Taki już bowiem jest mój nałóg, że zamiast szukać dziwów świata po udeptanych szlakach, brodziłem całe życie tylko przez piaski bagna i manowce omijane przez wszystkich, wpatrując się w dno tych rzek modrych, w łąki i gaje, w ludzi, którzy należą jeszcze do otaczającej ich natury, w ich chaty i stare cmentarzyska.
OD WYDAWCY „Przeczytaj, a zapragniesz zobaczyć to wszystko na własne oczy. Za dziesięć lat może być za późno” — takie słowa umieściliśmy na tylnej stronie okładki pierwszego wydania Polski egzotycznej, które ukazało się w 1994 roku. Cziesięć lat minęło. Czy były to słowa prorocze? Postanowiliśmy rzecz sprawdzić. Latem 2004 roku na zlecenie Oficyny Wydawniczej „,Rewasz” dwóch młodych ludzi przejechało na rowerach całą trasę opisaną w tej książce, skrupulatnie odnotowując rozbieżności między stanem faktycznym a opisanym w książce. Informacje te uwzględniliśmy w niniejszym wydaniu, własne poprawki wprowadził także autor. Cóż, za późno jeszcze nie jest. Kresy wciąż zachowują nieco opiewanej przez Grzegorza Rąkowskiego egzotyki i romantyzmu. Wciąż jeszcze większa część trasy to tereny wolne od masowego ruchu turystycznego, gdzie wędrowiec z plecakiem może przeżyć prawdziwą, a nie aranżowaną przez biuro podróży przygodę. W niewielkim stopniu, na szczęście, zmienił się krajobraz. Modernizacja nie służy jednak egzotyce. Z każdym rokiem coraz mniej jest starych, drewnianych zabudowań wiejskich, a na tych, które jeszcze trwają, eternit zajmuje miejsce słomianych strzech. Nowe domy letniskowe, nie zawsze w dobrym guście, oblepiają stopniowo brzegi jezior, prastare gościńce pokrywa asfalt, zniechęcając do pieszej wędrówki. Najbardziej przykre zmiany, jakie odnotowaliśmy, to przekształcenie się Gawieniańc, wioski, w której zatrzymał się czas”, w zwykłe daczowisko, oraz zniknięcie prawie połowy spośród istniejących kilkanaście lat temu zabytkowych wiatraków grupy sokólskiej. Są też zmiany, które trudno zakwalifikować, jak remont urządzeń Kanału Augustowskiego po stronie białoruskiej. Z jednej strony to dobrze, że zabytkowi techniki przywraca się dawną świetność. Ale czy lśniąca nowością śluza Kurzyniec będzie równie uroczym zakątkiem, jak wówczas, gdy leżała w ruinie i nie odwiedzał jej pies z kulawą nogą? Czy za następne dziesięć lat będzie jeszcze po co wznawiać Polskę egzotyczną?