Syn Wiktora i Emilii z Szymanowskich, urodził się w Tarnopolu w marcu 1846 r. Gdy ojciec siedział w więzieniu z powodu podejrzenia, że sprzyja ruchowi rewolucyjnemu, aresztowany przez osławionego starostę Sachera —matka Emilia przybyła do Tarnopola, żeby być o ile można pomocą uwięzionemu ojcu i zamieszkała w domu naprzeciw więzienia okręgowego i tam też przybył na świat Bartłomiej Rozwadowski. Miał lat 17 i był w VIII kl. gimnazyalnej, gdy wybuchło powstanie styczniowe. Rozwinięty i silny fizycznie, śmiały jeździec i dobrze z używaniem broni obznajomiony, wymógł na wuju i swym opiekunie, Franciszku Szymanowskim z Bobiatyna zezwolenie zaciągnięcia się do małego oddziału jazdy, dostarczonego przez kółko ziemian i dobrych przyjaciół dla wyprawy powstańczej pod komendą Zapałowicza (Zalplachty). Mimo młodego wieku był wzorowym, sumiennym, niezmiernie wytrwałym żołnierzem.
Był na forpoczcie, gdy kolumna moskiewska Emanowa zaatakowała miasteczko Tyszowce. Chociaż zmęczony długim marszem i staniem na pikiecie w dzień niezwykle skwarny, nie opuścił swego stanowiska, dopóki nie zebrał kilku chętnych towarzyszy, z którymi powrzucał dyle mostowe do wody, wskutek czego utrudnił nieprzyjacielowi przejście Huczwy a swemu oddziałowi umożliwił uformowanie się w celu obrony. Z potyczki pod Tuczępami-Mołozowem wyszedł szczęśliwie bez szwanku.
W wyprawie Horodyńskiego na Radziwiłłów nie zdołano odszukać znacznej części zakopanej w lasach broni. Wskutek tego wielu powstańców broni nie otrzymało, między nimi i Bartłomiej, któremu przepadł pałasz i rewolwer, więc stanął w szeregu tylko z jednym, pożyczonym pistoletem. Podczas cofania się oddziału po śmierci Horodyńskiego wpadł między cofającą się piechotę kozak, na którego Bartłomiej Rozwadowski z jedynym pistoletem w ręku śmiało najechał, wobec czego kozak umknął czemprędzej a ścigający go nasz powstaniec strzelił, przyczem pistolet nie wypalił wskutek zamokłego naboju.
Wracając z wyprawy Komorowskiego na Poryck zbłądził we wsi Steniatynie i dostał się między opłotki w ślepą uliczkę bez wyjścia. Kilku huzarów ścigając go odcięło mu odwrót. Rozwadowski najechał wówczas na wysoki płot, przesadził go ogromnym skokiem i uszedł pogoni.
Po tej ostatniej wyprawie powrócił do nauki, złożył egzamin dojrzałości, skończył wydział filozoficzny na uniwersytecie krakowskim, poczem przez jedno półrocze studyował na uniwersytecie berlińskim, pół roku w Paryżu. W r. 1869 objął majątek rodzinny Babin nad Łomnicą. Miał Rozwadowski także dużo odwagi cywilnej, śmiałość w wypowiadaniu własnego zdania, zwykle bardzo trzeźwego i dobrze przemyślanego. Bartłomiej umarł młodo w r. 1882 wskutek niewyleczonego zapalenia płuc. Niezwykły hart duszy nie opuszczał go do ostatniej chwili mimo ciężkiej, długotrwałej choroby.