PAMIĘCI JUWENALA NIEWIADOMSKIEGO.
Jakże Cię wspomnieć drogi Juwenalu,
Bez łzy serdecznej i szczerego żalu?
Jak się z Twej straty pewnością oswoić,
Czem boleść matki, rodziny ukoić?
Zacny młodzieńcze, dobrych synów wzorze!
Karmiony cnotą, chowany w pokorze;
Zaledwo życie zajaśniało Tobie,
Już Cię noc ciemna pochłonęła w grobie.
Jakże mi żywo staje przed oczami
Ta postać jędrna z silnemi barkami,
Pomierna wzrostem, a duchem potężna,
Rzutna, swobodna, serdeczna i mężna.
Niech dostojeństwy innych los obdarza,
On obrał trudy i troski lekarza,
Bo serce z młodu dla cierpień miał tkliwe,
Cudzej boleści ulżeniem szczęśliwe.
W pozornej ciszy przedstyczniowych czasów.
Przeczucie blizkich, a krwawych zapasów
Wiodło go w obcych lazaretów sale,
Gdzie skarb doświadczeń wzbogacał wytrwale.
Przykładny w służbie, gorliwy w zawodzie,
Żył wewnątrz życiem, co wrzało w narodzie.
Za pieśń nabożną, za polskie ubranie.
Zniósł długie śledztwo i ciężkie karanie.
Odjęto dyplom — lecz skarbu nauki
Ni cnoty nie wzięto, co z dziada na wnuki
Nieuszczuplonym przenosząc się spadkiem,
Gotowe z matką dzielić się ostatkiem.
I przyszła chwila, gdzie jakby pieczęcią
Stwierdzić miał czynem, co żyło w nim chęcią
Żołnierz i lekarz od wszystkich kochany,
W bratnie szeregi dążył niewstrzymany.
Gdy Czechowskiego zawiodła wyprawa,
Z nowym oddziałem znów do boju stawa:
Po krwawem starciu w tyszowieckim borze.
Rannych w tuczapskim opatruje dworze.
I tam on wytrwał i nie cofnął kroku,
Choć widmo śmierci stawało już w oku —
Gdy Moskwa wpadła by mordować, palić,
Rannych, ni siebie nie mógł już ocalić.
W obliczu śmierci stał, jak chrześcijanin.
Lecz cnót młodzieńca nie uczcił poganin:
Dzicz, co znieważa świętości ołtarza,
Dobiwszy rannych, zabiła lekarza
I legł on w jednej z tą bracią mogile,
Której cierpienia chciał uśmierzyć chwile
Bóg mu policzył chęci za uczynek,
Dając mu wspólny, wieczny odpoczynek.
O nie płacz matko! ucisz łzy boleści,
Gdy serce straszne przeszyją ci wieści:
Krótkie na ziemi było jego życie,
Lecz czyż nie stanął na zasługi szczycie
I wy nie płaczcie, pokrewni mu rodem,
Dla których serce płynęło mu miodem —
Jest on i będzie w niebieskiej krainie
Orędownikiem sierocej rodzinie.
Gdy nam w rodzinnem zabrakło go kole,
Zdajcie tę stratę na najwyższą wolę,
Co kwiat młodzianków i serca dziecięce,
Zbiera i wplata w swojej chwały wieńce.
Polska w 1863 roku.