Po starciu pod Kietlanką Frycze i Dąbkowski, przeszedłszy szosę ostrowsko-wyszkowską, pomaszerowali w przeciwnych kierunkach: Dąbkowski ku Zambrowu, a Frycze ku Długosiodłom i rozłożył się obozem pod Łączką w pozycyi trudno dostępnej, w pośrodku ogromnych błot, do suchego miejsca, gdzie znajdował się obóz, prowadziła wąska grobelka, na której tylko 2 konie mogły zmieścić się obok siebie. W tydzień po rozdzieleniu się oddziałów przybył do Łączki Dąbkowski, ciągnąc za sobą moskali. Frycze pod Łączką tak się czuł bezpiecznym, że chociaż wiedział o zbliżaniu się nieprzyjaciela, idącego za Dąbkowskim, mimo przedstawień oficerów sztabu, jak Lasockiego, żołnierza z kampanii węgierskiej, Deskura i innych, zaniedbał środków ostrożności. Toteż moskale,— była to kolumna Emanuela: 3 roty, szwadron huzarów i 30 kozaków,— uderzyli na oddział nieprzygotowany i wpadli do obozu równocześnie prawie z podoficerem jazdy Józefem Kubickim (późniejszym dowódcą oddziałku Kurpiów), zmieniającym właśnie pikiety. Jazda powstańcza zdołała ocaleć, uchodząc dwójkami po wspomnianej grobelce, ze stratą tylko 3 ludzi, między nimi instruktora Walewskiego.
Piechota bez tornistrów zaledwie zdołała chwycić za broń, gdy część moskali była już w obozie, przez błota przeszedłszy. Oficer Hilary Drozdowski, niedawno z wojsk moskiewskich przybyły i w mundurze moskiewskim jeszcze będący, chwycił jeden pluton uzbrojony w karabiny z bagnetami i z nim uderzył nn bagnety, przez zapomnienie komenderując po moskiewsku „na sztyki", lecz padł od kuli jednego z powstańców, któremu się zdawało, że to zdrada. Frycze, uszykowawszy na prędce na prawem skrzydle kosynierów, trzymał się jakiś czas, lecz gdy otrzymał kulę w brzuch i padł, kosynierzy rozpierzchli się, a za nimi reszta oddziału. Rannego Fryczego porwano ze sobą i uniesiono do Poręby, gdzie nazajutrz zmarł. Straty oddziału były znaczne nie tyle w rannych i zabitych, co w rozsypce i stracie furgonów. Drozdowskiego ciężko rannego pojmali moska'e i rozstzelali 15. czerwca, na miejscu zginęli między innymi Lasocki Ludwik, dov\ódzca 3-go oddziału strzelców, Mieszkowski Władysław, kosynier Ostrowski Antoni i inni. Mimo poniesionej klęski zdołał Dąbkowski przy pomocy porucznika kosynierów Kirchnera, kapitana Broniewskiego i porucznika strzelców Lipowskiego zebrać ponownie tegoż dnia jeszcze rozbitą piechotę. W kilka dni później opuścił Dąbkowski powstańców, rzekomo z powodu słabości, a dowództwo po nim objął Maksymilian Broniewski, b. uczeń szkoły wojskowej w Cuneo, niedawno z więzienia moskiewskiego zbiegły.