Przegnawszy majora Nelidowa na terytoryum pruskie, pułkownik Young de Blankenheim ze swoim tylko oddziałem, liczącym 500 ludzi zwrócił się na
Brdów, aby w lasach Osowia zająć się zwiększaniem i organizowaniem oddziału. Atoli już dnia 29. 4. nadciągnął generał Kostanda w sile 5 rot piechoty, 40 huzarów i 35 kozaków, z dwoma działami i zaatakował o połowę prawie słabszego przeciwnika. Walka była zażarta. Napróżno oczekując pomocy Sejfryda, który ze swoim i Zielińskiego oddziałem stał w pobliżu, ledwo mając czas rzucenia strzelców w tyraliery, Young z kosą w ręku na czele swoich żołnierzy rzucił się w ogień kartaczowy, wołając „toujours enavant", aż kula moskiewska nie wydarła mu głosu z piersi. Po upadku wodza i jego zastępcy Aleksandra Wasilewskiego, parte przemocą, zewsząd rażone morderczym ogniem krzyżowym z dział i ręcznej broni, szyki powstańcze zmieszały się zupełnie i powstał popłoch w oddziele, spotęgowany jeszcze gdy pierwsza kompania strzelców rażona kartaczami, parta przez nieprzyjaciela, postępując w ściśniętej kolumnie z bronią do ataku, ustępować zaczęła. Gdy i temuż losowi uledz musiała czwarta kompania, zaczęli moskale zajmować tył i rozpoczęła się nie walka już, ale rzeź. Trzecia kompania strzelców trzy razy musiała przebijać się, ale i ją zwątpienie ogarnęło, gdy zaledwie z czwartego sztucera ognia można było dawać — podczas kilkudniowych deszczów bowiem broń poprzemakała. W ten sposób zaledwie 150 ludzi, t. j. czwarta część oddziału mogła czynny brać udział w walce ogniowej. Kosynierów, wśród których odznaczał się parobek Stach Rozwadowski, jeszcze zagrzewał dzielny kapitan Buffet, Francuz, ale i on poległ. Zaledwie małe resztki zdołały ocaleć: reszta poszła w rozsypkę lub dostała się do niewoli, przeszło 50 poległo, a 68 było ranionych. Nad ciężko rannym dowódcą okrutnie się Moskwa pastwiła. W kilka dni później dopiero znaleziono ciało bohatera trzydziestu pięciu ranami okryte. Prócz dowódców polegli między innymi Libelt Karol, syn sławnego filozofa, Węsierski Władysław, Gastowski, Kessler Zygmunt, Karpiński Teodor, Trąmpczyńscy Władysław i Edmund.
Bitwa, która mogłaby stać się zwycięstwem, stała się klęską z winy Sejfryda, dowodzącego oddziałami w zastępstwie rannego Mielęckiego. Sejfryd walczącym oddziałom nie przyszedł z pomocą, a tylko Oborski przysłał pluton strzelców i kawaleryę. Strzelcy przybyli za późno, a kawalerya wcale czynną nie była. Sejfryd oddany pod sąd, nie stawił się, lecz umknął za granicę, znikając z widowni powstania. W miejsce Sejfryda Rząd Narodowy mianował Oborskiego zastępcą naczelnika sił zbrojnych wojew. mazowieckiego.