Zgon patrjotki. W Drohobyczu zmarła w 92 r.ż. Józefa z Junoszów z Rościszewa Borkowskich Jastrzębiec Skrzeszewska, jedna z tych dzielnych niewiast, które w dobie powstania niespożyte zasługi oddały sprawie narodowej. Już w młodocianym wieku zaprawić się je i przyszło w cierpieniach.
Zaledwie wyszedłszy za mąż za śp. Erazma, gorącego patriotę z r. 1846, rozstać się z nim musiała gdyż osadzony w Kufsteinie, skazany został na dożywotnie więzienia. Amnestia po dwu latach wróciła mu wolność, ale nie powstrzymała od dalszej pracy patriotycznej. W r. 1S63 dom pp. Skrzeszewskich w Nieczajnie (Nieczajna, przyp. GP), w tarnowskiem służył drużynom powstańczym za punkt zborny. Bywało, że nieraz po stu ludzi zasiadało do stołu, a obejścia gospodarskie służyły za miejsce ćwiczeń. Wyćwiczonych odstawiał śp. Skrzeszewski nocami do Szczucina nad Wisłą, skąd łodzie przewoziły ich do Królestwa.
Utrzymywanie tych drużyn, ekwipowanie i za opatrywanie w grosz na drogę' pochłaniało fortunę śp. Skrzeszewskich. Składali ja jednak chętnie na ołtarzu Ojczyzny, poczytując sobie za obowiązek, wspierać ruch narodowy bez względu na jego wyniki.
Już po utracie fortuny jeszcze nie przestali się dzielić tem, co im pozostało. Śp. Skrzeszewska, ukochana przez włościan, uwielbiających ją jako swego opiekuńczego anioła, wpajała w dzieci gorącą miłość Ojczyzny. Gdy przybyła kwesta na rzecz powstania, bez wahania ofiarował a srebra i kosztowności, nie pozostawiając nawet kolczyków w uszach małej córeczki, by wszystko co przedstawiało jakąś wartość, odciąć na rzecz serdecznej 'sprawy.
Cześć jej pamięci!