ob. stopnicki; 9 km. wsch. od Pińczowa
Nazajutrz po bitwie pod Chrobrzem (p. t.) Langiewicz, w pościgu za moskalami, dogonił ich za Buskiem, lecz ścigane i rozbite oddziały Czengerego i Zwierowa wzmocnione już były nowem wojskiem, przybyłem z Pińczowa i Chmielnika. Skoro przednie straże powstańcze zaczęły się wysuwać z lesistej pozycyi Grochowisk, przyjęte zostały kartaczowym i karabinowym ogniem czterech dział i licznej moskiewskiej piechoty, razem około 5.000 ludzi wynoszącej i ustawionej w szyku bojowym. Żuawi i strzelcy, to rozsypani, to uszykowani po laskach, odpowiadali rzęsistym ogniem, silnie i widocznie szeregi moskiewskie przerzedzając, następnie prowadzeni przez dyktatora, po kilku natarciach z bagnetem w ręku, spędzili z pozycyi przeważające siły moskiewskie i zmusili do zupełnej ucieczki ku Pińczowowi. — Gdy atak ten od północy odpierano, żuawi i strzelcy pułkownika Czachowskiego, z kosynierami, dowodzonymi przez majora Koskowskiego odparli inny oddział moskiewski, ze Stopnicy idący, rozbili w zupełności, ale ścigając go, odcięli się od reszty. W tej bitwie zabito i raniono moskalom przeszło 400 ludzi, wzięto do niewoli kilkunastu oficerów, w tem podpułkownika i majora oraz kilkudziesięciu żołnierzy, zdobyto znaczną ilość broni, amunicyi i tornistrów. Rozbitki moskiewskie, porzucając swoich rannych na placu boju, pierzchały po kilku lub kilkunastu w największym nieładzie ku Stopnicy. Pod Grochowiskami odznaczyli się między innymi szczególną walecznością kosynierzy, Stefan Koskowski i porucznik Emil, ciężko ranny, oraz pułkownik żuawów Rochebrune. Wojsko polskie na pobojowisku odpocząwszy, zanocowało o kilometr dalej pod Wełczem.
Pod Grochowiskami i pod Chrobrzem stracili powstańcy razem około 300 ludzi w poległych i rannych.
Następnego dnia po naradzie wojennej we Wełczu opuścił Langiewicz obóz w towarzystwie Bentkowskiego, Jeziorańskiego, Waligórskiego, Winnickiego, pułkownika Ulatowskiego i Borzysławskiego, Pustowójtówny, z eskortą ułanów, razem około 40 koni. Zdawszy dowództwo oddziału Śmiechowskiemu, którego mianował generałem, ruszył do zaboru austryackiego, gdzie dostał się do niewoli austryackiej.
[Ziel.]Relacja
Adama PiernikarskiegoWczesnym rankiem zostaliśmy znów zaalarmowani. Wyruszyliśmy do lasu pod Grochowskimi i zaraz rozpoczęła się zacięta walka, która trwała do południa z naszem zwycięstwem. Po bitwie zaczęliśmy gotować obiad w kociołkach w lesie, gdyż przeszło 24ry godziny nic nie jedliśmy. Lecz zaledwie rozpoczęliśmy gotowanie, usłyszeliśmy trąbki moskiewskie i strzały armatnie, na których odgłos i huk, wszystko się porwało do broni. Wszczęła się walka zacięta, wzięliśmy nieprzyjaciela w środek, to jest kosynierzy i kawalerya zabrały tyły Moskalom, a piechota front. Na dane hasło ruszyliśmy na bagnety, a kosynierzy z kosami z tyłu, kawalerya znów pierzchających Moskali prała porządnie. Była to prawdziwa rzeź, która trwałą do nocy, w dniu 19go marca, w dzień Śgo Józefa.
Zabraliśmy kilkudziesięciu Moskali do niewoli, a kilka przez nas zagwoźdzonych armat wciągnęliśmy na bagna. Poległych i rannych z obu stron była duża ilość. Ja zostałem cięty przez dragona pałaszem w głowę ponad prawem uchem, lecz tegoż dragona przebiłem bagnetem w pierś. W czasie bitwy dowódzca Żuwawów Rochenbrum przebiegał konno szeregi nawołując „anawa Pologne bajonete”, naprzód Polacy z bagnetami. Po ukończonej bitwie błąkaliśmy się po lesie, dopytując się o sztab, a głownie o dowódzcę Langiewicza. Bitwa ukończona zwycięstwem naszem, a tu nie ma ani dowódzcy ani sztabu. Wreszcie na komendę dowódzcy, pułkownika Czachowskiego, ruszono marszem na całą noc. Rano przybyliśmy do miasteczka Wiślicy. Stanęliśmy w rynku. Pułkownik Czachowski i Jenerał Jeziorański sformowali oddziały mniejsze ze zdrowych ludzi i wyruszyli w głąb kraju do dalszej walki. Rannych i słabych odwieziono do Opatowa nad Wisłę.
[Pamiętnik Adama Piernikarskiego, rkps w oprac. Krystyny Szymonowicz]Relacja
Feliksa BorkowskiegoZapalczywsza, całodzienna bitwa zaczęła się nazajutrz z rana w lasach Grochowskich. Bagnetami wypieraliśmy Moskali ze wszystkich stanowisk, a kosynierze postrach i popłoch siali między nimi. Kiedy pod wieczór, już prawie przy końcu bitwy, natarły jeszcze na nasz oddział dwie roty Moskali. Rochebrün ustawił nas do ataku i zakomenderował: „strzelcy w lewo i prawo rozstąpić się! Kosynierze naprzód, hura! a kosynierzy, widząc za sobą żuawów, z zapałem krzyknąwszy, hura: pobiegli naprzód i za pół godziny leżały już tylko kawałki z Moskali, - dwie roty padły na placu, a 17-stu pozostałych przy życiu wraz z jednym oficerem wzięliśmy do niewoli. W tej bitwie zostałem ranny w prawą rękę. Nie z mniejszym oddziałem i odwagą szły inne nowe oddziały. Moskwa na wszystkich punktach pierzchała, - ścigana przez naszych, byłaby jeszcze znaczniejszą poniosła klęskę, gdyby ciemność nocy i brak kawaleryi, nie były wstrzymały pogoni.
[Borkowski Feliks, Przejścia i wspomnienia uczestnika powstania polskiego z roku 1863-4, Kraków 1904]