W lasach krokowskich, w pobliżu majątku Tomasza Kuszłejki, Borkumszki, poczęli gromadzić powstańców Ciszkiewicz (Kiliński), Szulc, dr. Szylling i Kurnatowski. Gdy oddział przekroczył już liczbę 800 wybrano dowódzcą Tomasza Kuszłejkę, b. majora wojsk moskiewskich. Z obozu swego wysiał Kuszłejko włościanina Adama Bitisa, który, mając wzięcie i poważanie u ludu, zbierał ochotników po okolicy. Oddziałkowi Bitisa dal Kuszłejko do pomocy Giedgowda Mamerta, b. oficera moskiewskiego. Rozbity pod Wysokim Dworem Bolesław Kołyszko, na wezwanie nacz. woj. województwa Dłuskiego, połączył się również z powstańcami krokowskimi.
Przeciw Kuszłejce wyruszył batalion piechoty i szwadron huzarów z Rosień, a z Kiejdan Dellinghausen z 3-ina rotami piechoty i szwadronem dragonów. Zmieniwszy stanowisko i stanąwszy pod Leńczami, Kołyszko zajął prawe skrzydło, Kiliński lewe, środkiem dowodził Baczkiewicz, a nieliczną kawaleryą Lewgowd. Zbyt długa, a słaba linia tyralierów sprawiła, że po dwugodzinnem strzelaniu powstańcy poczęli się chwiać. W tej chwili zjawił się Dłuski, który po starciu pod Megjanami, zdawszy dowództwo ks. Mackiewiczowi, zabrawszy 40 najdzielniejszych ludzi, ruszył do Kuszłejki, powiększając oddziałek swój przyprowadzonymi przez Wincentego Biało zora 60-ciu ochotnikami. Obszedłszy Dellinghausena, z tyłu uderzył Dłuski na lewe skrzydło nieprzyjacielskie. Natarcie było gwałtowne i stanowcze: moskale pobici zupełnie, wystąpili z lasu i pierzchnęli w nieładzie. W boju tym poległ oficer Ambrożewicz z oddziału Dłuskiego, prowadząc mężnie swój pluton na nieprzyjaciela.
Moskale cofnęli się ku Kiejdanom, lecz i szeregi niezaprawionych do boju żołnierzy Kuszłejki zmniejszyły się przez ucieczkę w pierwszej fazie walki. Część oddziału, 120 ludzi, pod dowództwem Kilińskiego, połączyła się na drugi dzień rano w lasach szydłowskich z oddziałem cytowiańskim.
[Ojczyzna, dziennik polityczny, literacki i naukowy 1864 nr 124]
Spodziewano się napadu Moskwy. Zebrano radę i po stanowiono przyjąć bitwę, korzystając z dogodnej pozycji. 24-go marca nad rankiem, 4-ry kompanje linjowe i 2 szwadrony dragonów przybyły pod Lencze. Zjednoczone oddziały powstańców zajęły krawędź lasu, i postanowiły bronić przystępu do niego. Linja łań cucha powstańców rozciągała się na tysiąc kilkaset kroków, była więc długą, lecz słabą na wszystkich punktach. Moskale się zbliżyli i sypnęli gęstym ogniem. W pierwszej niemal chwili, pomiędzy niewprawnymi do boju rozpoczęła się ucieczka: słabsi duchem, ocienieni powoistą puszczą, korzystali z owej powłoki i zmykali jeden za drugim, idąc za przykładem jedne go z dowódców. Moskale ponieśli wprawdzie straty, lecz korzystając z rzadkiego ognia, podsunęli swoje kolumny i wstąpili do lasu w celu ścigania zwyciężonych. Równocześnie Dłuski-Jabłonowski, będący ze swoim oddziałem w pobliżu, przybył na odgłos strzałów, obszedłszy kolumnę i oddział dragonów obserwujący jego ruchy, przeszedł przez pole dzielące go od miejsca potyczki, i w chwili kiedy Moskale wstąpili do lasu, Jabłonowski zajął im tył i uderzył na lewe skrzydło. Spotkanie było gwałtowne i stanowcze, ręka o rękę uderzała, Moskale pobici zupełnie, wystąpili z lasu w nieporządku i uciekli. Zwycięzki oddział Jabłonowskiego liczył 40-stu doborowej młodzieży, zahartowanej żelazną ręką zdolnego dowódcy.