Jeden z trzech większych oddziałów, formujących się na Wołyniu, mianowicie generała Edmunda Różyckiego, zebrał się dnia 8. kwietnia w sile 170 jazdy w uroczysku Pustocha między Karpowcami i Troszczą powiatu żytomierskiego. Plan operacyi wojennych Różyckiego polegał na tem, by szybkimi marszami zbliżyć się kordonowi, celem podania ręki wkroczyć mającemu Wysockiemu. Już następnego dnia idąc na Połonne, zajął Różycki Lubar. W mieście znajdowało się tylko kilkunastu inwalidów, strzegących etapu t. j. aresztantów. Awangarda przyjęta została strzałami kilkunastu karabinów, lecz gdy żołnierz, prowadzący konia oficera dowodzącego awangardą, najbliższego żołnierza położył trupem, moskale pierzchnęli, tracąc 3 ludzi wziętych do niewoli. Różycki z łatwością zajął etap i magazyn ze skromnymi zapasami żywności i nieco lichej brom.
Za Lubarem na błoniu nad Słuczem rozłożył się Różycki obozem przyjmując ochotników, a część oddziału pod dowództwem oficera Stanisława Dunina wysłał w powiat na głoszenie Złotej Hramoty. Na błoniach pod Lubarem pozostał Różycki do wieczora dnia 10. maja.
[Tygodnik Narodowy 1901 nr 10, "Z krwawych dni"]Jednym z takich, zdolnych do najwyższego poświęcenia się, nadzwyczajnej odwagi i energii był
Ksawery Kolbuszowski, zmarły przed kilku dniami w Zaborzu pod Rawą ruską. W pierwszych dniach powstania, wysłany z obozu z kilkoma towarzyszami na rekonesans, dotarł do Lubaru, gdzie dowiedział się, że magazyny i składy wojskowe otoczone murem, zajęła rota piechoty moskiewskiej i je fortyfikuje. Nie tracąc chwili czasu, ustawił swych podkomendnych w taki sposób, aby przez Moskali z daleka byli widziani, a sam, nie dobywając szabli, w obliczu załogi moskiewskiej objechał zabudowa nia i przez nienapravviany wyłom w murze przeszkoczył koniem na podwórzec, gdzie zdziwionym i przestraszonym Moskalom rozkazał złożyć broń w kozły. Nie czekając nawet skutku swego rozkazu oddał najbliższemu sałdatowi konia do potrzymania i w towarzystwie oficerów rosyjskich przejrzał składy, z których broń i amunicyę na zarekwirowanych przez Moskali furmankach odwiózł do obozu.
Na trzeci dzień cały oddział pod wodzą Edmunda Różyckiego, wszedł do Lubaru, ale świeże siły moskiewskie obsadziły magazyny i składy, które zmieniły się w fortecę najeżoną tysiącem luf karabinowych. Jenerał Różycki, obawiając się znacznej straty w ludziach przy wzięciu szturmem ufortyfikowanej miejscowości, wezwał na ochotnika chętnych do wysadzenia głównej bramy. Z szeregów zaczęli się przed front wysuwać jeźdźcy, ale Ksawery Kolbuszowski powstrzymał wszystkich słowami „Pójdziecie wtenczas, gdy ja tam zostanę". Zsiadł z konia, odpasał szablę i z toporem w ręku prowadząc przed sobą pojmanego Moskala, dotarł pomimo gradu kul do bramy i ją wysadził, przez co umożliwił wejście powstańców i zabranie do niewoli całego batalionu piechoty moskiewskiej.