Wspomnienia państwa Kownackich.
Pan Ignacy Kownacki urodził się w 1916 roku w Wilnie, później przeprowadził się do wsi Debesie w gminie Polany w powiecie oszmiańskim, na terenie obecnej Litwy. Ojcem pana Ignacego był Szczepan Kownacki urodzony w 1887 roku, a matką Stanisława z domu Wiśniewska. Brat pana Ignacego- Wacław, urodził się w 1915 roku. Miał też dwie siostry- Anastazję i Janinę.
W marcu 1939 roku, pan Ignacy dostał powołanie do wojska. Jednak służył w wojsku zaledwie 9 miesięcy, gdyż wybuchła wojna. W grudniu 1939 roku. Niemcy dotarli do Wilna. Pan Kownacki był świadkiem agresji Rosji na Polskę we wrześniu 1939 roku. Pamięta, że dowództwo nie miało rozkazów, aby stawiać opór wojskom sowieckim, co jak się potem okazało, było katastrofalne w skutkach. Był świadkiem aresztowania polskich oficerów i wywożenia ich do obozu jenieckiego w Ostaszkowie. Wtedy jeszcze nikt nie podejrzewał, że zginą oni w Katyniu. Wiedział jednak o wywożonych Polakach na Sybir. Pan Ignacy jako żołnierz miał być wywieziony do jednego z obozów jenieckich. Wykorzystał jednak to, że był drobnej budowy i niskiego wzrostu i udało mu się wykorzystać zamieszanie przy załadunku żołnierzy na wagony. Zdołał uciec z transportu. Doszedł na piechotę spod Ukrainy aż do rodzinnego domu. Od tamtej pory ukrywał się przez półtora roku. W tym czasie Niemcy napadli na Rosję, tj. w czerwcu 1941 roku.
Z rodziny pana Kownackiego, wywieziony był na zsyłkę w głąb Rosji jego kuzyn- Władysław Lisowski i drugi jego krewniak-Władysław Czarnosiewicz, który przez 4 lata przebywał w łagrze sowieckim. Pan Ignacy był kilkakrotnie aresztowany przez Rosjan, ale głównie dzięki wrodzonemu sprytowi, zawsze udawało mu się jakoś wywinąć przed zabraniem go na zsyłkę, lub przed wstąpieniem do Armii Czerwonej. Pan Ignacy przypomniał sobie, że jego brat- Wacław walczył w partyzantce AK pod Wilnem, prawdopodobnie w oddziale „Juranda”.
Pani Kownacka urodziła się w 1924 roku w Debesiach (Debiesiach) w pow. Oszmiana. Jej ojcem był Paweł, a mama Anna pochodziła ze szlacheckiej rodziny Zienkiewiczów. Miała siostrę i trzech braci. Wzięła ślub z panem Ignacym w 1941 roku.
Państwo Kownaccy wyjechali na zachód w sierpniu 1945 roku. Jechali m.in. przez Piłę i Choszczno. Potem ich skład cofnięto do Poznania. Z Poznania pojechali aż do Gubina, a stamtąd trafili już do Smolna. Przyjechali tu jako repatrianci, mieli więc prawo do zabrania ze sobą koni, bydła, inwentarza drobnego, niektórych maszyn i sprzętu rolniczego. Wg nich pierwszymi wtedy osadnikami w Smolnie byli Wiśniewscy, Ławrynowiczowie, Konopkowie, Stelmachowie.
Dużo sowieckich żołnierzy mieszkało na osiedlu koło stacji kolejowej. Przebywali tam prawie do zimy. Państwo Kownaccy potwierdzili też, że po wojnie za stacją był tartak. Był podobno spalony, a później doszczętnie go rozebrano. Prawdopodobnie podczas wojny produkowano w nim stemple do umacniania okopów. Z tyłu za wsią w kierunku na Chwalim był nieduży dom wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Został prawdopodobnie rozebrany zaraz po wojnie. Jesienią 1945 roku pozostały po nim jedynie fragmenty murów. W okolicach tego domu znajdowała się wtedy poniemiecka przepompownia, której resztki zostały do dzisiaj. Państwo Kownaccy potwierdzili też, że obok domu pana Zająca (nieżyjącego już niestety) pochowano potajemnie młodego chłopaka, który pracował w Smolnie jako parobek (pochodził podobno z Żodynia). Chłopak ten wg ich opinii, został zamordowany przez Niemców i dosłownie zakopany obok wspomnianego domu. Z kolei na cmentarzu znajdują się dwie mogiły- matki i jej dziecka (oddalone od reszty cmentarza), którzy na podstawie opowiadań innych ludzi, zostali zamordowani w trakcie ucieczki, ale przez kogo nie wiadomo. W Smolnie znajdowały się takie domy, w których prawdopodobnie Rosjanie spalili kilka niemieckich rodzin. Z tego też powodu niektóre polskie rodziny nie chciały w takich domach się osiedlać, np. rodzina Wójcików po odkryciu spalonych zwłok w domu, gdzie mieli zamieszkać, postanowiła przeprowadzić się do całkiem innej okolicy.
Państwo Kownaccy nie są całkowicie pewni, kto był pierwszym sołtysem w Smolnie. Uważają, że był to prawdopodobnie Jan Stróżyński, po nim sołtysem miał być pan Fafuła, potem Berezowski i inni.
Pamiętają, że za obecnym domem pani Golli, znajdował się mały gliniany domek, który stał tu jeszcze po wojnie, ale tak jak większość takich domków stojących na uboczu i niezamieszkanych, został rozebrany. Państwo Kownaccy potwierdzili, że w obecnym domu pani Jancelewicz znajdowała się kuźnia, gdzie kowalem był pan Antoni Barczewski.
Na stacji kolejowej pierwszym zawiadowcą wg państwa Kownackich, był pan Kupriańczyk, ojciec pana Romana Kupriańczyka, przy torach przez długi czas pracował pan Maćkowski.
Pani Kownacka przypomniała sobie na koniec naszej rozmowy, że Niemcy, którzy tu przebywali jeszcze przez jakiś czas, pokazali im, gdzie mają pole z ziemniakami. Pojechali razem z nimi na pole pod Starym Kramskiem i pomagali im nawet je wykopywać i zbierać.
------------------------------------------
Niestety, w trakcie pisania tego materiału okazało się, ze pan Ignacy zmarł niespodziewanie w sierpniu 2007 roku. To wielka strata dla naszej społeczności.