Ustanawiając w powiecie olkuskim władzę Rządu Narodowego,
Kurowski, w nocy z 6. na 7. lutego podsunął się pod Sosnowiec, gdzie moskale skoncentrowani byli w sile 300 ludzi. Oddział polski liczył 50 jazdy, 50 strzelców i 50 kosynierów. Kurowski w centrum pozycyi ustawił kosynierów, na lewem i prawem skrzydle strzelców, pod dowództwem Edwarda Staweckiego i Nikeforowa, sam zaś z kawaleryą, będącą pod komendą
Mięty, stanął nad kordonem pruskim, spodziewając się ucieczki moskali w tę stronę. Moskale uwiadomieni o zbliżaniu się powstańców, morderczym ogniem z komory i stacyi kolei przywitali pierwszy atak, około 1. godziny w nocy. Pod Cieszkowskim, dowódzcą kosynierów, padł koń, atoli Cieszkowski, aczkolwiek raniony, nie zszedł z placu, lecz trzy razy ponawiał atak na budynki, zajęte przez nieprzyjaciela, aż je zdobył, Kurowski zaś i Gaszyński, poparłszy atak, zmusili nieprzyjaciela do ucieczki. Jeden z uciekających ku granicy pruskiej oddziałów, liczący około 50 ludzi, wpadł na kawaleryę powstańczą i doszczętnie zniesiony został. Tymczasem ludzie Gaszyńskiego przetrząsali zdobyte budynki, a pochowanych po kątach moskali chwytali i rozbrajali. Zdobyczą tej szczęśliwej wyprawy było 600.000 złp. zabranych za kwitami z komory, 40 koni z całym przyrządem, 40 karabinów, 100 centnarów ołowiu i t. p. Po tym krwawym chrzcie Kurowski poszedł do Dąbrowy, gdzie znużonych ludzi i konie na wygodnych ulokował kwaterach. Niedobitki moskiewskie schroniły się na Szląsk. Mimo blisko 5-godzinnej walki oddział polski miał tylko 3 zabitych i 17 rannych. Straty moskiewskie były znaczne; rannych moskali ulokował Kurowski w szpitalu w Dąbrowie, około 30 jeńców moskiewskich, między nimi kapitana żandarmeryi, wypuścił na wolność, zaopatrzywszy nadto każdego z nich 2-ma złp. na drogę, kilku jednak pozostało w szeregach powstańczych i dobrze później się bili. Na terytoryum pruskie do Katowic schroniło się ze Sosnowca oraz innych punktów granicznych około 400 wojska moskiewskiego.
W Dąbrowie, dokąd przybył z 30 ochotnikami oficer z wojska moskiewskiego Antoni Kulesza, pozostał oddział przez dwa dni, w którym to czasie zbyto zapasy zabrane w Sosnowcu, a ranny Cieszkowski, mianowany pułkownikiem, zajął się nawet laniem dział, poczem przez Sławków i Olkusz ruszył Kurowski do Ojcowa, wszędzie z radością przyjmowany i zaprowadzając władze narodowe.
[Ziel.]