Opowiadanie z książki z serii "Z kuferka prababci" - cz. III Rok wydania 2020 Autorami są dzieci ze szkół rejonu Płoskirowa (ob. Chmielnicki) na Ukrainie Wydanie sfinansowane przez Fundację "Orlen"
Moja prababcia miała na imię Maria. Urodziła się i wyrosła obok Derażni przy torfowiskach, których rozwojowi niegdyś sprzyjały błota z obu stron rzeki Wilk, która dopływa do Bugu Południowego. W suchych borach, nieopodal babcinej chaty, rosło dużo grzybów wszelkiej maści. Jesienią prababcia chodziła i zbierała je, by potem robić z nich różne przysmaki. Potem tradycję tę przejęła i moja babcia. Na wieczory wigilijne babcia robiła wiele przetworów z grzybów; głównie zupę grzybową, pierogi z kapustą i grzybami. Nie mogło też zabraknąć grzybów z ziemniakami. Jeden z przepisów mojej prababci na pierogi z grzybami zawierał suszone grzyby. Należało wcześniej je namoczyć, a później podgotować. Kapustę kiszoną gotowano przez około 30 minut. I w końcu wszystko, razem z cebulką podduszano na patelni przez kolejne 30 minut. Kiedyś wszystko gotowane było na piecu palonym drewnem, tak więc miało to wspaniały smak. Na tę okazję dziadek przynosił specjalnie drzewo z gałęzi śliwek. Nadzienie doprawiano różnymi dodatkami, studzono i dopiero wtedy zaczynano lepić pierogi. Ciasto też musiało być przygotowane z domowej mąki. Jeszcze w rzece Wiłk było dużo ryb. Na Boże Narodzenie robiono różne dania. Takie jak karp smażony czy w sosie grzybowym. W domu na stole wigilijnym nie mogło zabraknąć kapusty z grzybami nazwanej u nas „tuszoną kapustą"oczywiście bez mięsa. Z opowiadania mojej mamy taką kapustę robiono ze swojej kiszonej kapusty suszone grzyby kurki i cebula, która dodawała daniu smaku.Te receptury w naszej rodzinie przekazujemy z pokolenia na pokolenie. Do rewolucji październikowej w rodzinie było dwanaście hektarów ziemi. Rodzina była duża - pradziadkom pomagali czterej chłopcy oraz cztery dziewczyny. Trzymali dwa konie, dwie krowy oraz owce i świnki. Obok pradziadków Micińskich mieszkały rodziny Buczyńskich, Zawadzkich, Ochockich oraz Łętowskich. Kiedy nadchodził okres Wielkanocy, na tę polską ulicę przyjeżdżał ksiądz z Latyczowa i święcił potrawy. Latyczów to miasteczko, które także ma piękną historię i przepięknie już teraz odrestaurowane Sanktuarium Matki Boskiej Latyczowskiej. Po tak zwanej kolektywizacji, całą rodzinę deportowali na Syberię, a po wojnie rodzina wróciła na Podole. U siostry babci była maszyna SINGER i babci była krawcową. Jeden ze starszych braci był piłkarzem i grał w drużynie piłkarskiej w mieście Proskurow - obecnie to miasto nazywa się Chmielnicki. Babcia zachowała tylko jedną fotografię tej drużyny. Taką to historię mojej prababci i rodziny zapamiętałam z opowieści, nie wszystkie jednak informacje o przodkach się zachowały.