Ireneusz Załuski
"Przyszedł niebawem młody mężczyzna — sąd późniejszy twierdzi, że wyglądał na starszego niż wiek wskazywał — i usiadł wśród znajomych. Miał fizjonomję z kontrastów złożoną. Oko ciemne, brew jak na czarno malowana, koloryt surowy, ciepły — a włosy z najjaśniejszej blond barwy. Kontrast nie był dysonansem — wszystko się harmonizowało. Oko bystre, a uśmiech szczery, wesoły, jakby śmiech dziecka.
(...)
Załuski jakby od niechcenia odezwał się: Wyniosłem go oknem z więzienia na barana i takim sposobem ledwo jakie parę mil zrobiwszy, odstawiłem do Krzeszowic. Szeptano: Nadzwyczajne, cudowne. Załuski się nie przejmował, uważał to za bardzo proste. — Ale panie, mówił ktoś z boku, to nie rzecz zwykła, to się nie zdarza, to czyn nadzwyczajny, to na cudowność zakrawa. Nic dziwnego, spokojnie odpowiedział, jeśli to cud, to jest cud Matki Boskiej, bo do niej się modliłem, i Jej tę sprawę bardzo gorąco poleciłem, a potem w dzień Jej święta wybrałem Wniebowzięcie, żeby dnia tego tam się zjawić i uczynić co kazał obowiązek"