„…znakomity znawca spraw finansowych” , „…wybitny fachowiec w sprawach finansowych”, „…cieszył się zaufaniem finansjery zagranicznej”, „…był autorem znakomitego programu finansowego dla Polski’, „ …pierwszorzędny organizator życia gospodarczego […], człowiek wielkiej wiedzy i mądrej rady” etc., etc.
Takie opinie o Janie Kantym Steczkowskim czytamy we wspomnieniach pośmiertnych (Czas 1929 nr 239, Nowy Dziennik 1929 nr 243).
A ja mam wątpliwości, obserwując zarządzanie przez niego swoją własnością. Jeszcze w końcu I dziesięciolecia XX w. był właścicielem majątku rolnego o pow. 518 ha w Kopaczyńcach w pow. Horodenko. Na początku Polski niepodległej właścicielem tegoż staje się niejaki Włodzimierz Ostrowski, a Steczkowski w księgach adresowych z tego okresu figuruje już jako właściciel mniejszej posiadłości (361 ha) w Korzeniowie pow. Ropczyce. Majątek ten około 1929 r., oszacowany na pół mln zł, zapisuje testamentem Polskiej Akademii Umiejętności, z czego po sprzedaży większość kwoty zostaje zajęta na rzecz spłaty długów Steczkowskiego. W sumie ładny gest w stronę społeczeństwa. Niemało i to, co zostało, no i jeszcze darowizna obrazów oraz dzieł sztuki na rzecz Muzeum Narodowego. Jakie jednak były powody, że gestor „zapomniał”, iż połowa majątku nie należała do niego w chwili sporządzana testamentu? Tym bardziej, że zgon nie nastąpił nagle. Kilka lat wcześniej Steczkowski już chorował, ograniczył aktywność zawodową i mieszkał na stałe w Korzeniowie, a zmarł w lecznicy „Salus” dr Bernarda Kupczyka w Krakowie, wskutek „sklerozy mięśnia sercowego” (Nowy Dziennik 1929 nr 239). W sumie, czyny podważają opinię wyrażaną we wspomnieniach pośmiertnych, nawet jeśli przyjąć zasadę, że o zmarłych "tylko dobrze, albo wcale".