Przybywszy rano o godzinie 5-tej do Złakowa Kościelnego, już o 9. otrzymał Callier wiadomość o ukazaniu się moskali w Zalesiu. Zaraz też wysłał podjazd przeciw nim, ale nie znając siły przeciwnika z całym oddziałem ruszył kłusem ku Różycom. Kawalerya moskiewska puściła się w pogoń i prażyła strzałami. Callier wydał rozkaz uformowania plutonów, lecz tylko pierwszy pluton eskorty sformował się na polu, reszta drogą uciekła. Widząc, że piechota moskiewska znacznie w tyle pozostała i że tylko kozacy za nim gonią, kilka razy usiłował Callier powstrzymać uciekających dla odparcia kozaków, lecz wszystkie zabiegi były daremne. W półtorej mili zaledwie zdołał powstrzymać pierzchających. Ze 140 zaledwie kilku zostało przy nim, jak Syrewicz, Jaraczewski, Krajewski, kilku Czarneckich i inni, reszta dopadłszy lasu, dalej uciekała. Skutkiem tej haniebnej ucieczki 12 spadło z koni i zostało poranionych lub zabitych. Część blisko Słubic zebrała się na nowo przy Callierze, część rozproszyła się zupełnie. Pod Kiernozią, dokąd przybył także wysłany drugi podjazd dla zaalarmowania Soboty dnia poprzedniego, oraz nieco rozbitków dzisiejszych, oddziały pozostały na noc.