Zawiadomiony, iż w Szycach znajduje się tylko 7 objeszczyków, wysłał Kurowski do Szyc 10 ułanów pod dowództwem Franciszka Gaszyńskiego. Tymczasem skoncentrowano tam 50 objeszczyków, mimo to podporucznik Gaszyński rzucił się ze swoją garstką na nich, pokonał i przywiózł z tej wyprawy 27 koni, 45 karabinów, 17 pałaszy, 17 pistoletów i — 6 rubli kasy. Za tę wyprawę Kurowski mianował go porucznikiem.
[Opis Wacława Tokarza] Kurowski nie wiedział wcale o dokonywanej koncentracyi straży, i sądząc, że w Szycach stoi jak zwykle do 20 żołnierzy, wyprawił tutaj Franciszka Gaszyńskiego i Mięttę z oddziałkiem bardzo niewielkim, nie przenoszącym w każdym razie 30—40 ludzi. Po przybyciu na miejsce Gaszyński zobaczył, że przed komorą zebrało się 40–50 objeszczyków pieszych i konnych, stojących w pełnej gotowości do wymarszu. Mimo to powstańcy zbliżyli się do nich i wezwali ich do złożenia broni. Rosyanie nie próbowali nawet oporu: po pewnem wahaniu oficerowie i żołnierze zsiedli z koni i rzucili broń. Zdobyczą powstańców stało się w ten sposób 45 karabinów, 17 pałaszy, 17 pistoletów i 27 koni z rzędami ; oprócz tego zabrali oni złożone w magazynie mundury i płaszcze żołnierskie. W kasie komorowej znaleziono tylko niewielki zapas gotówki. Wypłacono z niej zaraz urzędnikom celnym zaległe pensye, a żołnierzom, których wypuszczono zaraz na wolność, dano po 2 ruble; oprócz tego oficerom i żołnierzom pozostawiono wszystko to, co zadeklarowali jako swą własność prywatną. Był to wypadek w każdym razie mocno ciekawy. Wywarł on duże wrażenie na austryackie władze polityczne; w Krakowie zaś, gdzie Antoni Lipczyński ogłosił go od razu w rozkazie dziennym, wzmocnił stanowisko partyi ruchu i wpłynął na zwiększenie napływu ochotników. Gaszyńskiego za szybkie zdecydowanie się i odwagę awansował Kurowski na porucznika [Tokarz Wacław, Kraków na początkach powstania ... wyd. 1914]