Wołodkowiczowie
Karabela z rubinami
Tak jak ich przodkowie, żyli szczęśliwie na Kresach Wschodnich - w krainie legend i dziwaków, sami idealnie w nią wpasowani.
[blok]Zofia i Wincenty Wołodkowiczowie. Tę fotografię otrzymaliśmy z Holandii od Izabelli Hus - Dzierżykray Morawskiej i jej męża Martina, prawnuczki Wołodkowiczów. Jak napisała nam pani Izabella - jej pradziadkowie w młodości uchodzili za bardzo atrakcyjną parę. Gdy jednak robiono to zdjęcie,Zofia Wołodkowicz była po wylewie krwi do mózgu, stąd charakterystyczny wyraz twarzy. (Fot. Archiwum Rodziny Wołodkowiczów)
Mówili, że mają tam jak u Pana Boga za piecem. Rewolucja bolszewicka zmusiła rodzinę Wołodkowiczów herbu Radwan do zmiany adresu. Iwańsk na Witebszczyźnie zamienili na Bydgoszcz. Na zawsze.
Wincenty Wołodkowicz, zanim osiadł z żoną Zofią, baronówną Hartingh w Bydgoszczy należał do najbogatszych ziemian na Białej Rusi. Był właścicielem ponad 75 tys. ha (tzn. 75 tysięcy dziesięcin). Należało do niego ponad dwadzieścia wsi, w tym kilka miasteczek. W swoich dobrach miał tartaki, gorzelnie, wielką papiernię, fabrykę sukna itd. W dworze była elektryczność i ... telefon - wówczas wielka rzadkość. Mieczysław Jałowiecki, którego żona Julia z Wańkowiczów była krewną Wołodkowiczów w swoich wspomnieniach pt. "Na skraju imperium” napisał, że pan na Iwańsku trzymał żelazną ręką swój majątek, podobno sam pensję pracownikom wypłacał...
A skoro już o parantelach mowa - Wołodkowiczowie byli spokrewnieni z najznamietnijszymi rodami kresowymi - Druckimi-Lubeckimi, Tyszkiewiczami, Horwattami itd. Wincenty Wołodkowicz był sędzią honorowym, deputatem szlachty z powiatu lepelskiego i rzeczywistym radcą stanu carskiej Rosji.
W karecie
Dumą Wincentego Wołodkowicza była stadnina koni. We wspaniale utrzymanych stajniach, które obsługiwali chłopcy ubrani w białe kurtki w niebieskie pasy trzymano ponad sto rumaków, z czego sześćdziesiąt wyścigowych, które zajmowały czołowe miejsca na torach m.in. w Petersburgu. Wołodkowicz lubił wyłącznie konie o wroniej maści, najchętniej z białą gwiazdką na pęcinach. Jak zapisał Jałowiecki - "Woronnyje rysaki koniuszi Wołodkowicza były znane w całej Rosji”. Jeśli przedstawiono mu ciekawą ofertę, sprowadzał konie nawet z USA, nie licząc się z kosztami.
- Moi dziadkowie, Wincenty i Zofia opuszczając Iwańsk, zadbali w pierwszej kolejności o konie - ich oczko w głowie. Srebra podobno zakopali w parku, ale w nocy ktoś je wykopał, Meble i obrazy oraz zbiory historyczne i archiwalia, trafiły w ręce Rosjan i Białorusinów. Może są w tamtejszych muzeach, na przykład w Petersburgu. - mówi Elżbieta z Wołodkowiczów Morawska, córka Gustawa i Izabeli z hr. Morsztynów - mieszkająca wraz synem Robertem w Warszawie. Zofia Stulgińska we książce pt. "Gruszki na wierzbie” pisząc o Wincentym Wołodkowiczu, sąsiedzie jej dziadków wspomina, że "Przybył do Warszawy w karecie, na czele wielkiego tabunu rasowych koni”. Dla Polaków znad Wisły ten widok był na pewno zdumiewający. Ale kresowiacy wiedzieli, że nie ma w tym nic dziwnego. O życiu i zwyczajach rodziny z Iwańska od dawna było głośno na całych Kresach.
Wołodkowiczowie byli znani z bogactwa, z wielkiej pracowitości i z ...dziwactw. Jak odnotowali pamiętnikarze zarówno Wincenty, jak i jego żona prowadzili nocny tryb życia. Ich pracownicy musieli się do tego dostosować. W fabrykach i na polach roboty prowadzono właśnie nocą... Ze zdumieniem o tym pisał i Melchior Wańkowicz i Antoni Uniechowski. - To chyba nie dziwactwo, ale konieczność dostosowania się do wymogów funkcjonowania gospodarstwa wymuszało nocne życie dziadków w Iwańsku - przypuszcza jednak Elżbieta Morawska.
Kamienica przy ul. Libelta 10. Ten adres - jako Domu Żałoby - umieszczono w nekrologach Zofii i Wincentego, opublikowanych po ich śmierci w “Dzienniku Bydgoskim”. (Fot. Wojciech Wieszok)
Srebro i złoto
Wielką pasja Wincentego Wołodkowicza, jak i jego synów było też gromadzenie pamiątek z przeszłości. Pod okiem historyka z Krakowa powstała bogata kolekcja. Dla niej specjalnie dobudowano w Iwańsku nowa część dworu, gdzie w oddzielnych salach gromadzono srebro, cenną porcelanę. Był tam m.in. zbiór pasów z fabryki Paschalisa, olbrzymie tace herbowe, karabele oprawne w jaszczurczą skórę, kute srebrem i złotem, połyskujące rubinami.
Od 1914 r. rozpoczęto tworzenie zbiorów muzealnych, do których trafiały przedmioty z nieodległej miejscowości Czaszniki, gdzie na polach bitewnych w 1564 r. ks. Mikołaj Radziwiłł Rudy i Jan Chodkiewicz zwyciężyli wojska Dmitra Szujskiego, a w 1812 r. marszałek Oudinot pokonał L. Wittegnsteina i armię rosyjską. Nic więc dziwnego, że Andrzej Romanowski w książce pt. "Pozytywizm na Litwie” zaliczył Wołodkowicza do "ratowników pamiątek”.
Wincenty Wołodkowicz był długo przekonany, że działania wojenne nie dotrą do Iwańska - bo jak mówił "żyjemy w takiej głuszy, jak u pana Boga za piecem”. Okazało się, że nie miał racji. Wojna zmusiła go do opuszczenia rodzinnej ziemi. Czemu trafił do Bydgoszczy? Kresowiacy najpierw szukali możliwości osiedlenia się w Warszawie, Poznaniu czy Gdańsku. Ale tam było bardzo trudno o mieszkania. Inaczej - w Bydgoszczy. Fakt, iż wielu ziemian z Kresów Wschodnich znajdowała dach nad głową, ściągał tu innych - krewnych, sąsiadów, znajomych.
Wołodkowiczowie zamieszkali na początku lat dwudziestych XX wieku najpierw przy ul. Pomorskiej, potem w kamienicy przy ul. Libelta 10. Tu zmarli. Wincenty w 1927 r. w wieku 81 lat. Rok później jego 75-letnia żona. Rodzina kupiła willę przy ul. Kozietulskiego 6. Tam mieszkał syn Wołodkowiczów Hieronim z ich wnukiem - Henrykiem.
Skuty herb
czytaj więcej
ALBUM BYDGOSKI
21 grudnia 2006 - 18:00
gizela.chmielewska@gazetapomorska.pl
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/ar ... 1221045&Se