W literaturze, oraz prasie z tamtego okresu pojawiają się liczne przekłamania. Występują one również u Zielińskiego jak i na stronie Muzeum Historii Kielc. Szczególnie przesadną relację umieścił nieznany autor pod pseudonimem "Polak z Ojcowa". Była ona podstawą kolejnych artykułów, jeszcze bardziej przesadnych. Analizę urealniającą wykonał Jacek Kowalski z IHS UAM, w opracowaniu "Obrona dworu w Glanowie". Została ona sporządzona na podstawie odkrytych źródeł - naocznego świadka - Karola Firganka, jak też obserwatora - Konstantego Novaka. Jednak opierając się na relacji Figranka opuścił zapewne pierwszą fazę potyczki, w której część obrońców pozostałych w dworze została raniona, zabita lub zaaresztowana.
Stan przed bitwą.
Oddział wyruszył dzień wcześniej z Krakowa w nocy przechodząc granicę w okolicy Szyc, przeszedł przez Czajowice, gdzie skręcił na Ojców. Pod Pieskową Skałą doszło do potyczki z oddziałem Rosjan. Oddział liczył 350 osób. W Glanowie miały czekać furmanki aby przewieźć powstańców do zgrupowania Chmieleńskiego. Powozów jednak nie było, główna część oddziału skierowała się więc na Imbramowice, gdzie doszło do bitwy z oddziałami rosyjskimi. Ariergardanatomiast pozostała we dworze., aby opóźnić maszerując od potyczki za nimi rotę piechoty z kozakami.
Obrona dworu w Glanowie
Aleksander Krukowiecki wraz z obrońcami wybiegł z dworu w kierunku południowym, aby zaczaić się na Rosjan. Byli oni jednak na tyle blisko że zanim znaleziono dogodne pozycje posypały się strzały. W tej wymianie ognia Martini strzelił do dowódcy kniazia Aleksego Iwanowicza Szachowskoja, który został trafiony w łydkę. Kazał się zanieść do karczmy i stamtąd dowodził dalszą bitwą. Martini został jednak ciężko ranny. W tej sytuacji powstańcy, unosząc rannego cofnęli się do dworu, gdzie trwała już wymiana ognia. Kilku powstańców z tylnej straży postanowiło wówczas wydostać się z okrążenia, wraz z grupą kilku maruderów głównej grupy. Zostali oni jednak zastrzeleni, ranieni lub wzięci do niewoli przez Rosjan, którzy zdążyli już obsadzić znaczną część otoczenia. We dworze pozostał Krukowiecki, 10 innych obrońców, oraz dzierżawca Leon Rutkowski, żołnierz z 1831 oraz jego syn Teofil. Nazwiska żołnierzy to:
We dworze znajdowały się też kobiety, dzieci i służba. Rosjanie rozpoczęli od podpalenia stodoły. Ułatwiło to obrońcom zadanie, gdyż ograniczyło dostęp do dworu od strony zachodniej. Tymczasem grupa Rosjan na czele z oficerem próbowała wtargnąć do dworu przez ganek znajdujący się na południowo-wschodnim rogu (obecnie po rozbudowie jest on punktem centralnym). Stojący tam Staszewski zaalarmował załogę i razem z Krukowieckim odparli atak wzmocnieni strzałami innych ze strony południowej. Tymczasem kobiety i dzieci wraz z Teofilem Rutkowskim schronieni byli po północnej stronie w spiżarni. Było tam niewielkie okienko z którego Teofil ustrzelił Rosjanina strzelającego do okien. W tym czasie zajął się od ognia dach dworu, jednak nie robił wielkiej szkody powstańcom, gdyż strych oddzielony był polepą z gliny. Zapewnił o tym Leon Rutkowski i faktycznie dwór bezpiecznie przetrwał do wieczora a strop zapalił się długo po wyjściu stamtąd obrońców. Krukowiecki powiedział w wówczas "Dziś święto Matki Boskiej, ufam że wyjdziemy zwycięstwo! ufność w pomoc Matki Boskiej nie zawiodła mnie nigdy w życiu". Po tej wymianie ognia postanowiono wyprowadzić z dworu kobiety i dzieci. Dowódca Rosjan zgodził się na to. Wyprowadzenia, na wyraźne życzenie ojca Teofil Rutkowski, jednak służąca, która szła pierwsza z niemowlęciem na ręku została zastrzelona na ganku. (Była to Teresa Szurma zam. Pawlik, mająca 1-roczną córkę - Franciszkę). Kobiety były od razu indagowane w karczmie, jednak odpowiadały, że dwór roi się od powstańców. Było to zapewne powodem późniejszej decyzji o odstąpieniu. W tym czasie część Rosjan została też wysłana do głównych sił ku Imbramowicom. Rozpoczęła się dalsza wymiana ognia. Najcelniej strzelali Krukowiecki, Rutkowski i Staszewski. Oni to zajmowali miejsca przy oknach, podczas gdy pozostali ładowali broń. Friedrich, będąc bardzo młodym nie radził sobie z obsługą broni. W wymianie ognia zastrzelony został jednak Edward Kaczorowski, a następnie lekko ranny został Staszewski. Chwilę potem nastąpił atak od strony ogródka porośniętego porzeczkami od północnej strony. Obrońcy przesunęli się więc na tę stronę dworu, tym bardziej że ganek południowo-wschodni palił się już. W krótkiej wymianie ognia padło wielu Rosjan. Po czym nastąpiło wezwanie do kapitulacji i prośba o zabranie rannych. Na to drugie Krukowiecki przystał, na pierwsze odparł "Wiedz, że Polak umiera ale się nie poddaje" (był to świadomy cytat gen. Pierre'a Cambronne'a z bitwy pod Waterloo. Nastąpiła wówczas wymiana ognia pomiędzy Rosjaninem wzywającym do poddania i Krukowieckim - jednak nie przyniosła ona rezultatu po żadnej ze stron. Nastąpiła chwila odprężenia. Rutkowski częstował obrońców lemoniadą i wódką. Wyszedł następnie na dzieciniec ku studni po północno-zachodniej stronie nawołując ukrywających się w zabudowania pracowników. Nastąpiła seria strzałów, po której Rutkowski został trafiony w brzuch i zmarł. Do strzelających wypalił Firganek. Po chwili zaczęli się zbiegać ludzie z okolicy informując że Moskale odstąpili.
Podsumowanie
Leon Rutkowski został pochowany w Imbramowicach, gdzie potem spoczął też według umowy jego towarzysz broni Stanisław Novak. Jednak akt zgonu z księgi parafialnej zawiera wiele błędów (dane matki, żony oraz miejsce urodzenia).
Bohaterska obrona trwała 4 godziny i stała się przykładem waleczności Polaków obrastając legendą. Moskali polegało kilkunastu, liczby 30, 60 a nawet kilkuset są z pewnością przesadzone. Przesadzone są też liczby Moskali sięgające nawet czasem powyżej tysiąca. Nie znalazła też potwierdzenia historia, że jedna z grafik Grottgera "Obrona dworu" jest wzorowana na obronie dworu w Glanowie - co później usiłowano sugerować. Malarz ten był wprawdzie znajomym Novaka - przyjaciela Rutkowskiego, dzierżawcy Pieskowej Skały, który widział bitwę, jednak dzieło jest wynikiem ogólnych skojarzeń, nie zaś konkretnej bitwy. W Katalogu znajduje się wiele osób, które informowały, że brały udział w bitwie pod Glanowem jak i Imbramowicami - część może być informacjami zmyślonymi, te prawdziwe to zapewne osoby, które wycofały się w pierwszej fazie bitwy i dołączyły do głównego zgrupowania. Są też osoby, które zostały pod Glanowem zabite, ranne lub wzięte do niewoli - i o ile informacje te nie są błędne, to musiało to również nastąpić w pierwszej fazie okrążenia, gdy grupa z Krukowieckim próbowała zablokować Rosjan na drodze od południa. Wśród tych powstańców są:
Podczas gdy Habichowie, ruszywszy ku Imbramowicom, na całej linii atakowani przez nieprzyjaciela, walczyli, Krukowiecki, odcięty od głównego oddziału seciną kozaków i szwadronem dragonów, przebojem przez szeregi jazdy nieprzyjacielskiej przedarł się do ogrodu glanowskiego, otoczonego grubym i mocnym płotem, dającym więc ochronę przed szarżami kawaleryi. Tu atoli zastał już rotę piechoty, rozrzuconą w tyraliery, a gdy ta rzuciła się na plutonik Krukowieckiego, a świeże roty z Olkusza nadciągały, ten celnem ogniem odparłszy ją, wpadł do dworu, gdzie mimo początkowego oporu dzierżawcy, Leona Rutkowskiego, postanowił bronić się. Zajął z 20 powstańcami, którzy przy nim zostali, wszystkie drzwi i okna dworu. O odparciu nieprzyjaciela bagnetem nie można było marzyć, gdyż prócz wspomnianej roty ukazały się w dali inne szeregi moskiewskie. Skoro tylko powstańcy zajęli dwór, rozpoczął się ogień plutonowy, od którego poległ waleczny Kaczorowski, były uczeń medycyny, jedynak, a równocześnie prawie zapłonęły zabudowania gospodarskie, o 100 kroków odległe od dworu. Niebawem udało się moskalom zapalić dom, a wtedy wezwali kobiety do opuszczenia fortecy, zapewniając im wolne przejście, wywiązując się z przyrzeczenia w sposób honorowy moskiewski, tj. przyjmując bezbronne kobiety, niosące dzieci na rękach, salwą karabinową. Zawrzała krew w garstce obrońców, i kilka trupów moskiewskich było odpowiedzią Krukowieckiego. Rutkowski, który dotąd, widząc całe mienie swe zrujnowane, boczył się na powstańców, naraz porwał za broń i od tej chwili kilkunastu moskali legło lub ranionych leżało od celnych strzałów szlachcica. Skwar był piekielny, dom gorzał, pułapy trzeszczały, 9 powstańców, nie mogąc wytrzymać, wyskoczyło oknami, prócz jednego czy dwóch, którzy cudem ocaleli, wszyscy zginęli. Przy Krukowieckim pozostało dziesięciu: Leon Rutkowski, dzierżawca Glanowa, Adam Jaworski, porucznik, Ludomir Friedrich, podporucznik, Leon Staszewski, podoficer, Józef Górski, Karol Fierganek, Ferdynand Johnę, Józef Dudasiński, Kajetan Borowiecki i Martini — jedenasty leżał już martwy, Kaczorowski. Moskale, ukryci za palącemi się domostwami i w zbożu, słali setki kul do dzielnych obrońców, raz po raz wzywając do poddania się, tymczasem oblężeni rzadkimi lecz celnymi strzałami słali jednego za drugim moskala. Co tylko który wychylił się, już ukazywał się w oknie to Krukowiecki, to Rutkowski lub Staszewski, równie jak dowódca strzelec doskonały, i padał moskal zabity lub ranny. Nie mogąc doczekać się spalenia się oblężonych, chyłkiem moskale poczęli się podsuwać pod ścianę, która otworów nie posiadała, i powłaziwszy na dach, rozniecali silniejszy ogień. Na nic ten manewr się nie nadał, dach gorzał wciąż w równem tempie. W piekle tem już wytrzymać nie mogła garstka, i o godzinie 4. po południu poczęto prosić Komorowskiego, by pójść na bagnety. Jeszcze czas — odparł — godzina czwarta, cztery godziny jeszcze dom opierać się będzie ogniowi, zatem o godzinie ósmej, o ile do tego czasu nieprzyjaciel nie odstąpi, pójdziemy na bagnety, na śmierć pewną. Wyłożył zegarek, wskazujący godzinę czwartą, i zabrał się do dalszego polowania. Załogę zredukował Krukowiecki niebawem do dwóch, tj. siebie i Staszewskiego, spostrzegłszy mniejszą celność strzałów reszty obrońców. Pozostali nabijali broń i dostarczali wody usychającym z pragnienia strzelcom. W czasie tego pojedynku dwóch ludzi z rotą moskali, na miedzy, o 15 kroków od moskali, stał chłopek, ani jedna kula obrońców nie tknęła go, a on ze skrzyżowanemi rękoma w zachwycie wpatrywał się we fortecę, skąd zionęły śmiercionośne kule, ścieląc coraz potężniejsze kupki trupów, których nie sposób było zabrać, bo każda próba powiększała taką kupkę o trupa zuchwalca, który ją chciał zmniejszyć. Położenie jednak stawało się coraz straszniejsze: z jednej strony trzeszczenie ognia, spadanie krokwi jednej po drugiej, z drugiej strony ciągły ogień plutonowy nieprzyjaciela i dzikie ich wycie zadowolenia, że powstańców spalą. Próżne nadzieje. Wreszcie moskale, widząc 64 trupów swoich, a skutku swej strzelaniny ani pożaru żadnego, odstąpili. Nie pomogło nawoływanie oficerów i podoficerów i płazowanie, żołnierze odmówili posłuszeństwa, dość im było tej rzezi. A mogli przecież byli z daleko mniejszemi stratami zwyciężyć garstkę, biorąc dwór szturmem Cofnięcie się moskali było pozorne, przypłacił to życiem Rutkowski, który wysunął się do ogrodu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i wypocząć. Salwą karabinową przywitany, zmarł tejże nocy. Ostatecznie jednak, po czterogodzinnem daremnem obleganiu, ustąpili moskale rzeczywiście, a dzielna dziesiątka, uprowadzając ze sobą rannego ciężko Martiniego, wymknęła się późnym wieczorem i dobiła szczęśliwie do Krakowa.
[[Wiadomości z placu boju, 31.8.1863] Ku wieczorowi, żołnierze znużeni prawie 20-godzinnym forsownym marszem, mieli odpocząć we wsi Glanów, lecz pikiety doniosły, że nadciągają dwie kolumny moskiewskie, jedna od Olkusza druga od Miechowa. Kolumna idąca z Olkusza składała się z 3 rot piechoty, szwadronu dragonów i sotni kozaków, kolumnę Miechowską składały: 1 rota piechoty i kozacy; jako rezerwa szedł w tyle oddział rozbity pod Skałą. Nieprzyjaciel trzy razy był liczniejszy, a pozycya w Glanowie bardzo niekorzystna dla naszych, Abicht więc z większą częścią oddziału skierował się ku lasom Ibramowickim, a Krukowiecki celem wstrzymania Moskwy z 30 ludźmi zajął dwór w Glanowie. Moskale nadeszli i natychmiast rzucili się na dwór. Płomień objął zabudowania 20 ludzi uciekło, a mimo to Krukowiecki z 10 pozostałymi z nieustraszoną odwagą ogniem i bagnetem odpierał ataki wroga. Po cztero-godzinnym boju, moskale zawiadomieni o zbliżaniu się Chmielińskiego, poniósłszy znaczne straty, odstąpili od Glanowa. Dzierżawca Rutkowski i jeden z owych walecznych dziesięciu zabici, oprócz tego moskale zamordowali we wsi żonę włościanina i poranili dziecko.