Okej, no dobrze, przepraszam za posługiwanie się wulgaryzmami. To rzeczywiście nieładnie. Nie zmienia to faktu, że ankieta jest tendencyjna i przywodzi na myśl różnego rodzaju plebiscyty z tzw. poprzedniej epoki. Coś w stylu: "Głosować można dowolnie, ale pierwsze miejsca są już zarezerwowane, bo to oczywiste, że większość i tak wskaże tow. Bieruta." Miałem nadzieję, że ten etap nasz biedny naród ma ju
JP II rzeczywiście nie jest i pewnie nigdy nie będzie dla mnie wielkim autorytetem. W kontekście całej sprawy posługiwania się przeze mnie wyrazem na "d" chciałem przy tej okazji zauważyć, że wielu ludzi, którzy deklarują uwielbienie dla JP II, notorycznie używa w języku codziennym znacznie gorszych wulgaryzmów. Co więcej, ich zachowania, traktowanie innych i ogólnie postawa życiowa też pozostawiają wiele do życzenia. Nie zachodzi zatem prosty związek (co kol. Marcin niedwuznacznie sugeruje): brak uwielbienia dla papieża = niski poziom kultury i umysłowy = brzydkie wyrazy w mowie i w piśmie. Owszem, zaryzykować można i przeprowadzić dowód twierdzenia odwrotnego. Prawdą jest, że większość społeczeństwa polskiego to ludzie deklarujący przynależność do Kościoła katolickiego. Prawdą jest, że większość katolików uznaje JP II za autorytet. Prawdą jest, że większość społeczeństwa to ludzie prości. Prawdą jest, że ludzie prości posługują się wulgaryzmami (w każdym razie częściej niż osoby wykształcone i wychowane w tzw. rodzinach inteligenckich). Prawdą jest zatem, że zbiór ludzi posługujących się wulgaryzmami i zbiór ludzi, dla których JP II jest autorytetem, pokrywają się. Innymi słowy ludzie uznający JP II za autorytet przeklinają i są na niskim poziomie. Quod erat ad demonstrandum.