Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Powstańcy styczniowi

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 65663
Strona z 1642 < Poprzednia Następna >
Andrzej Białkowski
Dnia 16-go bm przeniósł się do wieczności jeden ze szczupłej już garstki wojowników z roku 1831 i następnych lat, śp. Andrzej Białkowski. Za długo musielibyśmy się rozpisywać chcąc wyliczać wszystkie jego przejścia w życiu i podnieść zalety, jakiemi się odznaczał, tak na wojence, jak i w prywatnem życiu. nie możemy jednakże pominąć aby choć krótki wspomnieniem nie uczcicć pamięci zgasłego w cichości Rodaka. Andrzej Białkowski vel Szelest urodził się na Wołyniu roku 1810. Ukończywszy potrzebne do swego zawodu szkoły zajmował sią aż do 1830 roku gospodarstwem u krewnych i w tymże roku wstąpił do organizującego się tamże pułku Olizara, w którego szeregach brał udział w kilku potyczkach. Następnie przydzielony został do 2go pułku ułanów i walczył pod dowództwem Dwernickiego, po zajęciu Warszawy przeszedł do Galicji wstąpiwszy do ułanów-ochotników. Po rozproszeniu pułku w lat trzy należał do ruchu partyi kolbuszowskiej, za co został wydany przez Austryjaków Moskwie i we Włodziemierzu przez 4 lata siedział więzieniu. Po uwolnieniu znowu należał do organizacji Konarskiego, za co znowu został oddany w proste sołdaty i pozbawiony praw i rangi na lat 15. Po wysłużeniu w roku 1856 w wojsku wrócił na ziemię rodzinną i pełnił obowiązki prywatnego oficjalisty. W roku 1863 walczył w powstaniu przeciwko Moskwie, jako porucznik w oddziale Rudzkiego, gdzie się odznaczył jako dzielny żołnierz i dobry kolega a czyny jego dadzą się skreślić w słowach: "Miał serce złote, charakter ze stali" Wzięty w tymże roku do niewoli jako Roman Szelest (rodem z Galicji) skazany został na 8 lat do robót katorżnych w Syberyji, zkąd powróciwszy złamany na siłach walką, więzieniem i tyloletnim tułactwem, znalazł niestety i za powrotem straszną tylko przed sobą walkę o byt. Zostawał też przeważnie na łasce kolegów i towarzyszów niedoli, a przed śmiercią znalazł na kilka lat stały przytułek u Pana S. kolegi z Syberyji. Potrzebując jednak ciągłej opieki lekarza, umieszczony został przez Szan. Komitet Opieki Weteranów w Szpitalu św. Łazarza, gdzie życie swoje szlachetnego poświęcenia, zaparcia się siebie i swej przeszłości dla idei narodowej zakończył. Spokój jego duszy!
Strona z 1642 < Poprzednia Następna >