W lasach węglewskich formował się oddziałek powstańczy. Przeciw niemu wyruszyły dwie kolumny moskiewskie, mianowicie pułkownika Tarasenkowa z Kalisza w sile 3 rot piechoty i 1 szwadronu jazdy z 4 działami, oraz pułkownika Pomarancowa z Wielunia: 4 roty piechoty, 50 kozaków i 30 objeszczyków. Oddziałek powstańczy dnia 14. czerwca, cofając się z Węglewic przed Tarasenkowem, cofnął się do Lututowa. Po południu dnia następnego moskale zbliżyli się na strzał karabinowy pod obóz znużonego oddziału. Wtedy powstańcy rozdzielili się na dwie części: garść z Tatarem na czele, mając po 5 nabojów na żołnierza, postanowiła przebić się i ratować w ten sposób broń i ludzi. Jakoteż Tatar, rotowym ogniem przywitawszy otaczającą już prawe skrzydło konnicę moskiewską, otworzył sobie przejście i przerznął się w głąb lasu.
Na miejscu pozostał Korytyński ze 120 ludźmi, głównie kosynierami, mając przeciw sobie 7 rot piechoty z 4 działami i jazdę. Korytyński rzucił się na szeregi moskiewskie, ale opór wszelki wobec dziesięćkroć liczniejszego nieprzyjaciela był niepodobieństwem. Część oddziału, rzuciwszy broń, prosiła o pardon. Odpowiedź oficerów dowodzących tłuszczą moskali była: wyciąć w pień.
Na placu boju, raczej rzezi, zostawili moskale 64 zamordowanych i 46 strasznie poranionych powstańcow, 4 wzięli do niewoli. Tak zabitych, jak rannych obdarto do naga. Ani jeden z trupów i rannych nie miał mniej niż 4 rany, nie licząc postrzałowych, u wszystkich były znaki uderzeń kolbami, wielu miało gardła poderżnięte. Z rannych, przeniesionych do dworu p. Taczanowskiej, w pierwszych czterdziestu godzinach 11 zmarło, wśród nich był Korytyński. Między poległymi znajdował się jeden z Unrugów.
Zniesiony oddziałek składał się z włościan i mieszczan małych miasteczek.
Pogrzeb pomordowanych odbył się przy licznym udziale włościan okolicznych i asystencyi 40 księży.