Cichy, szary, dzień jesienny okolica owiana mgłą. która snuje się po polach, kładzie się po wierzchołkach drzew. pagórkach. otulając ziemię lekkim swoim płaszczem. Cały krajobraz poważny, uroczysty, skupiony, jakby rozpamiętywał, wsłuchiwał się w swoja wielką przeszłość"!...
Bo dolina Krzywopłocka dziś spokojna, zaorana, zasiana to pole chwały polskich legionistów po niej. wśród gradu kul, szrapneli. biegli na wroga nieśli swe życic młode za to. co dla każdego narodu najdroższe... za wolność!
Nieustraszeni, mężni, żołnierze godni Kościuszki i Księcia Józefa. Oni to na nowo wskrzesili sławę polskiego oręża i dowiedli czynem, że nasi męczennicy, którzy gnili w lochach, ginęli na Sybirze, nasi bohaterzy z pod Grochowa. Ostrołęki. Stoczka są nietylko świętością, relikwią, narodu, ale źródłem wiecznie żyjącem, z którego naród czerpie siłę i podniet) do co raz nowych czynów bohaterskich.
Bitwa pod Krzywopłotami. w której brały udział IV i VI batalion Legionów pod majorem Trojanowskim i artylerya Legionów pod komendą kapitana Brzozy. trwała dwa dni: 18 i l9 listopada. Legioniści zajęli pozycyę wzdłuż wzgórza św. Krzyż (z ruinami w lasku u jego stóp. Nieprzyjaciel okopał się w lesie Domaniewickim, dzieliła go od pozycji Legionów duża dolina, którą przerzyna rzeczka Przemsza. z prawej strony tej doliny leży wieś Załęże. Rosyanie mieli siły przeważające, to też gradem kul zasypywali legionistów, mających rozkaz zająć tę wieś.
Pierwszy atak wykonali nasi w nocy z 17 na 18 listopada, brały w nim udział cztery kompanie: porucznika Ludwika, Kordyana, Słoniki, Styki, w rezerwie stały kompanie Lisa i Paderewskiepo. W czasie tęgo ataku padł ranny major Trojanowski, komendę obejmuje kapitan Herwin. Następnego dnia już o 7 rano przychodzi rozkaz atakować. Pierwsza z swych okopów wysuwa się kompania porucznika Paderewskiepo. Nim dostaną się do wsi. muszą przebyć równe, niczem nie osłonięte pole. Biegną — w miarę, gdy ogień się wzmaga, co raz szybciej zdyszani żołnierze przypadają do ziemi, to znów zrywają się. by pędzić dalej. — Nagle rażony dwiema kulami w piersi pada porucznik Paderewski. Okrzyk jego: "Zabili mię"! rozdziera powietrze. Lecz jak przez całe życie stawiał siebie na drugim planie. tak i teraz w chwili śmierci nie myśli o sobie, ale troszczy się o swoich młodych, niedostatecznie wyćwiczonych żołnierzy, boi się, by przerażeni śmiercią komendanta nie poszli w rozsypkę, daje więc ustami konającemi ostatni rozkaz: „pierwszy plutonowy prowadzi kompanie". Ta śmierć bohaterska wystarczy, by odczuć kim był porucznik Paderewski: żołnierzem z krwi i kości, którego marzeniem było służyć w wojsku polskiem! Zostawił po sobie żal nieukojony nawet wśród żołnierzy, którzy oceniali w nim wytrawnego i dbającego o nich komendanta.
Do kompanii zabitego porucznika Paderewskiego dołącza się kompania porucznika Ludwika i obie prowadzone przez kapitana Herwina idą odważnie naprzód, Ginie ich wielu, między innymi podporucznik Medyński, którego odwaga i świetny humor nigdy nie opuszczały, biegnąc do ataku, nucił piosnkę: "Jeszcze jeden mazur dzisiaj", piosnkę te przerwały mu kule! Padają też ranni: podporucznik Szatan. Denocha. młodziutki 17-letni legionista Zielonka. Kompania porucznika Lisa traci trzecią część swego składu, mnóstwo rannych i zabitych pokrywa pole.
Wreszcie kapitan Herwin na czele plutonów: Łubieńskiego. Małego. Kwiatka, dociera do końca wsi, ale tu ponosi znaczne straty, pada 10 zabitych i kilkunastu rannych legionistow z kompanii wiedeńskiej, zmuszony jest cofnąć się do środka wioski, gdzie pod silnym ogniem nieprzyjacielskim półkompania Ludwika zaczęła się okopywać. Lecz oto należy zbadać, z jakiego punktu głównie skierowany jest ogień: Kapitan Herwin i podporucznik Lubieński wychodzą na zupełnie otwartą łąkę i lornetują pozycye moskiewskie. A karabiny maszynowe wrogów, jakby urażone pogardą dla skuteczności ich ognia, obrzucają śmiałków chmarą kul. aż się ziemia w kolo nich zakurzyła, wszyscy patrzą z przerażeniem, czekając niechybnej katastrofy — wreszcie kapitan Herwin i podp. Lubieński odwracają się, wkładając z całym spokojem lornetki do pochew i wracają do okopów. Teraz legioniści zasypują moskali huraganem kul, ale ci nie słabną. Przychodzi rozkaz, by Legiony wycofały się. Odwrót ich osłania artylerya, która okryła się dnia tego wielką chwałą — małe armatki niosły straszne spustoszenie w szeregach rosyjskich, raz wraz pękały pod okopami nieprzyjacielskimi zręcznie rzucane granaty i siłą swego ognia zmusiły ich piechotę do milczenia.
Bataliony, po wycofaniu, zebrały się w lasku u stóp góry - Święty Krzyż. Sanitaryusze pracują w pocie czoła, moc rannych i zabitych na 440 legionistów, biorących udział w bitwie, padło rannych i zabitych 177.
Zwłoki zabitych złożono na wozie i przewieziono na cichy wiejski cmentarz w Bydlinie. I tak, jak tych ludzi łączyło za życia jedno wielkie ukochanie sprawy, dla której zginęli, jedna dola żołnierska, jedne trudy, radości i cierpienia, tak też połączył ich na wieki jeden wspólny grób.
Nad grobem szemrzą cicho brzozy, szumi wiatr, i często przylata myśl stęskniona tych. których najdrożsi tu pogrzebani. Śpijcie spokojnie bohaterowie! dobrze Wam leżeć w polskiej ziemi. Przygarnęła Was ta matka serdecznie - najlepszych swych synów!
Bibliografia
Jednodniówka pamięci 29 listopada 1930 r. i Bitwy pod Krzywopłotami w listopadzie 1914 r.. Wyd. 1915. za: SBC