Boryslaw, wieś, pow. drohobycki, nad rzeczką Tyśmienicą, o 1 milę na południowy zachód od Drohobycza, 343 metry nad powierz, morza. Kolej żelazna idzie z Drohobycza do Borysławia, jako gałaź kolei żelaznej naddniestrzańskiej (11 kil. dług.), umyślnie tylko do Borysławia poprowadzona; w tej wsi bowiem znajdują się nadzwyczajnie' obfite kopalnie nafty; ogromna ilość przedsiębierców kopie wosk ziemny i olej kamienny w kilku tysiącach szybów: 1870 roku było w Borysławiu i poblizkich wsiach: Tustanowice, Wolanka, Mroźnica, Schodnica, Örów i Nahujowice 4338 szybów, które, można powiedzieć, co dnia się mnożą; na całej przestrzeni tych włości są studnie, w jednych pracują górnicy, wydobywający naftę; inne porzucone jako wyczerpane lub niepłodne, cała przestrzeń roi się ludźmi, zasiana tymczasowemi, często przenośnemi domkami przedsiębierców. W roku 1870 było w samym B. 10 dystylarni nafty; ilość tychże co rok się zwiększa, a nafta borysławska rozchodzi się szeroko.
Przestrzeń posiadłości większej roli ornej 177, łąk i ogr. 41, past. 46, lasu 328; posiadłości mniej, roli ornej 318, łąk i ogr. 156, past. 313, lasu 3 morg. Ludność rzym. kat. 1166, gr. kat. 660, wyrobników i sług 270, izrael 3204: razem 5300. Należy do rzym. kat. parafii w Drohobyczu; urząd pocztowy, stacyą kolejową i stacyą telegraficzną ma w miejscu, oraz gr. kat. parafią, do której należy wieś Mroźnica z 308 duszami; parafia ta należy do dekanatu drohobyckiego. S
zaraniewicz w swojem dziele: „Rzut oka na beneilcya ruskie" na str. 7 pisze: Erekcya wsi Popiela i Borysławia, zachowana w oblacie w aktach grodzkich w Przemyślu, w 1690 uczyniona pod wpływem Innocentego Winnickiego, ówczesnego władyki przemyskiego, uwalnia także duchownego od wszelkiej zawisłości i ciężarów. W Borysławiu znajduje się fundusz ubogich, założony z grzywien i taks za udzielanie koncesyj na odbywanie muzyk z tańcami po karczmach i szynko wniach. Cel: utrzymanie miejscowych ubogich. Majątek zakładowy 5617 złr. Dochód 1878 roku 212 złr. Tatomir tak opisuje kopalnie w Borysławiu. „Kopalnia borysławska rozpościera się na obszarze 150 morgów na gruntach Borysławia i Wolanki, w rozległej dolinie, zamkniętej od płd. lesistemi odnóżami podgórza, ku płn. zaś ścielącej się nieprzejrzaną równiną, zlekka tylko miejscami falistemi pagórkami pogarbioną. Cała ta dolina przekopana jest wzdłuż i wszerz, podziurawiona tysiącami jam i zasypana stertami łupku i iłu, z pomiędzy których sterczą małe budki drewniane, nakrywające studnie i liczne destylarnie, pobudowane wzdłuż drogi, prowadzącej do poblizkiego Drohobycza, a przepełniające całą atmosferę węglowemi gazami. W r. 1873 znajdowało się w tej kopalni 12,000 szybów; eksploatacyą nafty i wosku ziemnego zajmowało się 75 większych a 779 mniejszych przedsiębiorców, którzy zatrudniali 10,500 robotników. Olej skalny wydobywają bowiem tak tu, jak we wszystkich innych kopalniach, tym sposobem, że zakładają tam studnie (duczki), gdzie pewne zewnętrzne oznaki pozwalają się domniemywać napojenia ropą głębszych pokładów. Studnie takie, mające 1 do 2 m. średnicy, albo opłocone, albo ocembrowane, kopią tak głęboko, aż dopóki nie natrafią na szczelinę napełnioną ropą, która następnie zbiera się na dnie studni i wydobywaną bywa wiaderkami za pomocą kołowrotu, nad nią umieszczonego. Dla ochrony od niepogody budują nad obfitszemi studniami drewniane baraki, które pozwalają pracować w nich robotnikom nawet w zimie. Po pewnym krótszym lub dłuższym czasie, czasem już po kilku dniach, wyczerpuje się studnia i trzeba ją pogłębiać, a nareszcie opuścić, gdy i pogłębianie już nic nie pomaga. Często, gdy nie są dosyć silnie ocembrowane, walą się studnie przed czasem, lub też zalewają je wody i właściciele ich zmuszeni są szukać sobie innego miejsca i nowe zakładać studnie. Tak okryła się cała dolina borysławska, obok czynnych studzien, mnóstwem na pół zasypanych jam i dołów zalanych wodą, których liczba coraz się powiększa. Tym samym sposobem wydobywa się wosk ziemny, którego borysławska kopalnia obecnie więcej wydaje niż oleju skalnego. Miękkość jego sprawia bowiem, że w skutek ciśnienia warstw wyższych wyparty zostaje ze szczelin łupku i wpada do studni. Kopanie i pogłębianie studzień nie jest bez niebezpieczeństwa. Z pokładów nasyconych ropą wydobywają się bowiem zabijające gazy. Dlatego używają wentylatorów czyli młynków do oczyszczania powietrza, i kopiący robotnik przywiązuje się zawsze w pół do mocnej liny, przytwierdzonej drugim końcem do słupa wbitego obok studni, a drugi czuwa nieustannie na wierzchu nad bezpieczeństwem kopiącego, aby go niezwłocznie wyciągnąć, gdyby zaczął tracić przytomność. W kopalniach urządzonych lepiej i zostających pod kierownictwem ludzi fachowych, jak n. p. kopalnia bóbrecka, pogłębiają studnie, wykopane już do pewnej głębokości, świdrami poruszanemi parową machiną, i czerpią ropę nie wiaderkami i kołowrotem, lecz parowemi pompami, które odprowadzają ją od razu rynnami do wielkich rezerwoarów. Takie ulepszenia jednakże tylko tam są zaprowadzone, gdzie roboty prowadzi na większym obszarze albo jeden przedsiębierca, albo towarzystwo, mające potrzebne ku temu środki, albo nakoniec właściciel większej posiadłości na własnym gruncie, jak właśnie w Bóbrce. G-dzie jednak, jak w Borysławiu i w wielu innych kopalniach, przedsiębiorcy z drobnemi kapitałami, zakupując małe parcele gruntu, szukają szczęścia, tam eksploatacya odbywa się w sposób pierwotny i ręka ludzka wykonywa wszelkie prace. Drobni taoy przedsiębiorcy częściej też tracą niż zyskują; szkodzą oni bowiem sami sobie wzajemnie, kupując przyległe wydatnym studniom parcele za bardzo wygórowaną cenę i podsuwając się swojemi studniami tak blisko jeden do drugiego, że wzajemnie się obrabowują. Zdarzy się wprawdzie, że komuś szczęście dopisze, i znajdzie, jak mówią, „studnię złotą", ale za to dziesięciu innych rujnuje się, trafiwszy na pokład jałowy, i stara się potem odbić choć w części odprzedaniem fatalnej studni, oszukując niedoświadczonych najniegodziwszemi środkami. Pełno tu tedy szachrajstwa i oszukaństwa; studnie podnoszą się i spadają w cenie, jak papiery na giełdzie, a nierozważni spekulanci, oszołomieni nadzieją dorobienia się skarbów, topią częstokroć na polach borysławskich grosz, w pocie czoła przez lat wiele zapracowany. Takie gospodarstwo nie podnosi też bynajmniej dobrobytu okolicy. Pomimo, że w Borysławiu wielu włościan otrzymało znaczne pieniądze ze sprzedania gruntów przedsiębiorcom kopalni, toć jednak, oprócz kilkunastu gospodarzy, którzy porządniej się zabudowali, inni zeszli, w części przez rozrzutność, w części skutkiem nieuczciwych sposobów wyzyskiwania przez niezamożnych przedsiębiorców, na nędzarzy, i zamożność powszechna nie postąpiła, gdyż obfitość zarobku przyczyniła się tylko do podwyższenia dochodów z propinacyi i do demoralizacyi robotników. Sprzedawszy grunt swój, znajduje się tam obecnie wielu dawniejszych właścicieli w tem położeniu, że w kopalniach, urządzonych na własnej niegdyś ziemi, kręcić muszą korbą dla zarobku. O B. czytaj: „Olej skalny z Borysławia w Galicyi." Geol. Jahrbuch 1859 str. 572; Zeiszner L. „Geognostiche Reise in den Karpathen: Fucoiden-Sandstein, Salzthon-Bergól-Q,uellen", 1836 r. str. 353; w „Kłosach" t. XYIN. 409 i 410. Dominium B. należy do- Dawida Lindenbauma.
[SGKP] Wszystkie polskie zachowane groby z Borysławia