dnia Wojciech Żegrzda, patron Trybunału, zrozpaczony niepowodzeniem napadu, strzeliwszy wprzód do szyldwacha, drugim wystrzałem życie sobie odebrał. Tegoż dnia moskale poaresztowali w Płocku przeszło 150 osób za współudział w napadzie. Projektowane w Płockiem napady na Lipno i Prasnysz nie przyszły do skutku.