"Nie zapomnę nigdy wybladłej, pożółkłej twarzy jednego z kolegów, syna włościańskiego z Błażkowej koło Jasła, który był uczniem gimnazyalnym w Tarnowie. Znękany, osłabiony, z ustami spieczonemi gorączką, okiem chorobliwie połyskującem, zbliżył się do mnie i rzekł słabym głosem:
— Za chwilę snu i spoczynku, poświęcę życie całe. Już iść nie mogę, zostanę tu, a gdy Moskale nadejdą, zastrzelę się w ich oczach. Jeżeli wrócisz kiedy kolego w nasze strony, zanieś pożegnanie mej rodzinie odemnie. Już ich nigdy nie zobaczę! Powiedz im, że szczęśliwy umrę za Polskę, bo zmyję plamę krwi bratniej na włościanach od r. 1846 ciążącą.
Pokrzepiałem go, pocieszałem, wsadziłem na konia i szedłem obok niego, podtrzymując. Tak go zawiozłem do porębskich lasów, gdzieśmy kilka godzin spoczywali, położyłem go pod drzewem ; usnął. Gdyśmy stanęli do marszu i on stanął i szedł z nami; potem noc zapadła, nad ranem bitwa i już go potem nie widziałem. Rodzina dotąd nie ma o nim wiadomości; niewątpliwie zginął. Cześć jego pamięci, zacne było serce! Nazwisko jego: Pacana."