Rotmistrz. Po bitwie pod Salichą ranny w ramię, kurowany w oficynie dworu w Wolic, własn. Dunin-Borkowskich. W opowiadaniu autorki: "Tymczasem w oficynie, drugi ranny, rotmistrz Mazewski, po bolesnych operacjach wyjmowania kuli i kości z ramienia, podczas krzyki jego dochodziły, trwożąc dzieci, zaczynał z wolna i mozolnie, przy ciągłych najtroskliwszych staraniach, wracać do zdrowia. Dnia jednego wtoczyła się na dziedziniec wielka, malowana w pejzaże kareta, z niej wysiadły dwie strojne panie i troje dzieci - rodzina Pana Mazewskiego. Dzieci nie posiadały się z radości. Zapoznanie z Leonkiem, Manią i Leonką odbyło się w sposób super prosty, trzy papierowe rogatywki nasadziło się im na głowy, dało do ręki trzy wystrugane na prędce szabelki i ten zwiększony zastęp ruszył w sad na nowe harce. (...) Pan Mazewski był przykry i wymagający. Stawiał siebie na jakimś piedestale wymagał hołdów i ciągłego schlebiania a dla dzieci surowy był i niechętny., nie znosił hałasu, drażniły go ich zabawy, toteż nie lubiliśmy go, choć nam powtarzali ciągle że on cierpiał za Ojczyznę". przeszedł granicę jako emigrant zabierając ze sobą Franciszka Rakowskiego oraz "stanowego pristawa" z Teofilpola - Lewickiego