Po walce w Janowie oddział
Chmieleńskiego w kilkunastu dniach wzrósł do kilkuset, w tem jedna kompania Niemców, obrony krajowej pruskiej, która w liczbie 60, kompletnie umundurowana i uzbrojona, pod dowództwem kapitana i czterech innych oficerów, przybyła do oddziału zwycięskiego wodza. W ten sposób oddział Chmieleńskiego w dniu walki liczył 300 piechoty, która nosiła nazwę I-go oddziału piechoty wojew. krakowskiego, podzielonej na 4 kompanie i 2 plutony kawaleryi, niżej 50 koni, pod dowództwem rotmistrza Rzepeckiego. Przy oddziele przebywał jako instruktor major Władysław Żochowski, b. oficer wojsk moskiewskich. O godz. 10. rano powziąwszy wiadomość, że pułkownik Ernioth w 4 roty piechoty z 2 działami i 64 kozami i nieco dragonów zbliża się do Koniecpola, postanowił Chmieleński, wobec dogodności pozycyi, stoczyć bitwę. Około południa ukazała się awangarda nieprzyjacielska. Na jej spotkanie wysłał Chmieleński dwiema drogami na Zaróg dwa oddziały jazdy — jeden pod dowództwem rotmistrza Rzepeckiego, drugi dowodzony przez porucznika I. Gaszyńskiego, każdy oddziałek o sile 20 koni. Plan zniszczenia chybił, gdyż Rzepecki, przybywszy wcześniej, zaatakował moskali, a mając przeciw sobie 30 kozaków i nieco dragonów, nie otrzymawszy pomocy od Gaszyńskiego, cofnął się do głównej siły, mając 3 zabitych, w tem Aleksandra Komorowskiego, obywatela z tych stron. Ponadto podczas rejterady, Belardi z kilku kawalerzystami odcięty został od reszty i już we walce nie brał udziału. Gaszyński, przybywszy z powodu niedogodnej i dłuższej drogi później, nie odważył się już na walkę z przeważającemi silami i wrócił również do oddziału, a przyjęty przez Chmieleńskiego pałaszem, odchorować musiał kilka tygodni.
W tym samym czasie Chmieleński, pchnąwszy furgony w bezpieczne miejsce w głąb lasu, pod osłoną 5 ludzi z dzielnym Karolkiem -- kobietą przebraną po męsku - na czele, ruszył przez Zarog, gdzie już awangardy moskiewskiej nie było, ku Rudnikowi i tam przy leśnictwie Dąbrowa, na obszernem polu między Rudnikami, a Załężem i Zalesiem, uszykował oddział do ataku. Dla zmylenia powstańców wyprawili moskale od strony Załęża jazdę, a tymczasem piechota obchodziła las, celem zabrania tyłów oddziałowi. Chmieleński zrozumiawszy manewr, ukrył pół kompanii piechoty za płotami przy drodze, którą mieli iść moskale. Niebawem zniknęła kawalerya, a wysunęła się jazda moskiewska z działami. Armaty rozpoczęły ogień i kolumny piechoty rzuciły się przez Zaróg do Rudnik. Ale pół kompanii zostawionej w zasadzce, tyralierzy i rezerwy, równocześnie z trzech stron rozpoczęły ogień, a Chmieleński w tej stanowczej chwili rzucił prawe skrzydło na bagnety , gdy zaś żuawi pod dowództwem Francuza Chaoriolle i kosynierzy posunęli się również ku nieprzyjacielowi, ten, nie spodziewając się zasadzki i takiego silnego natarcia, chwiać i mieszać się począł. W tej chwili lewe skrzydło, pod osobistem dowództwem Chmieleńskiego, wychyliło się z piaszczystych wądołów i rozpoczęło na całej linii silny ogień. Nie ulegało wątpliwości, że działa dostaną się w ręce powstańców. W tem żuawi poczęli się cofać, co wpłynęło na niekorzystny wynik walki. Chmieleński pobiegł do nich, ale prawe skrzydło juz się wolno cofało, ciągle się odstrzeliwując. Żuawi byli już o 20 kroków od armat, ale ostatecznie cofnęli się, bo żołnierz Chmielewskiego zebrany był albo z młodzieży, która pierwszy raz w boju była, albo tez ochotników przybyłych z upadłych oddziałów i przez złe kierownictwo dowódców, nieprzyzwyczajonych do zwycięstw, i zdemobilizowanych. Ponieważ siły moskiewskie liczniejsze były od powstańczych, nie pozostało Chmieleńskiemu nic innego, jak cofnąć się, co uskutecznił, cofając się w porządku bojowym ku Załężu, skąd przez Teodorów ruszył ku Szczekocinom, gdzie przyłączyła się znowu jazda Krzywdy. Ten przed bitwą jeszcze wysłany w kilkanaście koni na rekonesans, wracając, zastał już moskali w dawnym obozie Chmieleńskiego. Aby odciągnąć uwagę nieprzyjaciela od będącego w pobliżu taboru, garstka ta dala kilkanaście strzałów do obozu, a ściągnąwszy na siebie bezskuteczny pościg, dobiła do głównej siły, ocalając równocześnie tabor.
Chmieleński, straciwszy w walce z dwa razy liczniejszym przeciwnikiem 30 zabitych, wliczając w to rannych, dobitych przez moskali, 27 rannych, a z wziętymi do niewoli razem do 80 ludzi — zadawszy przeciwnikowi według raportu trzy razy tak wielkie straty — mimo Szczekocin, ruszył do Chlewskiej Woli, gdzie obozował przez przeszło 2 tygodnie — W potyczce pod Rudnikami szczególnie odznaczyli się dowódcy żuawów: Władysław Żochowski i Charbriolle, którzy zginęli, pierwszy na placu boju, drugi w kilka dni później z ran, oraz również poległy Pietraszkiewicz, tudzież podporucznicy: Dąbrowski Leopold, Ropolewski Hipolit, Skąpski Franciszek,
Szanecki Hipolit, Tylman Albin i Wiśniewski Julian, szeregowcy: Maksymow Jakób, Kosakowski Adam, Kurharski Leon, Siwczyk Wojciech, Rogalski Jan, Ront Michał, Kosiński Jan, Wziątek Józef, Weinert August, Mawslu Paweł i Miżanowski Gustaw. - Po bitwie rudnickiej Rząd Narodowy awansował Chmieleńskiego na majora,