Powstanie w Kampinosie
Jacek Tomaszewski
Przed powstaniem
Do puszczy dochodziły wieści o manifestacjach na Placu Zamkowym z 1861 r. Wtedy Kongresówka pogrążona w żałobie zaczęła ubiegać się do Boga o ojczyznę poprzez ofiarę Mszy Świętej czy śpiew narodowych pieśni. Nabożeństwa odprawiane były w miastach i wsiach. A przecież było to wielkie niebezpieczeństwo. W Błoniu i w Sochaczewie wielkie tłumy śpiewały „Boże coś Polskę” i „Z dymem Pożarów…” Kornela Ujejskiego, 1 i 2 kwietnia 1861 r. Coraz bardziej wzmacniał się ruch konspiracyjny. Podczas odpustów na wsiach rozdawano odezwy i obrazki patriotyczne. Uczniowie Szkoły Powiatowej Ogólnej w Łowiczu śpiewali w kościołach pieśni zakazane.
A zdarzył się też casus, który zdumiał wszystkich, że proboszcz z Grodziska, ks. Świątkowski, dostał pogróżki od „Rady Czterdziestu” za to, że w Warszawie nie wziął udziału w nabożeństwie za poległych. Nie wiadomo, co to był za podmiot, ale prawdopodobnie znajdował się wśród niej wikariusz tamtejszej parafii. Tak ksiądz proboszcz powiadomił o tym parafian: „Mam was zawiadomić o zamierzonej wielkiej zbrodni 40 osób, a między tymi i ten, który chleb mój spożywa (wskazując na zakrystię kazał się domyślić wikarego), godzą na moje życie i chcą mnie zamordować za to, że nie odprawiłem nabożeństwa za poległych w Warszawie. Po mojej śmierci znajdziecie ich nazwiska w książce zapisane, ale Bóg sprawiedliwy i miecze jeszcze nie stępione, pod którymi ich głowy z karków spadać będą!”.
„Śpiesz do Kampinosu”
Komitet Centralny Narodowy w 1862 r. jako główny punkt koncentracji powstańców wyznaczył Puszczę Kampinoską – ogromny obszar leśny leżący blisko stolicy. Później puszcza stała się miejscem gromadzenia broni i ludzi. Zawiadywał tym wszystkim naczelnik Warszawy, członek KCN, płk Zygmunt Padlewski.
Zima 1863 r. była bardzo łagodna. Powiadano: „Wielopolski wyrachował, że nas zmrozi w lesie, a tu Pan Bóg się zlitował – wiosnę w styczniu niesie!”
„Branka” w nocy z 14 na 15 stycznia służyła do rozbicia konspiracji. Jej autor – margrabia Aleksander Wielopolski – pisał, że ma ona „usunąć z kraju elementy burzliwe, do niespokojności i anarchii podniecające, które najbardziej po miastach się rozwinęły”. I uciekło ok. 1500 osób, młodych „warszawiaków”, do puszczy.
Do Kampinosu 17 stycznia przybył Zygmunt Padlewski. Swój sztab miał w dworze właścicieli majątku Kampinos, Łaszczyńskich. Tam wraz z Janem Baszyńskim, nadleśniczym kampinoskich lasów rządowych, co dawało orientację w terenie oraz Leonem Romanowskim, jego krewnym tajnie obradowali. Padlewski był również naczelnikiem województwa warszawskiego i to stąd też padały wytyczne na całe województwo. Jadwiga zd. Łaszczyńska, mieszkająca w dworze, chętnie przyjmowała Padlewskiego i była bardzo zaangażowana w politykę powstańczą. Współpracowali także proboszcz ks. Sylwester Smoleński, prałat kolegiaty łowickiej, wikary ks. Kazimierz Skibiński, ale i mieszkańcy Kampinosu, a także Górek Kampinoskich. Organizowano oddziały. Przygotowywano młodzież, przekuwano kosy na sztorc, zaopatrywano się nawet w drągi, ale i tak byli słabo ubrani, a żywności nadal brakowało. Zygmunt Padlewski już następnego dnia po przybyciu ruszył z oddziałem 500 ludzi na Płock, gdzie planował dotrzeć w nocy 22/23 stycznia. Przemieszczanie było utrudnione, bo najpierw pasy bagienne podczas łagodnej zimy były ciężkie do przebycia, a potem podczas przeprawy przez Wisłę wielu ludzi potopiło się pod pękającym lodem. Niektóre źródła podają, że nawet wprowadzeni w błąd Rosjanie mieli pomagać oddziałowi Padlewskiego w przejściu przez Wisłę.
Namiestnik Królestwa Polskiego Książę Konstanty wydał rozkaz ujęcia grup powstańczych zmierzających ku Secyminowi nad Wisłą. Wojsko płk Bremzena miało zepchnąć je „w kąt” jaki tworzyły rzeki Wisła i Bzura. Szczęśliwie udało się wymknąć zanim dotarł nieprzyjaciel, wyłącznie spóźnieni zostali straceni przez Rosjan.
A ci, którzy zostali w Kampinosie śpiewali pieśń nieznanego poety:
Hej rodacy, kto u wroga
Nie chce szukać losu,
Komu święta wolność droga,
Śpiesz do Kampinosu.
Bitwa pod Budą Zaborowską
Jarosław Dąbrowski, osadzony w Cytadeli „członek KCN, „czerwony”, wraz z Bronisławem Szwarce dogadali się w sprawie planu ucieczki z więzienia. W prawosławne święta Wielkanocne spodziewali się głębokiej celebry tych świąt w kieliszkach przez rosyjskich strażników. Kontaktowali się z powstańcami poprzez narzeczoną Dąbrowskiego Pelagię Zgliszczyńską, która go odwiedzała. Dostarczono mu przez nią rewolwer oraz mapę Cytadeli i północno-zachodnich okolic Warszawy. Zgliszczyńska przekazywała wszystkie informacje od KCN do Dąbrowskiego i odwrotnie. Wręczyła także władzy powstańczej plan ucieczki. Prosił on w nim o konie przy Marymoncie i aby między Bielanami a drogą z Warszawy do Sochaczewa był oddział powstańców, z którym Dąbrowski ucieknie wraz z więźniami. Powstańcy mieli w nocy podejść pod Cytadelę. „Czerwony generał” chciał także wysadzić budynek więzienia w powietrze, ale na to KCN się nie zgodził. Do tej operacji wyznaczono oddział „Dzieci Warszawy” mjra Walerego Remiszewskiego. Jego skład tworzył się przez dowożenie, zaplombowanymi wagonami z zaangażowanymi w konspirację konduktorami, młodzieży z Puszczy Kampinoskiej do Lipkowa, gdzie go w pobliskim folwarku uzbrojono. Byli to ochotnicy, młodzi rzemieślnicy z Warszawy, studenci, uczniowie, a także puszczańscy chłopi.
Jednak plan Dąbrowskiego się nie powiódł. Rosjanie odmówili sobie szalonego wyskoku w świątecznym nastroju. Remiszewski w zaistniałej sytuacji dostał rozkaz cofnięcia się w głąb puszczy. Ponadto gen. Krüdener otrzymał rozkaz przeszukania lasu w Babicach, gdzie rzekomo zebrała się grupa powstańców. Ruszył w dwie kompanie wołyńców, ze szwadronem huzarów i sotnią kozaków, których liczba wahała się od 500 do 1000.
Remiszewski dostał wiadomość o zbliżającym się wojsku carskim. Zatrzymał się pod Budą Zaborowską i zajął pozycję obronną. Krüdener dostał wiadomość o powstańcach, potwierdzoną „pod batem” przez spotkanego woźnicę. Dnia 14 kwietnia ok. godz. 13:00 zaczęła się bitwa. Skończyła się klęską Polaków.
Strasznie się broniły… Słyszałem, jak oficer krzyczał: - Zdaj się na pardon! - ale one tylko głowami trzęsły, że nie…
Remiszewski zginął. W dniu walki był bardzo chory, podczas bitwy siedział na pniu drzewa. Jest kilka wersji jego śmierci, jedna z nich głosi, że major został przebity spisą, która po drodze trafiła na złoty zegarek na dewizce. Potem zegarek ten zażyczył sobie obejrzeć podczas składania raportu przez kpt Procenko car Aleksander II.
Na miejscu bitwy, we wspólnym grobie, ustawiono drewniany krzyż, a następnie metalowy, z 76 ćwiekami symbolizującymi poległych powstańców w kwietniowych walkach. Mówiono, że jest tam także kobieta, piękna i młoda, która przebrana za mężczyznę walczyła wraz z powstańcami.
„Kobiety czołgają się po tym cmentarzysku. Szukają swoich. Proszą Boga, by nie znaleźć. Słaby jęk… Żyje! Dźwigają ostrożnie, poją… westchnął. Umarł na rękach rodaków.”
Niedobitki oddziału Remiszewskiego długo błąkały się po Puszczy Kampinoskiej. We wsi Górki w 1984 r. runęła Sosna Powstańców. Pełniła funkcję szubienicy - na niej carscy kozacy wieszali powstańców spod Budy Zaborowskiej wyłapanych w Górkach, Starej Dąbrowie. Teraz jest podparta rusztowaniem i pełni funkcję pomnika. Jest charakterystyczna, bo jej konary wygięte są ku dołowi od ciężaru powstańców.
[]