Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Bohatyrowicze

7.12.2008 21:13
Bohatyrowicze
Dzięki Wielkiej Damie stały się dla oświeconego Polaka miejscem kultu pisarki i jej bohaterów. Pożegnawszy dwór Hrabiny Krasińskiej jedziemy bardzo uważnie, aby nie przeoczyć Antka – drewnianego, jednak solidnego bałwana wskazującego kierunek na Bohatyrowicze. Potem Jaśko i Mojszyk, też drewniane posągi, doprowadzają nas do mogiły Jana i Cecylii.

Z tej pary legendarnego kmiecia i szlachetnie urodzonej pani ma swój początek ród Bohatyrowiczów. Jaka by nie była prawda i co by nie mówili naukowcy, wycieczkowicz i tak wie, że Jan i Cecylia są protoplastami Bohatyrowiczów. Jednak Józef Jodkowski twierdzi: „O «siole» Bohatyrowiczów nie mogliśmy odnaleźć wiadomości nawet w aktach Metryki Litewskiej. Nie znajdujemy jej również na mapach Sztabu Generalnego." Jednak jakieś wieści docierają do nas z herbarzy szlacheckich. W 1509 r., za czasów Zygmunta I Starego, jeden z Bohatyrowiczów był tłumaczem królewskim, który posłował do Ordy w 1522 r. Odnajdujemy również imiona Jana, Iwana, Hieronima Bohatyrowiczów, ziemian Powiatu Grodzieńskiego w połowie XVI w. Mikołaj Bohatyrowicz, poseł województwa trockiego, podpisał akt elekcji Jana Kazimerza w roku 1648.

Samo nazwisko "Bohatyrewicz" pochodzi od ruskiego "Bohater". Do Rosji dotarło na pewno z Tatarami, bo w ich języku słowo brzmiało "bohadur" i dotyczyło śmiałego, walecznego wojownika. Chyba informacja o takim pochodzeniu nie skrzywdziłaby współczesnych Bohatyrowiczów – Tatarzy przed wiekami tutaj osiedleni byli szanowani przez Polaków, Litwinów, Białorusinów i samych władców.

Za czasów polskich Bohatyrowicze były oblegane przez wycieczkowiczów z całej Polski. Przyjeżdżali rowerami, przypływali kajakami, przychodzili na piechotę. Ci, co przyjeżdżali bryczkami obładowanymi walizkami, pozostawali na dłużej, płacąc po 4 złote za dobę. Każdy dom w Bohatyrowiczach mógł przyjąć gości. A było tych domów wtedy prawie dwadzieścia, czystych i zadbanych. Za władzy ludowej mieszkańcy nie mieli już własnych hektarów. Dziesięć arów na polu kołchozowym, w zagrodzie świnia, kilka kur, pies lub kot. Na całą okolice dwie krowy i ludność w liczbie 13...

Klemens Strzałkowski, szlachcic drobny, ale charakteru szlachetnego i dowcipnego, pojął za żonę w 1901 r. Stasię Kamieńską. W ten sposób stał się gospodarzem majątku Miniewicze. Wpływy powieści "Nad Niemnem" widać gołym okiem. Ależ musiała się cieszyć pani Eliza widząc, jak jej fantazje wcielały się w życie.

Potem komuniści z Hledowicz i Poniżan zabrali Klemensa i Kazimierza Strzałkowskich. Wieźli ich wozem, trzymając broń w pogotowiu. Kazimierza Strzałkowskiego, wnuka Jana Kamieńskiego, powstańca styczniowego (Benedykta Korczyńskiego z powieści Orzeszkowej "Nad Niemnem"), zamordowali po drodze w lesie. Pani Hanna, małżonka Kazimierza, odnalazła ich ciała i przewiozła je na cmentarz w Łunnie. Tam spoczęli obok swoich przodków. Majątek, dobra Strzałkowskich rozkradł komunista, chłop z Miniewicz o nazwisku Mikuła. Kara Boska doścignęła i jego, i dwóch innych złoczyńców, którzy utonęli podczas jakiegoś sowieckiego festynu. Samego Mikułę zabito gdzieś na Litwie, dokąd pojechał zakładać kołchozy.

Nie ma już folwarku – ten, do którego przyjeżdżała Eliza Orzeszkowa, spłonął podczas I wojny światowej. Zostały fundamenty i ławeczka między dwoma klonami, gdzie pisarka lubiła przesiadywać, przypatrując się ze stromego brzegu nurtowi Niemna i rybakom na dłubanych czółnach. Nie ma tutaj już ani Strzałkowskich, ani Kamieńskich. Wspomniana już pani Hanna z pomocą siostry Dzierżyńskiego, Aldony, wyjechała do Polski w 1953 roku. Pozostali ostatni Bohatyrowicze i dworek Strzałkowskich, kupiony przez sowieckiego generała i porzucony. Stoi z pękniętym sercem, zaniedbany. Biedna sierota po czasach wzniosłych i tragicznych.

Pod koniec 2005 r. w Bohatyrowiczach mieszkało już tylko 5 osób – starych i porzuconych. Sami wybrali taki los, bo cóż oni mogą zrobić z dala od swojej ziemi. Autobus i autoławka (sklep w samochodzie) przyjeżdżają tutaj raz na tydzień. Po Strzałkowskich został niewielki dom murowany z pęknięciem przez całą ścianę. Wiatr hula w pustych, zniszczonych pokojach. Były dwór Kamieńskich-Korczyńskich to już tylko fundamenty i kamienna oficyna o ładnych sklepieniach, wynajmowana w lecie wycieczkowiczom. Ściany jeszcze stoją – mają dobry dach. Drewniany dom popada w ruinę. Któż ocali te miejsca? Któż tchnie w nie życie?

[]