Zanim napiszę do CAW prosząc teczkę mojego dziadka, muszę ustalić choć trochę konkretów.
Przeszukałam wiele rekordów http://www.straty. Nie ma mojego dziadka, ale: wielu innych mieszkańców Kamionek Wielkich i okolicy trafiło do niemieckiej niewoli w 1939. Zazwyczaj nie ma wpisanej jednostki jeńca. Kilku-kilkunastu ma wpisaną: 49pp, inni - kolumna sanitarna, saperzy, ktoś w artylerii, strzelcach podhalańskich, KOP (Korpus Ochrony Pogranicza?).
Poszukałam i poczytałam o walkach w 1939 na Kresach (ale liczę cały czas na podpowiedzi) np .http://www.historycy.org/index.php?s=cc ... 0400&st=15
Skupiłam się przede wszystkim na 49pp i o transporcie żołnierzy na zgrupowanie. Wnioski: Niektórzy żołnierze dostali się do niewoli, a zaraz potem zostali odbici (jak w przypadku 49pp i ataku na bagnety pod Sądową Wisznią - 500 żołnierzy) co wówczas dzieje się z dokumentami? Nawet upodobanie Niemców do porządku nie przyspieszy spisywania ludzi, szczególnie, że na wojnie są ważniejsze zajęcia. A odbici żołnierze raczej rzucili się po broń i do jedzenia, niż w poszukiwanie papierów. Podobno dokumenty się raczej niszczy, gdyby miały wpaść w ręce wroga.
Część żołnierzy się przedarła do Lwowa. Czyli, ta reszta żołnierzy pozbawiona dowództwa, raczej starała się nie dać złapać (jak na filmach) i w końcu wrócić do domu...
Ponoć niektóre jednostki miały być gotowe dopiero 6 września. Żołnierze byli transportowani koleją pod bombardowaniami - a więc niektóre jednostki nigdy nie dotarły na miejsce przeznaczenia. Zapewne gdzieś byli wcieleni i walczyli, ale ...
Mój dziadek był zmobilizowany w 1. rzucie (to było tych "rzutów" więcej?); wieczorem pośpiewali i pogadali w gronie kolegów/sąsiadów; skoro świt dziadek obudził mojego tata (wówczas lat 6) poszwdł na wojnę. Prawdopodobnie dosłownie poszedł, bo do Kołomyi jest godzina -dwie drogi. W Kołomyi są duże koszary i prawdopodobnie tam było pierwsze zgrupowanie/selekcje, czy jak tam się ten etap nazywa. W Kołomyi jest też dworzec kolejowy, więc stamtąd bez problemu zmobilizowani żołnierze byli rozwożeni do właściwych miejsc stacjonowania.
Kiedy mój tato wstał, o normalnej dla dziecka porze, to już była wojna. Nie znaczy to, że rozpoczęły się działania wojenne. Tego tato nie pamięta. Znaczy, że wszyscy mężczyźni poszli na wojnę! Zostali starzy, kaleki, dzieciaki i kobiety. 2-3 dni później babcia wróciła ze szpitala/ z sanatorium. I, zdaje się, wtedy dopiero rozpoczęła się faktycznie wojna. Więc którego sierpnia była ogłoszona powszechna mobilizacja?
Dziadek wrócił do domu jesienią. [Wg pamiętnika pewnego Kołomyjaka (czytałam fragment w internecie) nawet oficerowie byli już w październiku w domu, kiedy sowieckie wojska dopiero się instalowały w koszarach.] Wrócił w mundurze. Niestety, żadnych znaków szczególnych, ani na czapce, ani na mundurze. Żadnych znaczków, kolorów.
Jedno co mój tato pamięta: dziadek był (miał być) na na zgrupowaniu pod Lwowem/ w okolicach Lwowa. Nic nie mówił o walkach, jakby w nich nie uczestniczył. Nie twierdzę, że nie brał udziału w walkach. Bo o wojnie nie opowiadał. O reszcie wojny (1941-45 lub 46), też nie opowiadał. Czasem coś wspomniał.
Uff! niby coś wiem, ale to tak mało konkretne.Chyba jeszcze za mało konkretnie, aby napisać do CAW. Przecież żołnierzy powołanych na wojnę były pewnie tysiące!
Piszę, tu i od razu jakoś systematyzuję wiadomości. Będę wdzięczna za pomoc, sugestie, podpowiedzi i sprostowania.
Pozdrawiam. Jolanta