W okolicach jeziora Gopła w lasach pod Ruszkowem świeżo zorganizowany przez Sejfryda, liczący przeszło 300 ochotników, oddział powstańców napadnięty został przez moskali w sile 1500 piechoty z 4-ma działami i 100 kozaków, pod dowództwem generała ks. Wittgensteina, który tegoż dnia połączył się był z majorem Prychołką, wysłanym z Włocławka. Wobec przewagi liczebnej nieprzyjaciela, Sejfryd, aby uniknąć zabrania tyłów, rzucił się w bok ku Sempolnu. Za nim trop w trop postępowali moskale. W Sadlnie zburzywszy bez powodu stodołę i owczarnię strzałami armatnimi, a spostrzegłszy widetę powstańczą w lasku między Sadlnem a Ruszkowem, przypuszczając, że tam cały oddział się znajduje, wiele napsuli prochu, strzelając kartaczami do pustego lasu. Tymczasem oddział cofał się ku Nyklowi nad Notecią. Pozycya była bardzo dogodną. Przez błota prowadziły dwie wązkie grobelki koło młyna z dwoma mostkami na rzece, które powstańcy cofając się, zniszczyli i tu dopiero na lesistem wzgórzu usadowili się czekając natarcia, Ruszyli kozacy naprzód, ale grzęznąc w błotach, padali pod celnymi strzałami strzelców, zostających pod dowództwem majora Michała Zielińskiego. Wnet i artylerya umilknąć musiała wobec celności strzelców polskich. Nie lepiej powiodło się piechocie, która sznurkiem przez groble przeczołgać się starała. Kiedy wreszcie udało się dwom rotom przebyć przesmyk bokiem, na wezwanie dowódcy wystąpiło 60 strzelców na bagnety i przy pomocy garstki kosynierów tak zażarcie wpadli na moskali, że całe 2 roty poszły w rozsypkę, poczem oddział cofnął się w porządku, przyprawiwszy moskali ogółem o stratę 40 ludzi, w tej liczbie oficera, i od dalszego pościgu uwolnił się. Moskale cofnęli się do Koła, następnie przeszli do Konina. Po stronie polskiej poległo 5: jeden z najmężniejszych oficerów, adiutant Sejfryda, Józef Bierzyński z Lipna, Zaborowski Lucyan, Makowski, Ciesielski Ignacy i Alfons Gromczak, strzelcy, rannych było 11, z tych 2 umarło. Odznaczył się między innymi cały pluton strzelców pod dowództwem porucznika Dmowskiego Władysława. Po tej utarczce oddział ruszył w lasy kazimierzowskie.
[Czas 17.4.1863]
W piątek 10 t. m. zaszła w powiecie Konińskim pod Raszkowem o dużo wiele od granicy pruskiej, utarczka między Moskalami a oddziałem Seifrieda. Jaż od kilka dni pierwsi gromadzili znaczne przeciw niemu siły, lecz on zapewne manewrami swemi umiał ominąć spotkania, nareszcie 10go przymuszonym został Seifried przyjąć bitwę, 1500 piechoty moskiewskiej, jedna sotnia kozaków wraz z czterema działami dościgły obóz powstanców pod Raszkowem. Daleko porozstawiane pikiety polskie raziły strzałami z których oficer rosyjski zginął, przestrzegłszy oddział o przybliżania się nieprzyjaciela, cofał się on zaraz do pobliskiego lasu i rozstawił się w tyraliery. Kosyniery zaś zajęli się zdjęciem dwóch mostów na małych rzekach, co przeszkodziło Moskalom przeprowadzić armaty. To też strzały ich trafiały po największej części w drzewa i gałęzie. Polacy liczyli tylko 10 zabitych i rannych, Moskale zaś 50, co się tem tłumaczy, iż pierwsi z poza drzew strzelali. Seifried zrobił po tej utarczce forsowny marsz i udał się w Kazimierskie lasy.
Seifried ma się odznaczać zimną krwią, przebiegłością i przytomnością, oddział jego liczy 500 ludzi, znajduje się w tej liczbie 120 chłopów kosynierów po większej części Kujawian.