[blok]Trokiele to mała osada, położona 17km na północny wschód od miasta Lidy. Najstarsze wzmianki o Trokielach pochodzą z XV wieku, gdzie znajdował się kościół katolicki majątek ziemski. Duży wpływ na rozwój Trokiel i przyległych wsi, mieli Jezuici, którym te okolice przekazał król Stefan Batory. W tym czasie ziemia należała do szlachty, a chłopi w ramach pańszczyzny uprawiali ziemię majątku. Szlachta w większości była pochodzenia polskiego, chłopi uważali się „za tutejszych” byli katolikami więc opowiadali się zawsze się po stronie Polski.
Po pierwszym rozbiorze Polski, Trokiele dostały się pod zabór rosyjski i rząd carski rozpoczął rusyfikacje tych ziem w tym i ludność zamieszkałą w Trokielach. Próby pełnej rusyfikacji tych ziem, nie powiodły się Rosji aż do dziś. Mimo szantażu, nakładanych kar i zsyłek na Sybir, Polacy zachowali swą tożsamość. Dużą rolę tu odegrał Kościół Katolicki, który był w Trokielach od zawsze i tak jest do dziś. W kościele tym jest cudowny obraz Matki Boskiej, do którego podążały pielgrzymki Polaków co rok w dniu 2 lipca.
W czasie powstań narodowych a zwłaszcza listopadowego i styczniowego, mieszkańcy Trokiel opowiadali się po stronie powstańców, wstępowali do powstańczych oddziałów i wspierali je materialnie. Po upadku powstań za pomoc powstańcom, prześladowano Polaków, zsyłano ich na Sybir i skonfiskowano wszystkie dobra, które znajdowały się w rękach Polaków. Majątek ziemski w Trokielach, został przekazany emerytowanemu carskiemu generałowi i taka sytuacja trwała do 1920 r. Trokiele zostały wyzwolone przez Wojsko Polskie dowodzone przez gen. Lucjana Żeligowskiego, które maszerowało na zdobycie Wilna.
Trokiele wróciły do macierzy i znalazły się w granicach województwa nowogródzkiego. Na wniosek Naczelnika Państwa Polskiego Józefa Piłsudskiego, Rząd Rzeczypospolitej skonfiskował na kresach wschodnich wszystkie majątki, które nieprawnie posiadali przedstawiciele rządu carskiego. Majątek Ziemski w Trokielach został rozparcelowany. W pierwszej kolejności rozdano działki po 20ha ziemi, wszystkim żołnierzom zwalnianym z wojska, którzy brali udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r.
W Trokielach takie działki otrzymały miedzy innymi rodziny: Czeczota, Ziembłowskiego, Żukowskiego, Narkuna, Nowika, Majewskiego i innych. Część ziemi z Trokielskiego majątku otrzymały wsie: Dajnowa, Papaszany, Ejtumy, Mikjance, Marianpol i inne. Resztki pozostałej ziemi po rozparcelowanym majątku, została wystawiona do publicznej sprzedaży. Cena ziemi w Trokielach , była pięć razy tańsza niż w Polsce centralnej. Z tego względu znaleźli się Polacy w Trokielach z okolic Radomska, Łodzi i Piotrkowa Trybunalskiego. W zależności od posiadanych funduszy osadnicy ( tak nazywano nabywców ziemi), kupowali od 2 do 25 ha ziemi. Należy zaznaczyć, że te ziemie były IV i V i w większości zarośnięte krzakami i lasem. Ziemie w Trokielach kupili miedzy innymi Pietrusiewicz, Wsciubiak, Choryń, Nowak, Kabziński, Pietrzyk, Adamczyk, Tokarski, Sipiatowski, Łukaszewicz, Bugaj, Chałaczkiewicz, Murawiec, Merk, Szlenker i inni.
Co zastali w Trokielach nowi przybysze z Polski Centralnej i rezerwiści armii Piłsudskiego? Wszystkie chaty były drewniane, najczęściej jednoizbowe kryte słomą, z dużym wewnątrz piecem który spełniał wiele funkcji; ogrzewał izbę, na nim suszyło się zboże do mielenia w żarnach, spała wygodnie cała rodzina, gotowało się w nim strawę i piekło chleb, a pod piecem w zimie trzymało się kury. W izbie zamiast podłogi było klepisko z gliny, a meble to duży stół, ławy, łóżko i posażny kufer gospodyni.
Na przedwiośniu do izby przyprowadzano owieczki z małymi jagniętami. Trafiały się jeszcze w okolicach Trokiel „Kurne Chaty” to takie domy gdzie nie było komina. Gospodarstwa małe zwykle 5 do 7 ha można było jeszcze w nich spotkać wóz na drewnianych osiach, sochę i drewnianą bronę, a w czasie żniw powszechnie używany był sierp. Całe lato wszyscy mieszkańcy chodzili boso w ubraniu uszytym z materiału utkanego przez gospodynie. W gospodarstwach uprawiali głównie żyto, ziemniaki, owies, grykę i len. Większość kobiet i ponad połowa mężczyzn nie umiała czytać ani pisać. Rodziny liczne 5 do 8 dzieci każda. Nowi przybysze do Trokiel, którzy kupili lub otrzymali kawałek ziemi, reprezentowali wyższy poziom cywilizacyjnego rozwoju, ale początki osadnictwa były bardzo trudne. Mieszkali w szałasach, karczowali lasy, rozpoczynali nowe życie od podstaw. Początkowo stosunki międzyludzkie można by określić jako chłodne między tubylcami a nowymi mieszkańcami Trokiel. Tubylcy nowych nazywali „Mazurami”, a nowi tubylców „Ciubarykami”. Z upływem lat te różnice się zacierały i już w połowie lat 30-tych ubiegłego wieku te różnice nie były już prawie widoczne. Na to złożyło się wiele przyczyn dzięki którym w Trokielach przed wybuchem II wojny światowej , było społeczeństwo jednolite i zdecydowanie polskie.
Do tych przyczyn integrujących społeczeństwo polskie w Trokielach należy między innymi zaliczyć:
- działalność kościoła katolickiego, którego wszyscy byli wyznawcami
- utworzenie wiejskiej szkoły powszechnej, do której obowiązkowo musiały uczęszczać wszystkie dzieci
- założenie ochotniczej straży pożarnej, która skupiała znaczną część młodzieży, straż organizowała zabawy, przedstawienia, zawody
- powołanie do życia „Kasę Stefczyka” , która wspomagała potrzebujących, na zasadach kasy koleżeńskiej gdzie za odstawione mleko można było kupić na miejscu sól, naftę i inne niezbędne towary.
- powstały mieszane rodziny poprzez zawieranie związków małżeńskich miedzy „mazurami” a „ciubarykami”
- wspólnie obchodzenie uroczystości państwowych (11 listopada i 3 maja) organizowanych przez osadników wojskowych.
- jednak zdecydowanie największą moc cementującą jedność społeczności polskiej w Trokielach , maiło wkroczenie 18 września 1939 r Armii Czerwonej.
Mimo tego, że na kresach wschodnich ludność wiejska żyła biednie, przeludnione wsie, brak pracy to propaganda antypolska głoszona przez „nową radziecka władzę” nie znalazła poparcia ze strony mieszkańców Trokiel. Nikt nie witał „wyzwolicieli” jak to się oni sami określili. Jedynie na chacie zamieszkałej przez żyda Mowsze (w Trokielach było kilka rodzin żydowskich) została wywieszona czerwona flaga. Najstarszy syn Mowszy został od razu Komendantem Milicji . Gorliwie pomagał „władzy” rozkułaczyć gospodarzy (zabierać inwentarz), przygotował spisy osób (wrogów ustroju) do przesłuchań i wykaz rodzin planowanych do przesiedleń. W Trokielach „nowa władza” utworzyła Sielsowiet (gminę), która rozpoczęła urzędowanie od nałożenia na rolników dużych kontyngentów i przydzielenia każdej osobie dorosłej, normy wyrębu drzew w lesie.
Wprowadzono wszędzie jako obowiązkowy , język rosyjski, do szkoły przysłano ruskich nauczycieli na czele z dyrektorem Sawoniem. Wszystko co przypominało Polskę (szyldy, książki, odznaki, napisy, mundury itp.) niszczono. Na często organizowanych wiecach mówiono o tym, że teraz żyjemy swobodnie, bez polskich panów, którzy byli największymi wrogami ludzi pracy. Wśród ludności Trokiel panowało powszechne przygnębienie i strach przed przesłuchaniami i pogarszającymi się warunkami bytowymi. Najbliższy sklep był w Wojtowiczach 6 km od Trokoiel ale od czasu do czasu można było w nim kupić sól, naftę, zapałki, wodę kwiatową i kawałek mydła. Cukier był wielkim rarytasem przemycanym z Litwy, ale był drogi, mogli z niego korzystać chorzy i dzieci.
Wielkim nieszczęściem dla Polaków okazał się dzień 10 lutego 1940 roku, panował w Trokielach wyjątkowy duży mróz poniżej –35 C. W dniu tym wywieźli bolszewicy saniami do Bastun wszystkie rodziny wojskowych osadników. Bastuny to najbliższa (9km)Trokiel stacja kolejowa, gdzie były podstawione wagony towarowe do których załadowano przywiezione rodziny i zesłano na Sybir. Wywóz Polaków na tak duża skale okazał się zaskoczeniem i był zaplanowany przez organa NKWD w wielkiej tajemnicy. Noc, zaskoczenie i 30 minut czasu jaki przydzielono rodzinie do przygotowania się do opuszczenia rodzinnego domu, było często przyczyną, że rodzina nawet jedzenia nie zabrała na podróż. Rano na wieść o wywózce osadników do Bastun, rozeszła się bardzo szybko wśród najbliższych sąsiadów, którzy zebrali chleb, słoninę, mąkę, olej i pospieszyli z pomocą zesłańcom. Tę pomoc zawiózł miedzy innymi mój ojciec. Na szczęście z pomocą zdążyli przed odjazdem transportu i NKWD pozwoliło, by żołnierze z eskorty przenieśli żywność do ludzi w zamkniętych wagonach. Po powrocie z Bastun ojciec opowiadał o tym strasznym widoku, płaczących dzieciach, mdlejących kobietach i starcach stłoczonych w towarowych wagonach.
Mieszkańcy Trokiel zabrani przemocą z domów, które z takim trudem zbudowali i pod strażą bagnetów , musieli odjechać nich na zawsze.
Gdy ojciec o tym mówił, to płakał, pierwszy raz w życiu zobaczyłem tak obfite łzy w ojca oczach. Pozostawiony po osadnikach dobytek zabrał Silesowiet, domy rozebrano, tylko nikomu nie potrzebne psy długo skomlały i biegały głodne po okolicy. Na tym miejscowa „ radziecka” nie zamierzała zaprzestać na „porządkowaniu spraw ludnościowych” w Trokielach. Pozbyła się jedynie osadników wojskowych – największych wrogów ustroju, pozostały jeszcze osoby podejrzane i nie porządne, które przybyły tu z Centralnej Polski. Na szczęście dalszych planów masowych wysiedleni nie zdążyli zrealizować, bo do Trokiel 28 czerwca 1941 roku wkroczyli Niemcy.
Sowieci uciekając z Trokiel zamordowali mojego wujka Hieronima Pietrusiewicza i dwóch naszych znajomych Jana Pietrzyka i Jana Danielskiego. Kilku miesięczny pobyt bolszewików w Trokielach i ich zbrodnicza polityka wobec Polaków, spowodowała, że nastroje w społeczeństwie były wybitnie antyradzieckie i umacniały jedność Polaków. Tym należy tłumaczyć miedzy innymi to, że idea utworzenia Armi Krajowej w Trokielach znalazła tak podatny grunt do szybkiego rozwoju. Armia Krajowa rozbiła w rejonie Trokiel rosyjską partyzantkę powstałą z niedobitków Armii Czerwonej, która zajmowała się głównie rabunkami i rozbojem w okolicznych wsiach. Armia Krajowa miała „swoich ludzi” w urzędach administracji i policji niemieckiej, chroniła ludność przed wywozem na roboty przymusowe do Niemiec. Akowcy odbili więźniów politycznych z więzienia w Lidzie, rozbili posterunki żandarmerii w Dworzyszczach, przeprowadzili wiele udanych akcji. Akowcy z Trokiel ( między innymi Choryń, Bugaj, Chałaczkiewicz) brali udział w wyzwalaniu Wilna.
Bolszewicy wrócili ponownie do Trokiel 10 lipca 1944 roku i przystąpili do wprowadzania „swoich porządków”. Ogłosili powszechna mobilizacje mężczyzn do wojska od 18 do 53 lat. Oczywiście Polacy nie stawili się do wojska w wyznaczonym miejscu i czasie. Wojsko organizowało łapanki, przeczesując dokładnie lasy, rewidując wszystkie domy i zagrody gospodarskie. Łapanki trwały do czasu zakończenia wojny.
Wszystkich złapanych mężczyzn przesłuchiwało NKWD i starali się wyselekcjonować członków AK, których sądzono i likwidowano lub wywożono do łagrów. Tak dostał się w ręce NKWD znany Akowiec Władysław Mickiewicz którego publicznie powieszono w Trokielach 6 lutego 1945 roku. Po zakończeniu wojny powstała możliwość wyjazdu do Polaków do Polski. Znając stosunek „władzy radzieckiej” do Polaków, chcąc uchronić się od wywozu na Sybir lub pracy w Kołchozie ratunkiem okazał się wyjazd do Polski. Podjecie decyzji o opuszczeniu Trokiel, stałego miejsca zamieszkania było nie dla wszystkich mieszkańców jednakowo trudne. Z tym wyborem łatwiej poradzili sobie wszyscy ci Polacy, którzy przybyli tu z rodzinami, bądź je założyli kilkanaście lat wcześniej. Ale co miały powiedzieć rodziny które z dziada pradziada tu żyły, tu spoczywają prochy ich przodków, oni innej polskiej ziemi nie znali? Jaką podjąć decyzje w rodzinach , gdzie jedno z małżonków pochodzi z Polski Centralnej a drugiego korzenie są miejscowe i sięgają często wieków? Trokielscy osadnicy z Centralnej Polski, choć z wielkim bólem, bo tu urodziły się ich dzieci, często mieli na miejscowym cmentarzu groby bliskich, podjęli decyzje wyjazdu.
Załatwić niezbędne formalności wyjazdu z „władzą radziecką” to nie prosta sprawa, choć to było w jej interesie. ”Władza” w ten sposób pozbywała się Polaków i problemy narodowościowe będzie miała z głowy. Mimo to, trzeba było odczekać sporo czasu nim przedstawiciele Sielsowietu dokonają spisu gospodarki, co zostaje na miejscu a co się wywozi do Polski. U nas spis rozpoczął się od wypicia butelki samogonu i spożycia zakąski w postaci chleba, cebuli i solonej słoniny.
Spis sporządzono ołówkiem na kartce szarego papieru, który przysłano do Lidy w celu wystawienia zezwolenia na opuszczenie Trokiel. Kazano czekać na transport, rodziny rozpoczęły przygotowanie do wyjazdu. Przyszła wiadomość z Sielsowietu, że transport kolejowy będzie podstawiony w Bastunach 9 lutego 1946 roku wieczorem. Trokiele opuściliśmy razem z 30-stoma innymi rodzinami rano i po obiedzie byliśmy na stacji kolejowej w Bastunach. Kazano czekać na wagony. Rozlokowaliśmy się na rampie przeładunkowej , częściowo zadaszonej. Podstawienie wagonów przekładano nam z dnia na dzień, aż wreszcie podstawili po 13 dniach oczekiwania 22 lutego, oczywiście wagonów było za mało. Wśród oczekujących na transport na rampie w Bastunach były rodziny z małymi dziećmi lub starymi schorowanymi rodzicami, np. Bugaj Antoni miał 6-cioro dzieci, a najmłodszy syn Lolek urodził się 2 tygodnie przed wyjazdem, Stanisław Murawiec wiózł 7-ro dzieci i 86 letnią matkę. Na szczęście wszyscy przeżyli. Załadunek trwał do późnej nocy. Wszyscy się z trudem załadowali w wagonach było bardzo ciasno, ale nie narzekano bo w nich nie wiał wiatr, nie padał śnieg i jechaliśmy do Polski. W naszym wagonie jechało: trzy osoby dorosłe, sześcioro dzieci, 4 konie, 4 krowy, 3 owieczki i pies. Oprócz tego sieczka dla zwierząt, zapas suchego chleba i skromny dobytek rodziny.
Dwa dni czekaliśmy w szczerym polu w Swiczłoczy gdzie trzeba było przeładować się do polskich wagonów bez żadnej przeładunkowej bocznicy. Pierwszą stacją w Polsce gdzie zatrzymał się transport to była Czeremcha. Ojciec za butelkę bimbru kupił dwa bochenki świeżego chleba a z kuchni PUR-u dostaliśmy pół wiadra, którym poiliśmy konie i krowy, gorącej zupy fasolowej. Miejsce osiedlenia mieszkańcy z Trokiel, wybrali województwo łódzkie, ale na to nie zwracali władze uwagi i wieźli nas przez Siedlce, Warszawę, Kutno, Włocławek, Toruń, Bydgoszcz, Piłę i Szczecinek. Ostatecznie wyładowaliśmy się z wagonów 6 marca 1946 na stacji kolejowej OKONEK. Do dziś w Okonku i pobliskich wsiach, Chwalimiu i Podgajach, mieszkają Polacy z Trokiel.
Znacznie trudniej było podjąć decyzję o wyjeździe do Polski tym Polakom z Trokiel, którzy byli mieszkańcami tych ziem od zawsze. To dzięki nim tradycje polskie zachowane zostały tam do dziś. Polacy nie ulegli procesom wynarodowienia, znieśli prześladowania i uczą dziś swoje dzieci polskiej mowy i ojczystej kultury.
To my trokielacy, którzy opuściliśmy kresy i mieszkamy teraz w Polsce, chylimy nisko głowy przed byłymi swoimi sąsiadami z Trokiel za to, że ich patriotyzm pozwolił im pozostać na ukochanej ziemi swoich ojców i dziadów. Jesteśmy z Was dumni i szczycimy się tym, że mieliśmy tak wspaniałych sąsiadów w Trokielach.
Życzymy Wam by sił i zdrowia nigdy Wam nie zabrakło w krzewieniu ojczystego języka i wychowaniu dzieci w oparciu o tradycję i kulturę naszych przodków.
[]