WIERNY SŁUGA PISIELKIEWICZ.
W pałacu bogatego pana gorliwie, i wiernie służył Pisielkiewicz. Razu jednego przyszedł pan do niego i mówi: wierny mój Pisielkiewiczu, trzy lata już jak uczciwie mnie służysz, powiedz jakiej chcesz nagrody? Pisielkiewicz odpowiedział, że nic nie chce i że jeszcze trzy lata służyć mu będzie. Pan nic nie powiedział i odszedł. Przez te trzy lata jeszcze gorliwiej służył Pisielkiewicz; po ich upływie pan go znów zapytał jakiej żąda zapłaty; Pisielkiewicz powiedział że jeszcze trzy lata służyć mu będzie. I gdy dziewięć lat wysłużył pan już nie przyszedł do niego, więc sam poszedł do pana i powiada: służyłem jak najwierniej, jaką mnie pan nagrodę da teraz? Pan rozgniewany odpowiada: Kiedy ciebie sam pytałem, czemuż mnie nie odpowiadałeś czego chcesz; a teraz nic tobie nie dam; po tych słowach dał mu trzy razy w policzek i wypchnął za drzwi. Biedny Pisielkiewicz, zalewając się gorzkiemi łzami wyszedł z pokoju pana swego, osiodłał siwą swą kobyłkę i płacząc ciągle, jechał gdzie go to wierne zwierze prowadziło. Po długiej jeździe stanęła kobyłka przy małej chatce, zupełnie mchem porosłej i w ziemię zapadłej i zaczęła mocno grzebać i tupać kopytem. Wyszedł staruszek z ogromną siwą brodą i z łagodnym uśmiechem mówi: A to ty wierny sługa Pisielkiewicz; taką to masz nagrodę. Wprowadził go do swej chatki, rozmawiał z nim bardzo mile, cieszył go, zaprowadził go do swego ogrodu, w którym zapach był przecudny, pokazywał wszystkie roślinki jak najstaranniej pielęgnowane, a tak piękne, tak śliczne, że Pisielkiewicz sądził iż jest w raju. Staruszek położył rękę na ramieniu zachwyconego Pisielkiewicza i prosił by został u niego ogrodnikiem na rok. Zagadniony był w kłopocie czy zdoła dobrze spełnić ten obowiązek; ale dobry staruszek przyrzekł wszystko pokazać, powiedzieć i wszystkiego nauczać. Pisielkiewicz od rana do wieczora pracował w ogrodzie, suche gałązki obcinał, zwiędłe kwiaty wyrywał, polewał, zamiatał i wszystkie te zajęcia nic go nie męczyły, przeciwnie bawiły bardzo. Razu jednego, kiedy rozmyślał że ta jego czynność jest raczej zabawką niż pracą i zapytywał siebie, kiedy to dostanie coś trudniejszego do roboty, staje przed nim staruszek i mówi: A co, wierny mój Pisielkiewiczu, twój rok się skończył. Nie mam dla ciebie bogatej nagrody, na jaką zasłużyłeś ale dam ci takie rzeczy, które mogą ci się bardzo przydać; oto masz trąbkę, którą, kogo zechcesz do siebie przywołasz; masz miecz, którym kogo zechcesz pokonasz i koszulę, którą gdy włożysz, będziesz tak silny, że nikt ciebie nie zwojuje. Pisielkiewicz był bardzo zdziwiony, że tak prędko rok się skończył; jak najserdeczniej podziękował staruszkowi za otrzymane dary, pożegnał go bardzo czule i otrzymawszy błogosławieństwo, wyruszył na swojej siwej kobyłce w drogę.
Przyjechał na noc do jakiejś karczmy i dowiedział się od żyda, że królowi wydał wojnę jakiś niebezpieczny nieprzyjaciel, że król bardzo wiele stracił wojska i nic już sobie doradzić nie może i że ogłosił, iż gdyby kto się zdarzył, ktoby mu pomógł nieprzyjaciela zwalczyć, toby mu oddał swoją córkę za żonę i połowę królestwa. Pisielkiewicz wstał raniuteńko i spiesznie pojechał do króla, któremu przyrzekł oswobodzić kraj i tylko prosił żeby król podług jego rozporządzenia kazał ubierać się wojsku i służbie pałacowej. Uszczęśliwiony król przyrzekł najakuratniej spełnić każde jego zlecenie. Więc pierwszego dnia sam Pisielkiewicz, cały dwór króla i wojsko byli w czerwonem ubraniu. Pisielkiewicz przed wschodem słońca był już z wojskiem na polu bitwy, zatrąbił trzy razy, a na odgłos tej trąbki mnóstwo wojska nieprzyjacielskiego się zleciało, ci wszyscy w czarnem ubraniu. Pisielkiewicz potężnym swym mieczem wszystkich zwojował, tylko sam wódz Lucyper został w życiu i jak mógł najprędzej uciekał przez pola; Pisielkiewicz dogonił go i chciał mu sciąć głowę, ale ten prosił na wszystko żeby mu darował życie choć na jeden dzień, więc go wypuścił. Na drugi dzień wszyscy na dworze królewskim byli w błękitnych sukniach, a wojsko nieprzyjacielskie w czerwonych. Pisielkiewicz raniuteńko wyruszył z wojskiem na miejsce bitwy, zatrąbił trzy razy i znów stawiło się wojsko Lucypera w większej jeszcze liczbie niż dnia pierwszego, tak że Pisielkiewicz ledwie zdołał wrogów pozabijać. Lucyper znowu ratował się ucieczką i znowu złowił go Pisielkiewicz, ale na usilne prośby uwolnił go na jeden dzień jeszcze.
Na trzeci dzień wszyscy na dworze królewskim byli biało poubierani, wojsko zaś Lucypera w błękitnych strojach. Pisielkiewicz tak samo jak w dniach poprzednich zatrąbił trzy razy na polu bitwy i jak tylko okiem zajrzeć można było całe pole przepełnione było złemi duchami. Pisielkiewicz zwojował ich wszystkich i żeby się przekonać czy nie zostali gdzie ukryci, zatrąbił raz jeszcze, ale nikt się już nie stawił, tylko Lucyper swoim zwyczajem uciekał przez pola; lecz Pisielkiewicz złowił go i chciał mu już ściąć głowę, ale Lucyper zaczął się wypraszać i tak mówił: Pobiłeś całe wojsko moje, daruj życie choć mnie jednemu, rób ze mną co chcesz, zostaw mię tylko żywego. Pisielkiewiczowi żal się zrobiło, widząc władcę piekieł u nóg swoich o życie błagającego, więc mu go nie odebrał. Kazał go tylko okuć w żelazne łańcuchy i zaprowadzić do pałacu królewskiego. Król z największą radością dziękował Pisielkiewiczowi za tak świetne zwycięztwo, oddał mu starszą swą córkę za żonę i połowę królestwa. Królewna z niechęcią i wstrętem patrzyła na Pisielkiewicza, ale nie śmiąc sprzeciwiać się woli ojca, oddała mu swą rękę. Podczas ślubu była bardzo smutna, a po weselu prosiła męża ażeby kazał zbudować osobny dom dla Lucypera i pozwolił jej samej zanosić żywność dla niego. Posielkiewicz zgodził się na wszystko. Kazał wymurować kamienicę z jednem malutkiem okienkiem dla podawania mu pożywienia. Królewna zawsze sama nosiła Lucyperowi jedzenie, usługiwała mu w czem tylko mogła i rozmawiała z nim zawsze dość długo. Razu jednego Lucyper wśród poufnej rozmowy z żoną Pisielkiewicza, prosi ją, aby się dowiedziała od męża w czem on tak wielką ma siłę, że tak potężne wojsko zwojował, czego nikt nie mógł dokazać. Tego samego dnia pytała ona o to męża z największem przymileniem: Powiedz mi, mój najdroższy, jak mogłeś tak niezmiernie wielkie wojsko Lucypera pobić, zkąd ci się ta siła wzięła? Pisielkiewicz naprzód żartem mowił że ma ją we włosach, później że w brodzie, w końcu widząc, że go żona słucha z największą uwagą, powiedział jej o swojej koszuli, trąbce i pałaszu. Jak tylko o tem się dowiedziała, oznajmiła czem prędzej Lucyperowi, który ją prosił, aby podpatrzyła gdzie mąż te wszystkie rzeczy chowa, wzięła je i jemu przyniosła. Gdy się dowiedziała że koszulę nosi zawsze na ciele a miecz i trąbkę przy sobie, więc postanowiła całą noc nie spać i zabrać to wszystko. Pisielkiewicz kładł się spać zwykle wtenczas gdy już żona jego spała. I tego wieczora, gdy się przekonał że śpi (ale ona nie spała tylko udawała śpiącą), odpasał pałasz od boku, wyjął trąbkę z kieszeni, zmienił koszulę, i to wszystko położył pod poduszkę. Żona to widziała, całą noc nie spała, wstała raniuteńko, po cichu wybrała wszystko z pod poduszki i zaniosła Lucyperowi. Jak tylko Lucyper włożył koszulę, wziął miecz i trąbkę, kamienne mury jego mieszkania rozpadły się i w proch się rozsypały. Poszedł prosto do pałacu Pisielkiewicza, wszedł do jego pokoju, porąbał go śpiącego na drobne kawałki, które kazał wsypać do torebki, przywiązać do ogona siwej jego kobyłki i puścić ją na pole. Po tem wszystkiem ożenił się z żoną Pisielkiewicza, która oddawna go kochała i zamieszkał w pałacu dla Pisielkiewicza przeznaczonym. Wierna kobyłka Pisielkiewicza, ze smutnie zwieszoną głową, poszła do mchem porosłej chatki pustelnika, zaczęła mocno grzebać nogą i tupać aż nim nie wyszedł staruszek, który z założonemi rękami zawołał: A, wierny sługo Pisielkiewiczu, takieto ciebie nagrody na świecie spotykają! Po tych słowach przystąpił do kobyłki, odwiązał torbę, wniósł do swojej chatki, wysypał na stół kawałki, zaczął je układać i gdy cała postać Pisielkiewicza była uformowana, zaczął gorliwie się modlić i póty się modlił, aż Pisielkiewicz się ocknął. Po przebudzeniu pierwsze słowa jego były: Ach jak dobrze spałem, a staruszek pokazał ręką na prześcieradło co było na stole rozesłane, całe skrwawione i na torbę krwią przesiąkłą i powiedział: patrz jak wygodnie spałeś i opowiedział Pisielkiewiczowi wszystko co zaszło. Znów tedy zaprosił Pisielkiewicza na rok do siebie za ogrodnika i znowu mu tak prędko ten czas przeszedł, jakby jeden tydzień. Staruszek dał mu orzech, mówiąc: Jutro w pewnem miasteczku nie bardzo ztąd dalekim będzie jarmark, więc idź zaraz, zatrzymaj się na noc w pierwszej karczemce, jaką na drodze spostrzeżesz, tam rozkąsisz ten orzech i przemienisz się w pięknego konia, ale przed rozkąszeniem jeszcze powiedz o tem samemu gospodarzowi i poproś go, aby ciebie zaprowadził na jarmark i nie sprzedał taniej jak za 90 dukatów, które może sobie zatrzymać. I jeszcze dał Pisielkiewiczowi kilka rad jak ma życie sobie zachować, gdyby zagrożone było. Pisielkiewicz podziękował staruszkowi, czule się z nim pożegnał i otrzymawszy od niego błogosławieństwo, wyruszył w drogę. Jak mu staruszek powiedział, tak zrobił. Poszedł do karczemki, przenocował, umówił się z gospodarzem, przekąsił orzech, przemienił się w prześlicznego konia, jakiego ani oko nie widziało, ani ucho słyszało. Zaprowadził gospodarz tego prześlicznego konia na jarmark; wszystkich oczy zwróciły się na niego, ale cena była nieprzystępna. Każdy przychodził, patrzył, dziwił się, pytał o cenę i odchodził. Jeden pan, który zdawał się znajomością koni i bogactwem przewyższać wszystkich, kilka razy podchodził do tego konia, targował go i znowu odchodził; wreszcie, zachwycony niezwykłą pięknością i kształtnością rumaka, kupił go za żądaną cenę. Po powrocie do domu, kazał go przyprowadzić przed ganek, a sam wszedł do pokoju żony i mówi: duszko, jak żyjesz nie widziałaś takiego konia, jak ten, którego kupiłem; chodź tylko prędko i zobacz. Jak tylko wyszła jego żona na ganek, spojrzała na ślicznego konia, zaraz powiedziała do męża: Ach, mój drogi, czyż nie poznałeś że to twój nieprzyjaciel Pisielkiewicz; zmiłuj się, każ go zabić, bo dopóki będziesz miał tego konia, będę niespokojna o życie twoje; proszę ciebie na wszystko kaź go zabić. Lucyper wydał rozkaz żeby natychmiast ściąć głowę koniowi i tym sposobem stracić nienawistnego mu nieprzyjaciela. Koń usłyszał rozkaz i smutnie spuścił głowę. Ale właśnie w tym czasie młodsza córka króla, któremuto Pisielkiewicz kraj od złych duchów oswobodził, była u siostry. Słyszała wiele pochwał o Pisielkiewiczu, ale go nigdy nie widziała. Widząc co zaszło, wyszła na ganek, spostrzegła prześlicznego konia ze smutnie zwieszoną głową i zaczęła płakać. Koń przemówił do płaczącej: Nie płacz królewno; jeżeli mię żałujesz, to bądź przy mnie gdy mnie będą głowę ścinać i staraj się, aby pierwsza kropla mojej krwi upadła na twoją chusteczkę , zwiń ją prędko i wkop do ziemi pod swojem oknem. Królewna poszła tam gdzie miano ścinać głowę koniowi, podsunęła chusteczkę, na którą upadła pierwsza kropla krwi jego, zwinęła ją jako skarb najdroższy i zakopała pod oknem swego pokoju. Nazajutrz na tem miejscu ujrzała prześliczną jabłoń ze złotemi owocami; długo patrzyła na nią z upojeniem i napatrzyć się dosyć nie mogła. Lucyper też był zachwycony tem prześlicznem drzewem, pobiegł prędko do żony i mówi: Ach, duszko, pójdź zobacz co za prześliczna jabłoń, nigdym w życiu nie podobnego nie widział. Jak tylko żona Lucypera spojrzała na jabłoń, zaraz powiedziała: Mój drogi, czyż znów nie poznałeś swego nieprzyjaciela Pisielkiewicza? Zmiłuj się, proszę ciebie, każ ściąć to drzewo, bo jeżeli go nie zniszczysz, sam zginiesz. Lucyper wydał rozkaz, aby natychmiast zrąbano jabłoń, która gdy to posłyszała, posmutniała bardzo i nachyliła się ku ziemi. Spostrzegła to królewna i pyta: Jabłonko, czemużeś tak sposępniała? Jabłonka jej na to odpowiada: Ach, królewno, kazano mię zrąbać Królewna rzewnie płakać zaczęła. Nie płacz królewno, mówiła do niej śliczna jabłonka, jeżeli mię żałujesz, to staraj się pochwycić pierwszą trzaskę, która ze mnie odleci, gdy mię ścinać będą, zawiń ją do chusteczki, włóż do kieszeni, zanieś do jeziora i wrzuć do wody; tym sposobem wybawisz mię od śmierci. Królewna zbliżyła się do jabłonki gdy ją już ścinać zaczynano, pochwyciła pierwszą trzaskę zawinęła do chusteczki, włożyła do kieszeni, zaniosła do jeziora i wrzuciła. Nazajutrz rano poszła zobaczyć co też z tą trzaską się stało i ujrzała prześlicznego złotopiórego kaczora, z brylantowym czubkiem, pływającego po jeziorze. Długo stała na brzegu, patrzyła na niego, lubowała się nim, a prześliczny kaczor przypłynął do niej bliziuteńko, tak że go ręką dostać mogła, gładziła go i pieściła. W tem dały się słyszeć czyjeś kroki, byłto Lucyper idący na polowanie. Kaczor wyrwał się z rączek swojej opiekunki i popłynął na środek jeziora, a królewna skryła się w zaroślach.
Lucyper spostrzegł prześlicznego kaczora i patrzył na niego zdumiony: strzelać do niego nie chciał, lecz życzył sobie mieć go żywego i postanowił zwabić jakimkolwiek sposobem. Kaczor jakby przeczuwając myśl jego, zbliżył się do brzegu i zdawał się ułatwiać przystęp do siebie. Lucyper, widząc że go bez trudności złowić będzie można, rozebrał się zupełnie i wszedł do wody. Kaczor uwijał się tuż koło niego i gdy Lucyperowi się zdawało że tuż, tuż go pochwyci, wymykał się zręcznie i to przypływając blizko, to się oddalając, wabił go coraz dalej od brzegu i gdy takim sposobem zaprowadził prawie na środek jeziora, wówczas zerwał się, szybko poleciał na brzeg, przemienił się w człowieka, chwycił swoją koszulę, pałasz i trąbkę, dane mu niegdyś przez świątobliwego staruszka, ubrał się w suknie Lucypera, stanął przed nim w groźnej postawie i mówi: Wybiła już ostatnia twoja godzina, trzy razy darowałem ci życie, trzy razy przez ciebie zamordowany byłem. Teraz nie ujdziesz już rąk moich. Przerażony Lucyper wyskoczył z wody, błagał raz jeszcze o życie, ale napróżno. Pisielkiewicz ściął mu głowę i porąbał go na drobne kawałki; potem pośpieszył do pałacu i tam postąpił tak samo z dawniejszą swoją żoną, a teraźniejszą Lucyperową. Ożenił się później z prześliczną królewną, żyli bardzo szczęśliwie i bardzo się zawsze kochali.
[Z Rosieńskiego, 1856].
Żrodło. J. Karłowicz Podania i bajki ludowe zebrane na Litwie