[attachment]Szkoła w Pieniakach..jpgPrawie 15 lat poświęciłem na różnorodne działania wspierające Ukrainę w dążeniu do jak oni to nazywają "normalności", byłem inicjatorem nawiązania współpracy z rejonem halickim, gościłem tamtejszych samorządowców i biznesmenów, jeździłem z konwojami "Wschodniej Misji Miłosierdzia", organizowałem w Polsce praktyki studenckie dla studiujących slawistykę na uniwersytecie w Stanisławowie itp. Motywacją do tych działań były wspomnienia naszej Mamy, która w rzadkich, bo rzadkich chwilach, odrywania się od bieżących kłopotów, jakie Jej sprawiałem, opowiadała o swojej młodości. O czasach, kiedy jako świeżo upieczona absolwentka Seminarium Nauczycielskiego we Lwowie Maria Szczęsnowicz, została zatrudniona w szkole powszechnej w Brodach. Tam zdobywała doświadczenie, które zaowocowało powierzeniem jej kierowanie szkołą w Pieniakach. Nie ustaliłem, iluklasowa była ta uczelnia, ale z opowieści Mamy wynikało, że zatrudniony był w niej również nauczyciel – Rusin, którego Mama brała w obronę, przed zakusami z inspektoratu nauczycielskiego w Brodach, żeby go z zawodu ekskludować z powodu jego działalności w Proświcie «Просвіта”. Z tego powodu czyniono nawet naszemu Ojcu pełniącemu odpowiedzialne funkcje w administracji majątku Cieńskich - wymówki ‘” Stachu coś się twoja Maryna za ukraińskim nacjonalistą za bardzo ujmuje”. Kiedy byłem z żoną i siostrą pierwszy raz w miejscowości, w której uczyła, to spotkaliśmy jeszcze liczne grono uczennic i uczniów naszej Mamy, którzy na wieść, iż przyjechały dzieci ich dawnej nauczycielki – zaczęli płakać ze wzruszenia, mówiąc, że czas spędzony w szkole, był jednym jasnym okresem w ich życiu. Pamiętali naszą Mamę dobrze, że uboższym dzieciom z własnych pieniędzy kupowała zeszyty i przybory szkolne, a nawet słodycze, że się o nich troszczyła, a także i to, że jak ktoś za bardzo rozrabiał, to potrafiła solidnie przetrzepać linijką po rękach. Potem nastały straszne czasy. Nie mam złudzeń, że Jej uczniowie nie uczestniczyli w zbrodniach, do których popchnęła ich narkotyczna ideologia. Pewnie z tymi, którzy byli najbardziej aktywni, rozprawili się sami Sowieci, wywożąc ich na Sybir, a reszcie zgotowali piekło na ziemi… i patrzyłem na te staruszki i staruszków przez magiczne okulary naszej Mamy, kiedy Ona była młoda, a dzieci miały jasne twarze, nawet wtedy kiedy dokazywały. Równolegle do działań, o których wspomniałem, czułem się w szczególnym obowiązku - upominania się o pamięć ofiar ludobójstwa popełnionego przez ukraińskich nacjonalistów. Myślę, że kierowałem się nie tylko wymordowaniem przez nich rodziny siostry Ojca, ale również odpowiedzialnością naszej Mamy za tych z Jej wychowanków, którzy w tym uczestniczyli i za tego nauczyciela- ukraińskiego szowinistę, którego przed wyrzuceniem ze szkoły ochroniła. Pierwszym artefaktem, odnoszącym się do działalności nauczycielskiej naszej mamy, jest załączona wineta poparcia narodu amerykańskiego, przez polskie szkoły w 150 rocznicę Deklaracji Niepodległości USA .