Zakutynce, wś nad rzeką Synhajówką, pow. berdyczowski, w 1 okr. pol, gm. Puzyrki, o 14 w. od Berdyczowa, w pobliżu droga pocztowa z Białopola do Berdyczowa, ma 516 rak, W 1861r. było tu 417 mieszkańców, 1107 dziesięcin. Posiada cerkiew p. w. Pokrowy N. M. P., z drzewa wzniesioną w zeszłym wieku i uposażoną 39 dzies. Do par. należy wś Gadomczyki (o 1 wiorstę). Własność Wyleżyńskich. [SGKP]
"Była to rezydencja nie mająca bynajmniej charakteru dawnych wielkopańskich dworów wołyńskich. Położona wśród stepów, bez żadnej prawie zieloności, otoczona parkanem, a raczej murem z dzikich kamieni, z obszernemi po boku stajniami i psiarniami, miała raczej wygląd tymczasowego obozowiska. Nie mniej jednak pod nizkim dachem zakutynieckiego dworu była wielka obfitość darów Bożych i z całą serdecznością podejmowano tam gości. Bynajmniej tu jednak nie sadzono się na elegancję. Cała służba składała się ze starych, posiwiałych w obowiązkach dworskich wąsatych kozaków i młodych zwinnych kozaczków, wszędzie się kręcących i co chwila dosiadających stepowych koni. Odznaczał się pomiędzy nimi, znany w szerokiej tamtejszej okolicy, dzielny Ułasek, szczwacz nad szczwacze, o tężyźnie którego cuda rozpowiadano. Pomnieć bowiem należy, że Zakutyńce były jakby drugą stolicą głośnej i właśnie w owej epoce w pełni rozkwitłej bałagulszczyny (zob. bałaguła), której sąsiednia Biczowa była główną stolicą. Goszcząc wtedy dni kilka w Zakutyńcach, przypatrzyłem się dobrze owemu nowemu i tak dla mnie nieznanemu sposobowi życia, czego nigdzie na Wołyniu nie spotykałem. Od rana do wieczora sport pod różnymi postaciami, ale w formie zupełnie odmiennej od dzisiejszego, a zatem wyprowadzanie koni, przeskakiwanie niesłychanie wysokich barier i rowów, prezentowanie jakichś słynnych chartów, nieustanne strzelanie kulą ze sztućców do tarcz lub do gołębi, obsiadających masami wszystkie dachy dworskie i niejako hodowanych w tym celu, jakieś karkołomne sztuki i popisy panów i kozaczka Ułasa i jego licznych towarzyszów, bezładne i nie mające sensu anegdotki i różne znane opowieści kilku rezydentów, trzymanych tu wyraźnie dla rozrywki samego pana i jego gości. Z pewnością bowiem nikt tu od dawna nie dopuścił się anachronizmu przeczytania jakiejbądź książki. Nigdy zaś w Zakutyńcach nie widziałem żadnej gazety lub czasopisma. Gospodarz i jego goście, jeśli nie wyciągali w pole z chartami, to zajęci byli po pokojach grą komercyjną w karty, lub prowadzili pustą gawędę, siląc się na dowcip pomiędzy sobą, lub z zidjociałymi rezydentami, nakręconymi jak katarynki, bo ich właśnie do tego trzymano. Ale za to jakie tu były świetne wyprawy myśliwskie z chartami! Podziwiałem je nieraz, gdy przeciągały z owego obszernego dziedzińca zakutynieckiego, gdy zaś udało się uszczuć kilkanaście zajęcy lub lisów, a tym bardziej sforsować wilka w stepie — jakież to były głośne i barwne opowiadania tych pp. bałagułów, którzy w towarzystwie damskim, a broń Boże jeszcze we fraku, byliby literalnie jakby okradzeni. Unikali bowiem wszelkich zebrań, gdzieby się cokolwiek żenować wypadało". [Dunin-Karwicki J., Z moich wspomnień t. IV, Warszawa 1904, s. 221—2]
Adam Wyleżyński z Zakutyniec był dowódcą oddziału kozackiego w Powstaniu Styczniowym