Strona rodzinna Czekanowskich - http://www.genealogia.okiem.pl/czekanowski.htm
Profesor Jan Czekanowski - viewtopic.php?f=37&t=2144
Fragment książki Jana Czekanowskiego: "W głąb lasów Aruwimi - dziennik wyprawy do Afryki Środkowej"
"W głąb lasów Aruwimi" - obejmuje okres od początku grudnia 1907 roku do końca marca roku następnego. Dotyczy zatem podróży z Ruandy do Fort Portal, stolicy królestwa Toro w brytyjskim Protektoracie Ugandy, a dalej północno-zachodnimi stokami masywu Ruwenzori w głąb lasów dziewiczych dorzecza Aruwimi, przez Fort Beni, Mawambi, Avakubi i Nepoko do Irumu. Długość tej trasy wynosiła 357 godzin drogi pieszej, czyli około 1700 km. Przebyto ją w ciągu 61 dni marszu karawanowego i 5 dni jazdy łodzią wzdłuż zachodniego wybrzeża jeziora Edward-Nyanza. Resztę czasu, to znaczy 66 dni, zajęły badania prowadzone w miejscach przeważnie bardzo krótkich postojów. Tylko w Fort Portal, gdzie miałem wyjątkowo dogodne warunki pracy oraz w ciągu kilku dni niedomagałem, zatrzymałem się 18 dni. Ponadto reorganizacja karawany i przygotowanie wyprawy na południowe rubieże Sudanu oraz przejęcie zapasów, pozostawionych na tę wyprawę przez ekspedycję powracającą do Europy, zatrzymało mnie 8 dni w Irumu.
Główne zadanie tej drugiej części wyprawy polegało na nawiązaniu kontaktu z Pigmejami, antropologicznym zbadaniu ich oraz na wyjaśnieniu stosunków etnicznych południowej części międzyrzecza Nilu i Konga. Najważniejsze w tych sprawach było wyznaczenie granicy między szczepami sudańskimi napierającymi od północy i plemionami rodziny lingwistycznej Bantu, spychanymi w głąb lasów dziewiczych ku południowi.
Nawiązanie bliższego kontaktu z krajowcami umożliwiło dokładne zaznajomienie się z techniką eksploatacji kolonialnej Niezależnego Państwa Kongo. Pozwoliło ono na stwierdzenie, że owa technika nawiązuje bardzo ściśle do dorobku organizacyjnego Zanzibarytów, wypartych ze swoich placówek wskutek orężnego zwycięstwa Europejczyków. Okazało się przy tym, że ekspansję zanzibarskich Arabów cechują uderzające analogie do podbojów skandynawskich Germanów, mimo tak wielkiego odstępu czasu, jaki oddziela te dwie eksplozje etniczne, wybuchłe w tak odmiennych warunkach. Dokładniejsze zdanie sobie sprawy z osiągnięć Zanzibarytów na obszarze ich ekspansji unaoczniło, że stworzenie wielkiego kontynentalnego imperium (obejmującego miliony km kwadratowych) może być dziełem zaledwie kilku dziesiątków zdecydowanych i odważnych ludzi obdarzonych talentem organizacyjnym, nie wymaga zaś bynajmniej oparcia się na masach ludności najeźdźczej. Ani malutki Zanzibar, ani też słabo zaludniona Skandynawia nie były w stanie na zdobyte obszary wyrzucić licznej rzeszy osadniczej. Jak się okazuje, nie było to zupełnie potrzebne. Na Czarnym Lądzie osadników zastąpiła nowa formacja społeczna, stworzona przez Zanzibarytów z podbitych autochtonów, olśnionych cywilizacją arabską. Tego Europejczycy dokonać nie zdołali i stanowią dotychczas nawarstwienie zupełnie obce ludności Afryki środkowej.
W ciągu drugiego, czteromiesięcznego okresu prace eksploracyjne kolumny antropologiczno-etnologicznej opierały się o punkty etapowe naszej ekspedycji w Kazindi, w Forcie Beni i w Irumu (na terytorium Niezależnego Państwa Kongo) oraz o ośrodek administracyjno-handlowy Fort Portal, w królestwie Toro w Protektoracie Ugandy. Tam korzystałem z gościnności władz brytyjskich i misji o. o. białych, którzy oddali mi do dyspozycji swoje archiwum. Osiemnastodniowy pobyt w tej stolicy, kontakt z królem piszącym historię swojego kraju, informacje udzielone przez misjonarzy i wywiady przeprowadzone z kupcami pozwoliły mi na należyte ustosunkowanie się do obserwacji własnych oraz na zdanie sobie sprawy z odrębności angielskiego systemu eksploatacji, opartej na gospodarce pieniężnej, nie zaś na świadczeniach naturalnych gospodarki pańszczyźnianej, jak w Niezależnym Państwie Kongo. Ta część dziennika wyprawy, poza jednym dłuższym pobytem w Fort Portal, dotyczy okresu najbardziej forsownych marszów przez lasy dziewicze, na szlakach w znacznej części zdezorganizowanych przez bunty krajowców. Wskutek tego była to najbardziej urozmaicona część wyprawy, wymagająca największych wysiłków. Wielkim jej osiągnięciem było przy tym przeprowadzenie karawany bez strat w ludziach, nie licząc oczywiście ewentualnych, zawsze śmiertelnych, zakażeń śpiączką, gdyż te ujawniły się dopiero później.
Profesor Jan Czekanowski
Mapka podróży Jana Czekanowskiego
[za - Jan Czekanowski "W głąb lasów Aruwimi - dziennik wyprawy do Afryki Środkowej"]Sporo zdjęć z afrykańskiej wyprawy Jana Czekanowskiego na stronie: http://www.latarnik.idkonsult.net/read.php?id=657
Nadesłał Ludwik