Obszar dzisiejszego Grzegorzewa, przez długi czas należał do różnych parafii. Wieś tatarska Afindziewicze, należała w XVIIIw do parafii św. Stefana w Wilnie, był to jednak najdalszy jej zakątek, leżący za Narowami i Jaczanami. Tuż obok, na gruntach leżących dzisiaj po obu stronach rzeki Waki istniała Sołonica, będąca razem z Waką Benedyktyńską (czyli Kowieńską), Maciuliszkami, Kułakowszczyzną i in. terenem parafii starotrockiej. Wciskała się ona wąskim cyplem między parafię świętostefańską a kolejną parafię - nowotrocką, do której należały już Pietuchowo i Landwarów. Okolice rzeki Waka, jak świadczą dawne źródła, były przepiękne. Poniższy materiał mówi o tym, że wieś Afindziewicze (ter. Grzegorzewo) to dar Witolda Wielkiego Tatarom, walczącym z Krzyżakami po stronie litewskiej. Tatarzy wdzięczni za przydzieloną ziemię, trudnili się hodowlą bydła, uprawą roli, garbowaniem skór i transportem furmankami. Tatarzy przybyli na ziemie Litwy za czasów Witolda, który to sprowadził ich w celu ochrony przed najazdami krzyżackimi. W wieku XVII Tatarzy, nazywani Lipkami, uzyskali od króla pozwolenie na dalsze nabywanie ziemi, co dało początek wtórnemu osadnictwu tatarskiemu Nazwa wsi Afindziewicze pochodzi od imienia Tatara Afendi, który był posiadaczem tych ziem.Trudno powiedzieć, dlaczego je otrzymał, prawdopodobnie za bohaterskie walki z Krzyżakami. Przyjęły jednak rodziny tę ziemię i kraj ten jako Ojczyznę swoją a po Unii służąc z oddaniem królowi i całej Rzeczypospolitej. We wspaniałej prostocie umieli Tatarzy Witolda tłumaczyć wdzięczność, kiedy w prośbie do Zygmunta I. w 1519 roku podanej tak się tłumaczyli: „Mamy w sławnej pamięci Witolda, on nam nie kazał zapomnieć o proroku, a my do świętych miejsc oczy obracając, tak Jego Imię powtarzaliśmy, jak naszych kalifów. Na szable nasze przysięgliśmy, że kochamy Litwinów, kiedy w wojnie mieli nas za jeńce, a wstępującym na tę ziemię powiedzieli, że ten piasek, ta woda, i te drzewa są nam wspólne, nasze dzieci wiedzą o nich, a nad słonemi jeziorami (w Krymie i w Kipczaku) wiedzą, że my w waszym kraju nie jesteśmy cudzoziemcami." Dopełniali też Tatarzy obowiązków żołnierzy za Kazimierza Jagiellończyka w wojnie Pruskiej, a nawet we wszystkich napadach Tatarskich nigdy z swoją bracią nie łączyli się i owszem przeciw nim stając. Tatarzy Litewscy tak odpowiadali w 1508. roku rabującym Tatarom ze wschodu. „Ani Bóg, ani prorok, nie każą wam rabować, i nam być niewdzięcznymi, my was mamy za rabusiów, a naszą szablą was pokonywując, zabijamy hultajów nie braci naszych. Siedźcie za Wołgą, póki inne hordy was nie wypędzą. My koło Waki (rzeki noszącej to nazwisko) będziemy krew naszę przelewać za naszych Litwinów, co nas mają za braci". (Dzieła Czackiego, wyd. Raczyńskiego. Poznań 1843. T. III., str. 311) Za Zygmunta I., na przełomie wieków XVI i XVII starostowie zaczęli osady Tatarskie uciskać. Ośmielano się brać kunice (czyli opłaty) od córek Mirzów za zamążpójście. Takie czyny były srogo ganione przez królów i wojewodów. Niestety sypały się też i oskarżenia o czary i złą wolę - co zawsze spotyka tych, którzy posługują się nieznaną mową, językiem, pismem czy religią. Mimo to jednak Tatarzy dalej służyli wojskowo - a Ci znad Waki brali w owej służbie udział. W rejestrze wykonanym w 1690 roku, w Wace Malechowiczach (zapewne chodzi o terytorium Grzegorzewa) zanotowano właścicieli domów:
Adam Bułat
Adam Melech Jabłoński
Dawid Melech Jabłoński
Radzip Jabłoński
Mustafa Januszewicz
Regina Kryczewska Czerniakowa
Józef Mucha
Mustafa Półtarakiewicz
Aleksander Romanowicz
Mustafa Szajbakiewicz
Jak widać już wtedy mieszkały tu rodziny Melechów (co ciekawe "melech" to po hebrajsku król). Na mapie 1859 r. widoczna jest nazwa Afendziewicze, inne mapy i spisy znajdują tu Afondziewiszki, Fendziewicze, Effindziewicze, Tatarkę, Lipniki - najczęściej jednak na mapach i w gazetach występowała nazwa Afindziewicze i zachowała się ona aż do czasu II Wojny Światowej. Po drugiej stronie szosy na brzegiem rzeki Wilii znajduje się wieś Waka Kowieńska (dawniej zwana Waką Benedyktyńską), którą tworzy całość z obecnym Grzegorzewem. Obecnie teren stanowi jedną gromadę ze wspólnymi szkołami, kościołem, przychodnią lekarską, sklepami. Od dawna jednak właśnie przez Wakę Kowieńską szła droga do Kowna, w XIX wieku już brukowana. Z 1784 roku pochodzi obszerny spis parafii diecezji wileńskiej, który pozwala nie tylko dowiedzieć się o własnościach, ale też wyobrazić sobie pejzaże. Można w owym spisie zauważyć, że większość terenu, dookoła dzisiejszego Grzegorzewa posiadał niewymieniony z imienia Dąbrowski. Był nim podwojewodzi smoleński i starosta międzyrzecki Józef Dąbrowski h. Junosza. Zmarł w 1788 roku, prosząc o pochówek u Bernardynów Wilnie. Żona jego - Helena z domu Puzyna - otrzymawszy wielki majątek inwestowała i dotowała liczne dzieła między innymi odbudowała zniszczony jeszcze podczas Potopu Szwedzkiego kościół pw. św. Trójcy w Rudnikach. Miała zapewne wzgląd na to, że było to miejsce znane od dawna, gdyż często zatrzymywali się tam królowie polscy i książęta litewscy podróżując między Wilnem i Krakowem. Jedyny jego syn - Ludwik, marszałek powiatu trockiego - ożenił się z Krystyną Niedźwiedzką i miał dwóch synów z których pierwszy urodził się w Wace w 1830 roku. Wraz z trzecim rozbiorem Rzeczypospolitej rozpoczęły się represje, zniesiono biskupstwo w Wilnie, by je potem przywrócić w innym obszarze, kasowano zakony, zajmowano kościoły, wiele kaplic popadło w ruinę. Cały czas jednak obszar dzisiejszego Grzegorzewo leżał na połączeniu dwóch województw, dekanatów, parafii - jak Konstantynopol na granicy Europy i Azji. Była to też mała „Litwa w Pigułce", można tu było spotkać osoby wszystkich wyznań, stanów i narodowości - od Tatarów, przez Żmudzinów, Polaków, siostry zakonne, braci z zakonu benedyktyńskiego, młyny, karczmy, miejsca dobroczynności, miejsca bogate i biedne, łąki, lasy i zagajniki z ostoją zwierzyny. Idąc, czy jadąc od Wilna droga przebiegała pagórkami, przecinając niewielkie lasy, mając trakt co chwilę piaszczysty, wzbijający tumany kurzu, to znów błotnisty. Wabiły stojące przy drodze karczmy a to po lewej p. Dąbrowskiego, a to po prawej Sióstr Miłosierdzia w Narowach - co wydawać się może dzisiaj dziwne, jednak dawniej zakon ten, ufundowany w Litwie przez Karola Stanisława Radziwiłła już w 1716 roku, miał nieść wszelaką pomoc szczególnie porzuconym sierotom a w szczególności służąc im pożywieniem i w dalszym losie - wychowaniem. Były to więc bardziej półdarmowe jadłodajnie i przytułki niż miejsca gdzie lało się piwo. Z tej karczmy, zwanej „Narówka" widać było o kilkadziesiąt kroków już wieś tatarską, rozłożoną wśród kęp olch nad brzegiem Waki, gdzie rankiem spotkać można było łosie. Podążając w stronę Kowna docierało się w końcu do mostu na rzece Wace i leżącej zaraz za nim Waki Kowieńskiej. Należała ona do Księży Benedyktynów starotrockich. Solidny most „na izbicach" (czyli kwadratowych słupach) po którym przechodził trakt z Wilna zapewniał bezpieczny przejazd. Obok starego już wtedy młyna, istniał tu nowy tartak pracujący na rzecz klasztoru i kościoła, a także kolejna karczma, pozwalająca odpocząć przed dalszą podróżą, lub zasięgnąć wieści od zatrzymujących się kupców. W miejscach takich dochodziło też do lokalnych narad i podejmowania ważnych decyzji. Udział Tatarów z Waki w podejmowaniu obowiązków wojskowych zachowywał się długo. Widać to choćby w spisach jakie informowały o liczbie ludności terenu już w XIX wieku.
1846 folw. Afndziewicze - Mustafa Jasiński - 1 dusza („duszą" określano jednego dorosłego z rodziną)
1846 folw. Afindziewicze (5 dusz męskich, 1 dusza żeńska, 44 dziedziny) - Samuel s. Stefana Melecha, jego bracia: Maciej, major w stopniu spoczynku, Dawid, sztabs rotmistrz oraz siostra Elżbieta
1846 Afindziewicze (92 dz). - Bojazet i Daniel s. Jana, wnuki Jakuba Melecha
1847 folw. Afindziewicze (1 dm., 1 d.ż., 19 dz.) - Mustafa, Jakub, Tamerlan, Felicjanna dzieci Dawida Melecha, sztabs rotmistrza i Chanify z Jasińskich
1847 Afindziewicze (10 d.m., 6 d.ż., 38 dz.) - Stefan i Helena dzieci Samuela, wnuki Jakuba Melecha
Trudno powiedzieć czy mieszkańcy terenów dzisiejszego Grzegorzewa brali osobiście udział w Powstaniach w XIX wieku niemniej ziemia ta doświadczyła też i orężnych strać i przemarszu wojsk. "Rok ów" jak pisał Mickiewicz, czyli rok 1812, odcisnął swoje piętno na okolicach. Z Grodna ciągnął Napoleon wspierany od Kowna oddziałami marszałka Claude Victora-Perrin. Wilno zostało zostało zdobyte od strony Ponar a Bonaparte witany owacyjnie. Niestety rok ów, o czym ani cesarz, ani późniejsi historycy nie wiedzieli, był też rokiem wybuchu potężnego wulkanu Saint Vincent na Karaibach. To właśnie wulkan, a nie brak przygotowania, spowodował zbyt obfite mrozy i śnieżyce, które doprowadziły do klęski wojsk francuskich wspieranych przez licznych mieszkańców okolic Wilna. Smutny odwrót zamienił się w tragedię w grudniu w okolicach Wilna gdy umarło z potwornego głodu i chorób po obu stronach 80.000 żołnierzy. Temperatura dochodziła wtedy do 32 stopni poniżej zera. Jamy mogił, sypanych dopiero na wiosnę, do dzisiaj znaczą lasy również w okolicach Grzegorzewa. Ciężkie warunki wzmogły się w latach kolejnych tak, że rok 1816 był nazwany "rokiem bez lata". Powstanie Listopadowe w okolicach Grzegorzewa miało też swój ważny epizod. 13 czerwca 1831 szybkim i zdecydowanym atakiem zajął pozycję nad Waką na trakcie kowieńskim generał polski Dezydery Chłapowski. Celem jego był atak na Wilno. Dowodził on korpusem wojsk Rzeczypospolitej, lecz działania całej dywizji prowadził Antoni Giełgud. Nie uległ on namowom Chłapowskiego. Zwycięstwo było w zasięgu ręki, lecz Giełgud powstrzymał dzielnego Chłapowskiego przed szybkim dalszym atakiem. W tym czasie do Wilna dotarły posiłki rosyjskie i doszło do bitwy pod Ponarami (zwanej bitwą pod Wilnem) 19 czerwca 1831. Uczestnik tej bitwy Ksawery Bronikowski pisał: "Wczoraj od Waki Benedyktyńskiej lasem nad Wilją, a potem na prawo ułanami, spędziłem tyralierów pieszych i mnóstwo Kozaków". Niestety do uwolnienia Wilna nie doszło a bitwa skończyła się przegraną. Powstanie Styczniowe jest poznane bardzo słabo, choć to ono obudziło prawdziwego ducha walki z zaborcą w narodzie. Znana jest historia potyczki, która została stoczona w Landwarowie, w pobliżu stacji, w okresie, gdy wydawało się że Powstanie Styczniowe upadło. Oddział 80 ludzi, nieznanego bliżej Matuszkiewicza, miał tam starcie 10 maja 1864 roku, a zabity powstaniec został pochowany na cmentarzu w Podmogilnikach(?). Nie znamy większości składu oddziałów powstańczych, możemy się tylko domyślać, że opór przeciwko caratowi był powszechny i praktycznie z każdej wsi ktoś dołączał do walki z najeźdźcą. Niestety zaborca nie szczędził niechęci, a z każdej wsi wybierał do wojska najlepszych synów. Znany jest opis z Brześcia Litewskiego z lat 50-tych XIX wieku gdy w Korpusie Kadetów wydarzyła historia z Melechem - z dużym prawdopobieństwem pochodzącym z Afindziewicz. "Był pomiędzy nami tatar polski Melech, chłopiec już duży, zdolny i odważny. Raz, gdyśmy się spać kładli, Melech dostawszy przypadkiem łyżew przymierzał je i próbował czy potrafi w nich chodzić. Zobaczywszy to służbowy oficer, upomniał go po brutalsku i nazwał mierzawcem (nikczemny). Wstrzęsła się na taką obelgę szlachetna dusza tatara, i płacąc obelgę obelgą, nazwał oficera podłym człowiekiem. Śmiałe odpowiedzi, jako oznaki buntowniczego usposobienia, surowo były karane; nazajutrz też, gdyśmy się zszeregowali przed musztrą, służbowy oficer powtarzając wczorajsze obelgi, wy wołał Melecha przed front i kazał mu pójść do rezerwu. Wiedząc, że go tam bić będą, zemstą uniesiony, rzucił się z karabinem na oficera i byłby go przeszył bagnetem, gdyby inny kadet nie był go odparował. Wzięto pod straż Melecha i osadzono w areszcie, z którego wyszedł dopiero wtedy, gdy już wyrok zapadł. Obciążony kajdanami, otrzymał przed frontem kilkaset łóz. Bili go mocno, tatar jednak nie prosił o łaskę, ani też krzyczał, tylko wołał, żeby mu wody dali. Po egzekucyi, zerwano z niego mundur kadeta, włożyli płaszcz aresztancki i etapami odprawili do robót w fortecy na wyspie Aland". (Na północnym Bałtyku) W XIX wieku w rejonie Grzegorzewa wciąż trwały prace gospodarcze. Rozwinęła się osada Sołonica, 300 metrów na południe od dzisiejszej szkoły (po obu stronach Waki). W 1918 doszło do zrzucenia jarzma zaborczego. I znowu rejon stał się świadkiem starć. Kolejna bitwa rozegrała się na drodze kowieńskiej 22 kwietnia 1919 roku. Tego dnia gdy Józef Piłsudski wydał odezwę do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego deklarując samostanowienie wszystkich narodowości przedrozbiorowej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Rosjanie podjęli atak z trzech stron. Jednak obrońcy obsadzili szereg pozycji. Koło Misjonarki stacjonowały 11 kompania i 9 batalion przeciwpancerny. Podjęli oni atak w kierunku Waki Kowieńskiej odpychając w stronę Kowna 300-osobowy oddział nieprzyjaciela. Włączono się w ten sposób w cały pierścień obrony Wilna. Czas tzw. II Rzeczypospolitej to rozwój gospodarczy. Na terenach folwarku benedyktyńskiego i zaścianku Kunigiszki powstała świetna papiernia. Po północnej stronie drogi wybudowany został akwedukt - czyli sztuczny kanał - pozwalający na doprowadzenie wody do urządzeń, uzyskując znaczny spadek napędzający koła. Ta papiernia zwana Grzegorzewem w przyszłości miała przekazać nazwę całej wsi. Koszmar II Wojny Światowej i komunizmu miał całkowicie zatrzeć pamięć o ludziach dawnych czasów. Oddziały podziemia, wileńskiej Armii Krajowej, działały w każdej wiosce. W 1944 w Wace Kowieńskiej stacjonowały liczące około 4000 żołnierzy oddziały niemieckie, które przeprawiały się tam przez Wilję. 13 lipca walecznością wykazały się oddziały 1 Brygady AK, pod dowództwem kpt. Czesława Grombczewskiego, ps. "Jurand" biorąc do niewoli w tym rejonie 1000 nieprzyjaciół. Niestety w trakcie walk tego dnia pod Krawczunami dowódca poległ a oddział został niedługo aresztowany przez "sojuszników" i wywieziony do Kaługi. Inni którzy później walczyli z reżimem często ginęli w tajemniczych okolicznościach. Rodziny starały się przetrwać, niekiedy żyjąc w ziemiankach w zniszczonych okolicach. Historia dawnych włościan, rycerzy, kupców, karczmarzy, kobiet pracujących na krosnach i całujących codzienny chleb, miała zostać wymazana.
Grzegorzewo na cześć Grzegorza
Grzegorz Kurec urodził się w roku 1868 we wsi Szypki obecna Białoruś. Był synem rolnika Jana Kureca. Grzegorz Kurec nie otrzymał żadnego wykształcenia, był samoukiem. Jako dziecko interesował się mechaniką, zaczynał jako prosty robotnik w kilku fabrykach w Wilnie. Potem praktykował w S. Petersburgu - w słynnej fabryce Putiłow. Prawdopodobnie dwa lata był na stanowisku kierowniczym na Uralu. Po powrocie do Kopian (Kopenai) w roku 1900-1905 ożenił się z Niemką Karoliną Jung, a w roku 1909 urodził się im syn Włodzimierz. Na Wileńszczyznę przyjechał w latach 1910 -1912. Blisko dziesięciu lat był kierownikiem fabryki masy papierowej w Wace później nazwaną Murowaną. Mając bogaty zasób wiedzy, praktyki i pokaźną sumę pieniężną, Grzegorz Kurec zaczął szukać dogodnego miejsca pod własną fabrykę, która mogłaby być zasilana energią wodną. W tym samym roku bez rozgłosu kupił od dyrekcji Lasów Państwowych teren w widłach ujścia rzeki Waki i Wilii i zaczął budowę przy pomocy rodziny i kilku najemnych robotników. Na Wace postawiono niewielką tamę, dzięki której powstał zbiornik wodny. Ten zbiornik wodny połączono niedługim kanałem z fabryką uzyskując 12 metrowy spadek wody do turbin. Drewno do produkcji papieru spławiano Wilią (połączone tratwy), natomiast gotowe wyroby papiernicze wysyłano w świat koleją. Powstaje problem połączenia fabryki z dworcem kolejowym w Landwarowie. Grzegorz Kurec zatrudnia okolicznych mieszkańców do budowy drogi, której długość wynosiła 5 km. Drogę wybrukowano "kocimi łbami" czyli kamieniami, które zbierano z poboczy i pól. Następnie zakupuje standardowe wyposażenie do fabryki oraz projektuje własne modele maszyn, które zadziwiały prostotą konstrukcji. Ponieważ zysk z produkcji był bardzo duży, Grzegorz zakłada spółkę akcyjną i rozpoczął budowę drugiego budynku fabrycznego dla produkcji białej tektury. Żeby zapewnić dostateczna ilość wody i energii przekopał nowy kanał między rzekami Waką a Wilią i zbudował nową większą tamę. Większa z dwóch turbin miała 426 koni mechanicznych mocy. Fabryka mogła produkować 3,5 tony papieru na rok. Uroczysta inauguracja miała miejsce 26 czerwca 1927 roku w obecności biskupa Michalkiewicza, reprezentantów rządu, dziennikarzy i mieszkańców Wilna. "Kurier Wileński" pisał w 1928 roku "Grzegorzewo" jest największą fabryką papieru z ośmiu istniejących w naszym kraju. Energia wodna jest wykorzystywana w bardzo interesujący sposób" W roku 1928 zaczęto budowę trzeciego budynku fabrycznego.Tym razem Grzegorzowi Kurecowi przyszli z pomocą specjaliści ze Stacji Pomiaru Wody w Wilnie. Dokładnie zmierzyli spadek i przepływ rzeki Waki .Zgodnie z tymi pomiarami 5 kilometrów powyżej ujścia Waki wzniesiono nową tamę. Powstały w ten sposób zbiornik wodny połączono z Fabryką kanałem, zbudowanym w latach 1928-1930. Kanał w początkowej części był ziemny, potem biegł na wale, a końcowe 800 metrów stanowił żelbetonowy akwedukt. Głównym nadzorcą budowy był Stefan Starodub, który pozostawił wyciśnięte w betonie inicjały, ku pamięci następnych pokoleń. W 1930 roku fabrykę odwiedził prezydent Ignacy Mościcki. W tym czasie pracowało w niej około 1000 robotników, najczęściej rolników z okolicznych wiosek. Podobno duże wrażenie zrobiły na nim rozwiązania techniczne, a zwłaszcza akwedukt, jedyny taki na terenie Polski. W latach trzydziestych nastąpił wielki kryzys i Kurec nie rozbudowywał już fabryki - poprzestał na modernizowaniu istniejących urządzeń.Ze starych maszyn zrobił nową maszynę do produkcji tektury wielowarstwowej i różnych rodzajów papieru. Grzegorz Kurec wybudował nie tylko fabrykę, ale i domy dla fachowego personelu oraz duży dom dla swojej rodziny, który wznosił się na górce po drugiej stronie kanału. W roku 1936 fabryka produkuje biały karton, kartonowe pudła, papier do opakowań. Przed wojną pracowało tam 300 robotników. Rok 1939 był tragiczny dla wielu przedsiębiorców, właścicieli dóbr i osób polskiego pochodzenia. Wojna, zmiana władzy zmusza Grzegorza Kureca wraz z rodziną do ucieczki do Niemiec, gdzie po kilku latach umiera. Fabrykę zamknięto. 12 lipca 1944 roku cofający się oddział niemiecki, rujnuje i pali fabrykę. Po wojnie w roku 1945 władze sowieckie podejmują się odbudowy fabryki, ponieważ w kraju rośnie potrzeba wyrobów papierniczych. Stanowisko kierownicze obejmuje demisjowany oficer Aleksandr Osipow. Ze wspomnień ludzi starszych wynika, że był energicznym, pracowitym i oddanym dziełu człowiekiem. Uruchomiono produkcję kartonu, opakowań oraz papieru higienicznego. Do roku 1989 był dyrektorem, z sukcesem działającej fabryki. W roku 1990 papiernię prywatyzowano. W roku 1992- staje się Spółką Akcyjną. W 1996 roku fabryka otrzymuje znak jakości "GRITE", którym oznaczono papier toaletowy, ręczniki i serwetki. W roku 2001 stanowisko dyrektora obejmuje Gintautas Pangonis. 2003-2004 r.- produkcję zmodernizowano, otwierają nowe warsztaty obróbki drewna. W roku 2008 po nabyciu nowego warsztatu PM 5, produkcja papieru higienicznego wzrosła trzykrotnie. Ogromny popyt ma karton gofrowany. Rozwija się obróbka odpadów. W roku 2011 zaczyna działać kotłownia biopaliwowa, dająca energię i ogrzewanie całej dzielnicy. Z biegiem lat warsztaty i kotłownie zamieniono na bardziej współczesne. Od roku 2015 grupa przedsiębiorstw działających w fabryce, nosi nazwę "Grigeo".
• Opracowanie "Grzegorzewo", red. Genealogia Polaków, 2019 (Wydawnictwo Jubileuszowe) • Centralne Archiwum Historyczne w Wilnie, S. A., F. 376, nr. 19248, k. 175. • Archiwum Historyczne Litwy w Wilnie, inwentarze majątków w powiecie wileńskim w latach 1847 - 1853 • Czesław Malewski, Rodziny szlacheckie na Litwie w XIX wieku, • Powiaty lidzki, oszmiański i wileński, Warszawa 2016 • Dzieła Tadeusza Czackiego, zebrane i wydane przez Edwarda Raczyńskiego. Poznań 1845 • Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, opr. F. Sulimierski 1890 • Michał Baliński, Starożytna Polska pod względem Historycznym, Jeograficznym i Statystycznym opisana, Warszawa 1846 • Dziadulewicz Stanisław, Herbarz rodzin tatarskich w Polsce, Wilno 1929 • Pamiętniki Polskie wydane przez Xawerego Bronikowskiego t. III, Paryż 1843 • Edmund Callier, Bitwy i Potyczki stoczone przez wojsko polskie w 1831 roku, Poznań 1887 • Metryka Litewska, Rejestry podymnego WKL, Województwo trockie 1690, oprac. Henryk Lulewicz, IH PAN, Warszawa 2000 • Urzędnicy WKL, Spisy, tom IV, Ziemia Smoleńska i Województwo Smoleńskie • Paweł Wlezień, Obrona Wilna - kwiecień 1919 • "Przegląd rzeczy polskich" Paryż, 30.6.1862 • "Dziennik Poznański" 28.10.1897 • "Ojczyzna" dziennik polityczny, literacki i naukowy, 28.5.1864 • "Kurjer Warszawski" 8 kwietnia 1927 • Przeglądarka map: http://maps.mapywig.org • Portal "Mapster": http://igrek.amzp.pl/ • Portal "Genealogia Polaków": https://genealogia.okiem.pl