Urodzony w majątku rodzinnym w Stawkach na Podolu rosyjskiem, dnia 9. stycznia 1842 r. z ojca Jana i matki Julii z Tyzenhauzów Jaroszyńskich.
Po ukończeniu szkoły realnej i złażeniu matury w Warszawie w r. 1860. uczęszczał dalej w Paryża na kursu przyrodnicze. I Z końcem 1862 r. osiadł w swym majątku Staweckim, Olhopolskiego powiatu, guberni podolskiej.
Ponieważ organizacja powstania została spóźnioną w guberni podolskiej, mianowano ś. p. Zygmunta dopiero w r. 1864 Naczelnikiem powiatu Olhopolskiego.
Z poleconego mu zadania wywiązał się Naczelnik jak najsumienniej, nadto udało mu się zupełnie otrzymać broń potrzebna dla. powstania Wraz z ś. p. Zygmuntem Jaroszyńskim, mieszkał jego starszy brat Bolesław, były porucznik huzarów, który współdziałał z swym bratem w pracach Organizacji Narodowej. Bolesław polecił leśniczemu ukryć w sąsiednim lesie swą broń, na której było wyryte jego nazwisko, tudzież książki i inne papiery. Chłop zbierający w lesie chrust, znalazł tę paczkę w d/.iuplc starego drzewa i doniósł o tein sprawnikowi. Otoczono dwór, nastąpiła rewizja i uwięzieni*' Bolesława. Natomiast ś. p. Zygmunta jako właściciela majątku, który powinien był wiedzieć o u kryciu broni w jego lesie, a następnie że nie doniósł o tem władzy skazano na wygnanie („mieszkaniecstwa, puriadkom administracyjuom") w gubernię kazańską
Bolesław wywieziony został zaraz, zaś Zygmuut w pół roku później do miasteczka powiatowego Jadrynia w guberni kazańskiej, skąd dopiero po przesło półtora roku. zostali obaj uwolnieni na mocy manifestu Wierzbołowskiego.
Z końcem 1867 r. wrócił ś. p. Zygmunt Jaroszyński do Warszawy, a że wzbroniono mu powrotu do jego majątku, udaje się nasz wygnaniec do swej rodziny we Wiednia gdzie w r. 1860. wchodzi w związki małżeńskie z swą kuzynką Jadwigą z Tyzenhauzów, poczem zaraz osiada się w Krakowie. Nabywszy w r. 1873 majątek Błudniki w powiecie stanisławowskim, osiadł ś. p Zygmunt Jaroszyński w naszem sąsiedztwie oddając się cały niezmordowanej i wzorowej pracy gospodarskiej.
Kto raz widział księgę rachunkową milionowego majątku ś. p. Jaroszyńskiego, o rocznym dochodzie 200.000 k., nie mógł nie zauważyć, że tam i przy pozycjach kilkunastu halerzowych więcej pewnie jak szeląg zaginąć nie mógł.
Mrówcza skrzętność i zapobiegliwość, niezrównane przywiązanie i ukochanie swej gleby, tudzież wszystkiego co swojskie i nasze, tudzież pospolite przymioty wyniosły ś. p. Zygmunta do godności prezesa stanisławowskiego oddziału Galicyj. Towarzystwa Gospodarskiego, na którem to stanowisku obywatelskiem wytrwał jak długo mu zdrowie pozwalało, pełnych lat. W uznaniu położonych zasług, został zamianowany prezesem honorowym tegoż oddziału.
Dla ludzi zasłużonych, którym los nie sprzyjał, był ś. p. Jaroszyński wspaniałomyślnym dobrodziejem. Kto przed 13 laty był w dworze w Błudnikach musiał poznać w otoczeniu właściciela, także i majora z r. 1831. Franciszka Sokulskiego, który po emigracji i kampanii węgierskiej 1819 r. a następnie po powrocie ze służby tureckiej, (po dokonanych zdjęciach topograficznych i jako naczelny inżynier wilajetu adrjanopolskiego) wiekiem złamany, znalazł serdeczny, wieloletni przytułek w domu ś. p. Zygmunta
O wielu i bardzo wielu innych dobrodziejstwach tego wielkiego męża nie wspominam, posłuszny jednak dewizie nieboszczyka: „co daje prawica, nie powinna wiedzieć lewica", /wracam się do godnego następcy i syna Jego, do Ciebie Panie z gorącą prośbą, byś tym bezdomnym i już nielicznym biedakom z r. 1863, którzy jak dotąd w swej tułaczce o Twe furty zakołaczą, nie powiedział i odczuć nie pozwolił, że ich Dobroczyńca już nie żyje i będzie Ci to niewątpliwie największą ulgą w Twem złamanem sercu i po doznanych najboleśniejszych ciosach z powodu niedawnej straty najdroższej Matki i najukochańszego Ojca, jednego z najzasłużeńszych Mężów krajowi i Ojczyźnie!
W Stanisławowie, 10. marca
Leon Krzemieniecki, delegat Towarzystwa Uczestników Powstania z r. 1863
delegat Tow. Uczestników poWsl.c z r. Ib63.