Jest -a raczej do niedawna - był - to jeden z najstarszych drewnianych dworów Polsce.
Założony w 1670 - o czym sugerował kartusz nad drzwiami z sentencją Jana Kochanowskiego. Konstrukcja zrębowa z późniejszą podmurówką. Dwór parterowy o dachu mansardowym z lukarnami - łamanym polskim. Ćwierćkolisty gzyms. Z przodu ganek z okapem na słupach i trójkątnym szczytem. Tam między rokokowymi ornamentami herby Leliwa i Nowina. Z tyłu dwa płytkie ryzality. Układ dwutraktowy z korytarzykiem i sienią w osi głównej i wejściem o wystawie południowej. Taki układ powstał jednak później niż sama budowa. W sieni kominek z XVIII wieku. Po wojnie była tam urządzona świetlica i przedszkole. Dach zawalił się przez brak inwestycji w 2010 roku. Teren przydworski został kompletnie zniszczony w latach komuny - niemal na gazonie został wybudowany też dom mieszkalny. Zachował się piękny spichlerz i resztki ruin zarośniętej bramy. Jednak nie ostało się ani jedno drzewo.
Dziedzic tej wsi p. Kasper Bieliński, starzec siedmdziesięcioletni był tak okropnie męczony, że go po szkle tłuczonym z wybitych szyb w domu na podwórzu gołego taczali, wskutek której to męczarni w najdotkliwszych bolach w tydzień potem w Myślenicach życie zakończył. Syn zaś jego, wysłużony rotmistrz od dragonów, został w drodze z powrotem do domu przez własnych chłopów napadnięty i tak zbity, że prawie bez życia zawieziono go do Bochni i tam w parę godzin umarł. Również jego towarzysz, sędzia czyli mandataryusz rodem Niemiec, niejaki Muller, doznał tego samego losu.
Bibliografia
Dębiński Stefan, Rok 1846, kronika dworów szlacheckich zebrana na 50 rocznicę smutnych wypadków... Jasło, 1896