Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Podrabianie dokumentów i bieda galicyjska

3.10.2018 00:28
Korespondencya.
(0ryginalna korespondencya „Przegl. sąd. i adm.")
Tarnów 25 września I877.

Jeszcze przed kilkoma miesiącami odbyła się w tarnowskim Sądzie obwodowym rozprawa karna, rzucająca jaskrawe światło na emigracyą chłopską i na oszustów grających w niej rolę. Warta więc podać fakt do publicznej wiadomości.
W dniu 11 czerwca 1876 roku Józef i Michał Pruchniccy, synowie Walentego Pruchnickiego, włościanina z Gąsówki, pierwszy 19 drugi 14 lat liczący, podczas nieobecności ojca swego w domu zabrali z kufra tegoż pieniądze w ilości 400 złr. tudzież swoją własną gotówkę w ilości 22 złr. i opuścili potajemnie dom rodzicielski w zamiarze wyemigrowania do Ameryki. Przybywszy do Tarnowa, starali się oni, a mianowicie starszy Józef Pruchnicki 0 świadectwo legitymacyjne na dalszą podróż a gly takoWego dostać nie mogli, zamyślali już powrócić do ojca, gdy wtém nieznajomy im dotąd Jan Grabiec podsłuchawszy ich rozmowę oświadczył, że im wyrobi świadectwo, jeżeli mu za takowe zapłacą, co mu téż oni przyrzekli. Następnie przyniósł im rzeczywiście świadectwo niby przez zwierzchność gminy Gąsówki wystawione i podpisane przez członków tejże zwierzchności, o których nazwiskach dowiedział się od Pruchnickich, a pozyskawszy sobie tym sposobem ich zaufanie i dowiedziawszy się od nich, że mają pieniądze, zaproponował, że im będzie towarzyszył w podróży i najprzód mówił, że ich odprowadzi do Krakowa, później że do Oświęcima, wreszcie do Hamburga, za co zażądał od nich wynagrodzenia pieniężnego i zapłacenia kosztów podróży tam i napowrót. Pruchniccy przystali na to i zapłacili mu jako wynagrodzenie za towarzyszenie im w podróży najprzód 10 złr., potém 15 złr., za owe zaś świadectwo zapłacili mu 3 złr. Przez resztę czasu pobytu Pruchnickich w Tarnowie Jan Grabiec towarzyszył im ciągle, jadł i pił z nimi na ich koszt, z pieniędzy zaś pruskich, na które oni pieniądze z domu wzięte wraz z nimzmienili, wziął znów od nich banknot 100markowy, a zmieniwszy go w handlu korzennym Leszczyńskiego napowrót na austryackie banknoty, takowe przy sobie zatrzymał. Następnie wyjechali wszyscy trzej z Tarnowa do Oświęcima, rozumie się na koszt Pruchnickich, tam zatrzymali się i przeszedłszy piechotą granicę pruską w pobliżu Oświęcima, w najpierwszéj wsi pruskiej Zabrzegu przy zamierzonéj zmianie pieniędzy na monetę złotą jako podejrzani przytrzymani i do urzędu w Kopciowicach, a następnie do Sądu powiatowego w Oświęcimie wraz z pieniądzmi od Pruchnickich i od Jana Grabca odebranymi odstawieni zostali.
Uwiadomiony telegraficznie o ich przytrzymaniu Walenty Pruchnicki, zgłosił się następnie do tegoż Sądu powiatowego, a gdy oświadczył, że ukarania synów swoich za zabranie mu pieniędzy nie żąda, uwolniono Józefa i Michała Pruchnickich z aresztu. Z pieniędzy odebranych wydano Walentemu Pruchnickiemu trzy banknoty po 100 mark, jeden na 50 mark, 33 talarów srebrnych i 20 złr. w. a.; następnie po odstawieniu Jana Grabca do Tarnowa wydano Walentemu Pruchnickiemu z pieniędzy od Jana Grabca odebranych 47 złr. 12 ct., nakoniec podczas rozprawy głównéj wydano mu z tychże pieniędzy resztę 21 złr. 90 ct. Tym więc sposobem odzyskał on znaczną część zabranych mu pieniędzy.
Rozprawa wykazała, że świadectwo legitymacyjne podrobioném było przez Michała Topolnickiego, pisarza pokątnego. Na świadectwie tém wyciśniętą była pieczęć urzędowa z napisem: „k. k. Militär-Eisenbahn-Arbeits-Commando". Okazało się, że pieczęć tę dostarczył Michałowi Topolnickiemu drugi pisarz pokątny Alojzy Łodziński; wszelako dochodzenie nie wykryło, iżby Topolnickiemu i Łodzińskiemu było wiadomo jaki użytek Jan Grabiec z tego świadectwa zrobić zamierzał i dlatego nie uznano ich spółwinnymi oszustwa.
Jana Grabca skazano więc jako winnego zbrodni oszustwa z §§ 197, 200 u k. na karę 2 miesięcznego więzienia, obostrzonego postem co tydzień. Topolnickiego uznano winnym przekroczenia z § 320 f) u. k. i skazano go na 14 dni aresztu. Łodzińskiego uznano spółwinnym tego przekroczenia i skazano go na 7 dni aresztu. Osobistości zasądzonych są wielce charakterystyczne. Szczególnie Michał Topolnicki wzbudzał oburzenie sędziów swym cynizmem, uśmiechając się bowiem przyznał, że on fałszuje świadectwa na zawołanie, jak mu pieniędzy zabraknie – że kto potrzebuje konia podkuć, idzie do kowala, a kto chce sfałszowania jakiego dokumentu, udaje się do niego.

[Przegląd sądowy i administracyjny 10.10.1877]