Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 1639
Strona z 41 < Poprzednia Następna >
Józef Adam Grekowicz
Pseudonim „Gronostajski” W czasie Powstania miał 29 lat. Urodzony 13.7.1834 Michalewo k. Mińska, zm. 26.7.1912 Lwów, syn Marcina i Franciszki Piotrowskiej. Ukończył słynną Akademię Wojskową w Petersburgu. Kapitan wojsk rosyjskich, porucznik instruktor Pułku Witebskiego. W powstaniu mianowany przez Rząd Narodowy pułkownikiem (4 dni przed wybuchem powstania), naczelnik sił zbrojnych w kaliskiem. Entuzjastycznie witany w Radomsku, musiał się wycofać przed 6-krotnie silniejszym nieprzyjacielem. Dotarł do Ojcowa i połączył się z . Po klęsce miechowskiej (17 lutego), gdzie był ranny w lewą rękę, przeszedł do Krakowa gdzie udało mu się uniknąć aresztowania. Organizował i był dowódcą wyprawy pod Szklarami. Docelowo wyprawa miała mieć 500 osób i dotrzeć do lasów lelowskich, jednak udało się zebrać najwyżej 200 a przeważające siły wroga nie pozwoliły na realizację celu pomimo początkowego sukcesu. Po niewykorzystanej wygranej pod Szklarami, postawiony przed sądem powstańczym obronił się. Walczył jeszcze pod Igołomią, po czym przeszedł w lubelskie gdzie zorganizował oddział i bił się pod rozkazami gen. Heidenreicha pod Fajsławicami i Żółkiewką. Do schyłku 1863 pracował w organizacji wojskowej w Galicji. 20.1.1864 mianowany dowódcą 3. pułku piechoty i naczelnikiem wojskowym, obwodów samborskiego i sanockiego gdzie pracował jako organizator. W lutym mieszkał w Orelcu w dworze Po powstaniu emigrował. W 1865 w Zurichu razem z miał skład tytoniów tureckich i hawańskich przy ul. in Gassen 95 - spółkę pod nazwę Pawłowski&Grekowicz, gdzie sprzedawali również wydawnictwa polskie z Bendlikonu[3] Trwało to do w.6.1865, kiedy to Grekowiczy wystąpił ze spółki[4]. Ukończył inżynierię w Paryżu. W 1877 będąc w Stambule próbował wywołać powstanie dywersyjne górali kaukaskich na tyłach wojsk rosyjskich. Pomagał także w próbach polsko-węgierskiej dywersji na Bałkanach. Pracował w Bośni, na San Domingo na Martynice i w Bułgarii gdzie budował koleje. W 1886 powrócił do Galicji gdzie był inżynierem kolejowym w Buczaczu. Pochowany w kwaterze powstańczej. Żona Kamila Wasylewska Dzieci: * Helena Wanda, ur. 1887 Buczacz * Maria Ewa (Michalina), ur. 1889 Buczacz, dziennikarka, literatka i malarka, autorka przewodnika po Huculszczyznie, żona Artura Hausnera, pochowana: Kraków, cm. Podgórski * Zofia Kazimiera, ur. 1896 Buczacz
Piotr Gruchacz
Powstaniec styczniowy, ur. w Andrzejewie ok. 1814r. Będąc policjantem miejskim w Ostrowi Mazowieckiej, zaangażował się w działalność patriotyczną. Uczestniczył w bitwach pod Stokiem i Nagoszewem. Na podstawie decyzji administracyjnej w październiku 1863 roku naczelnik wydziału wojskowego kolei warszawsko-petersbuskiej wysłał Gruchacza (w powstaniu żandarma wieszającego) do kałuskiej roty aresztanckiej. W styczniu 1864 roku naczelnik wydziału wojskowego kolei zażądał ponownego rozpatrzenia sprawy Piotra Gruchacza. W związku z tym został on 15 lutego 1864 roku wysłany z Kaługi do Królestwa Polskiego, gdzie był sądzony jako żandarm narodowy. Skazano go na 20 lat ciężkich robót w kopalniach; po zatwierdzeniu wyroku przez namiestnika Królestwa Polskiego został wysłany 12 marca 1865 roku do Rosji. Pojazdem pocztowym przybył 5 kwietnia 1865 roku do Tobolska, skąd został wysłany w dalszą drogę 10 maja. 28 sierpnia znalazł się w Tomsku. Wraz z grupą aresztantów został wyekspediowany 1 września i etapami dotarł 6 października do Krasnojarska. Dwa miesiące później (4 grudnia) rozpoczął podróż do Irkucka, gdzie przybył 2 lutego 1866 roku w grupie pieszych zesłańców, bez kajdan. Ostatecznie wysłany został 3 marca 1866 roku do okręgu nerczyńskiego w obwodzie zabajkalskim. Podróż pojazdem pocztowym trwała do 9 maja 1866 roku. Po przybyciu na miejsce odbywał karę ciężkich robót w kopalni w Akataju. Wraz z innymi zesłańcami odmawiał wychodzenia do pracy w dni świąteczne. W lipcu 1866 roku podpisał – wraz z innymi 64 zesłańcami – zażalenie na miejscowe władze do pułkownika korpusu żandarmów w Irkucku. Choć władze nie dopatrzyły się w tym działaniu cech buntu, to i tak ukarano całą grupę przedłużeniem okresu oczekiwania na zwolnienie. W roku 1867 odnotowano, że Gruchacz znajdował się w rejestrze zesłańców, których z uwagi na stan zdrowia i wiek należało umieścić w przytułku dla starców. Na mocy manifestu cara z 1869 roku sytuacja Gruchacza uległa zmianie. 10 lipca 1870 roku został przeniesiony do kategorii zesłanych na osiedlenie. Prawdopodobnie zmarł około roku 1889.
Moszek Grünseid
Działo się to pewnej pięknej nocy letniej w roku 1863. Księżyc i gwiazdy świeciły srebrzyście a powiewny zefir ochładzał powietrze. Po ciężkiej całodziennej pracy postanowiłem spędzić noc w ogrodzie na miękkiej trawie. Właśnie przygotowywałem posłanie, gdy nagle doszedł do moich uszu turkot przejeżdżającego pojazdu. Oglądałem się i zobaczyłem, że kolasa z podkamienieckiego pałacu, zaprzężona w czwórkę pięknych koni zajeżdża w kierunku mojego domku. Zrozumiałem, że przybywają do mnie, gdyż stało się coś i potrzebna jest moja pomoc. - Zdałem sobie jasno że nocy dzisiejszej w domu nie spędzę, i prawdopodobnie w ogóle nie odpocznę, gdyż z pewnością mam spełnić ważną misję, której wykonanie jest połączone z wielkiem niebezpieczeństwem. Zanim jeszcze miałem czas domyślić się, przyczyn niespodziewanych odwiedzin powóz przystanął przed moim domkiem a wychodzący z powozu przystąpił prosto do mnie, skinął ml ręką, abym się, oddalił i następnie naradzaliśmy się, na osobności, tak aby rozmowy naszej nie słyszał chrześcijański stangret, do którego hrabia nie miał zaufania. "Słuchaj Moszku" przemówił do mnie hrabia, wysłannik z naszego obozu, przebywający na granicy polsko rosyjskiej pobliżej Brodów przybył do mnie. Z wielkim wysiłkiem przekradł przez się przez granicę i oznajmił mi, że jeżeli powstańcy nie dostaną pieniędzy dla zakupienia zapasów żywności będą musieli się poddać, gdyż głód panuje w obozie. Przyniosłem ci woreczek z 500 dukatami. Ty Moszku musisz jeszcze dzisiejszej nocy przenieść pieniędzy przez granicę. Dobrze odpowiedziałem, i więcej nie mówiłem ani jednego słowa. Hrabia przystąpił do kolasy wyjął woreczek z pieniędzmi, dał mi je i wkrótce odszedł. Posiadałem przy sobie przepustkę, na mocy której miałem prawo przejść przez granicę, rosyjską poruszać na niej na przestrzeni 4 kilometrów, według długości i szerokości tej granicy. Wziąłem na drogę drabinę oraz dwie konewki napełnione wapnem. Pieniądze umieściłem w dwóch woreczkach a każdy woreczek ukryłem konewkach pod wapnem i wyruszyłem w drogi. Granicę przeszedłem szczęśliwie. Teraz łamałem sobie głowę, nad tem, w jaki sposób przedostać się, do obozu powstańców, znajdującego się w głębi terytorium rosyjskiego, na które to miejsce nie mogłem już udać się, z powodu braku upoważnienia. Nie zraziłem się tem jednak, lecz zdałem się, na wolę boską, wierząc głęboko, że Bóg Wszechmocny nie opuści mnie w niebezpieczeństwie. Jednak już po przejściu kilka kroków napotkałem na mniejszą patrol kozacką. - Żydzie, krzyknął jeden z nich kierując pikę ku moje piersi. Dokąd Idziesz? Tak sobie, panie wojaku, odpowiedziałem, spacerując sobie po polu. Noc jest ciepła a wietrzyk łagodny wieje. Błąkam sie bez celu. Jestem też zmęczony i trochę głodny. Chciałbym znaleźć żyda, który by mi czemś poczęstował. Tu żydow nie znajdziesz, odpowiedział kozak, gdyż to miejsce jest polem walki. Ruszaj stąd, jeżeli ci życie jest miłem. Widząc, że z kozakami nie poradzę, wróciłem się, a skoro jednak patrol zniknęła mi z oczu, zawróciłem powtórnie i skierowałem się w stronę, obozu powstańców. Nagle "trach". Koło, mnie eksplodowała bomba. Odwróciłem się i spostrzegłem, że bomba była wycelowana przeciwko mnie. Mianowicie jeden z kozaków, ukryty pod drzewem, widząc, że czegoś szukam, rzucił mnie bombą,. Chybił jednak i w ten sposób cudem niemal uszedłem niechybnej śmierci. Gdy zauważyłem, że jestem szpiegowany, przestraszyłem się i chciałem uciekać. Było już jednak za późno, gdyż właśnie nadciągnął oddział jeźdźców kozackich i wziął mnie do niewoli. Pociemniało mi oczach, gdyż sądziłem, że jestem zgubiony. Ale na chwili jednak nie przestałem myślić o tem, w jaki sposób wydostać się z niewoli i nieść pomoc powstańcom.
Stanisław Grzegorzewski
(1842–1903) – (07.05.1842 Warszawa –25.10.1903 Stanisławów) – weteran Powstania Styczniowego zmarły w Stanisławowie [obecnie Ivano-Frankowsk na Ukrainie] "emerytowany starszy inżynier Wydziału Krajowego, porucznik wojsk polskich z r. 1863 , prezes i honorowy członek Sokoła w Borszczowie, przeżywszy 61 lat zmarł 25 stycznia w Stanisławowie. Śp. Stanisław Grzegorzewski urodz. w Warszawie kształcił się na politechnice belgijskiej w Liege, skąd na odgłos powstania styczniowego pospieszył w szeregi walczących. Brał udział w walce narodowej w korpusie Lagiewicza, w pułku żuawów Rochenbruna i pod Komorowskim w wyprawie na Poryck. W nagrodę za męstwo mianowany został porucznikiem. Po ukończeniu powstania przybył do Galicji i poświęcił się słuzbie autonomicznej jako inżynier Wydziału kraj. w Boryszczowie. Tu położył nie mało zasługi około rozbudzenia życia i budowy sokolego gniazda, którego był prezesem. Przeszedłszy na emeryturę osiadł w Stanisławowie. Zmarł nagle. Na pogrzeb przyjechała delegacja Sokoła boryszczowskiego, a prezes tegoż p. Eustachiewicz w rzewnych i podniosłych słowach pożegnał nad grobem zwłoki zasłużonego męża. Śp. Stan. Grzegorzewski pozostawił w druku wspomnienia o uczestnictwie w walce narodowej r 1863." "porucznik, po latach emigracji we Francji i Belgii osiadł w Borszczowie, gdzie był prezesem tamtejszego „Sokoła""[1] Porucznik wojsk polskich z r. 1863, emerytowany starszy inżynier Wydziału krajowego, prezes i honorowy członek "Sokoła" w Boryszczowie [1] zmarł 1903 roku w Stanisławowie, w wieku 61 lat [2] "Inżynier Wydziału Krajowego, mieszkał w Borszczowie, urodzony 7 marca 1842 roku w Warszawie, katolik żonaty bezdzietny, przed powstaniem studiował w Belgii, w powstaniu prosty żołnierz, sierżant, podporucznik, porucznik, walczył w oddziale Langiewicza, oddziale Komorowskiego." [3] Jest metryka ur. Stanisława Grzegorzewskiego w Warszawie 1842 r, ale nie 7 marca 1842 r a 7 maja 1842 r Warszawa [4], syn niezamężnej Franciszki Grzegorzewskiej, służącej lat 26, zamieszkałej w Warszawie przy ul. Żabiej nr 955 [3], ojciec nieznany [4] Pochowany na Cmentarzu Sapieżyńskim w Stanisławowie [1] Do sprawdzenia czy jego grób się zachował - po zniszczeniu cmentarza w 1980 r przez władze ZSSR i zamienienia go na park.
Karolina Hajman
Zam. Michelsonowa. Członkini oddziału powstańczej żandarmerii narodowej w powiatach pułtuskim, przasnyskim i makowskim. W okresie powstania mieszkała ona i działała z dala od ziemi wieluńskiej. Nie ulega jednak wątpliwości, że była rodowitą wielunianką urodzoną w żydowskiej rodzinie Hajmanów (Heimannów). Karolina była córką Aszera (1785–1861), faktora i handlarza z Wielunia, i Małki (zm. 1869) małżonków Hajmanów. Jako 18-letnia panna została zaręczona z Michałem Michelsohnem vel Kohnem, stałym mieszkańcem miasta Działdowa, synem Natana i Frajndli małżonków Michelsonów vel Konów. 20 III 1851 r. w Wieluniu mając 19 lat wyszła za mąż za 25-letniego Michała Michelsona. Karolina Michelson urodziła w Wieluniu trzy córki: Kasyldę (ur. 8 II 1852 r.), Ernestynę (ur. 15 II 1854 r.) i Rozalię (ur. 25 XI 1856 r.). W późniejszym czasie rodzina Michelsonów przeniosła się na Mazowsze w okolice miasta Przasnysza, gdzie Michał wydzierżawił szynk przy hucie szkła Amalin (pow. Przasnysz). Tam Karolina urodziła dwoje młodszych dzieci. W okresie powstania styczniowego małżonkowie prowadzili wspomniany szynk i byli zaangażowani w działalność patriotyczną. Nocowali u nich spiskowcy, którzy przekraczali granicę pruską. Karolina należała do żandarmów narodowych (tzw. sztyletników), wykonujących wyroki na zdrajcach. Po powstaniu Michelsonowie, zapewne zagrożeni aresztowaniem, opuścili okolice Przasnysza i zjawili się w Tomaszowie Rawskim (Mazowieckim). Tu Michał podjął pracę nauczycielską w szkole żydowskiej (w tzw. chederze). W 1865 r. władze carskie odkrywszy miejsce pobytu Michelsonów, aresztowały zarówno Michała, jak i Karolinę. Oddano ich pod Sąd Wojenny Polowy. Michałowi Michelsonowi zasądzono stosunkowo łagodny wyrok. Został on poddany nadzorowi policyjnemu „za udział w buncie”. Otrzymał ponadto zakaz opuszczania miasta Tomaszowa. Oskarżenie wiązało się z udzieleniem noclegu Piotrowi Ojrzyńskiemu, który przybył do szynku wraz z innymi „buntownikami”: Zaleskim i Cholińskim. Ojrzyński podczas pobytu posługiwał się paszportem, wydanym przez władze pruskie, wystawionym na inne nazwisko. Ponieważ Michelson gościł wcześniej Ojrzyńskiego i jego matkę, główny zarzut dotyczył niepoinformowania władz carskich o pobycie domniemanego powstańca (Ojrzyńskiego), używającego fałszywego dokumentu tożsamości. Zarzuty stawiane Karolinie były znacznie poważniejsze. Tymczasowa Komisja Śledcza zarzuciła jej [1] utrzymywanie „przestępczych” stosunków z powstańcami, [2] otrzymywanie od nich rozkazów, [3] zachęcanie do zabójstwa Żyda Lejzera Ożarowa, powieszonego przez powstańczych żandarmów w Przasnyszu. Dnia 30 I/11 II 1865 r. została oddana pod Sąd Wojenny Polowy. Wyrokiem Audytoriatu Polowego z 31 XII 1865/12 I 1866 r. została zesłana na osiedlenie na terenie bliższej Syberii bez utraty praw stanu. 3/15 I 1866 r. namiestnik Królestwa Polskiego konfirmował wyrok Audytoriatu. 13/25 I 1866 r. wysłana w drogę do Zachodniej Syberii. Władze carskie wyznaczyły wieluniance gubernię tobolską jako miejsce osiedlenia. Jej syberyjskie losy są zawiłe i nadzwyczaj ciekawe. Wyrok Audytoriatu określał długotrwałość zesłania (7 lat). Udało się jednak odnaleźć w źródłach pisanych lub archiwalnych informacje, że Karolina Michelson przebywała na zesłaniu co najmniej 12 lat. Wiadomo, że przebywała przez kilka lat (może 7 lat) w Tobolsku (od roku 1866 aż do 1872 lub 1878). W czasie pobytu w Tobolsku co najmniej trzykrotnie składała prośby o ułaskawienie i zezwolenie o powrót do Królestwa Polskiego. W marcu 1869 r. K. Michelson zwróciła się do Głównego Naczelnika III Oddziału z prośbą o łaskę i zgodę na powrót do kraju. Prośbę uzasadniała tym, że jest chora z tęsknoty, gdyż w kraju pozostawiła męża i pięcioro dzieci. Jednak Namiestnik Królestwa Polskiego z uwagi na wagę popełnionych przez nią przestępstw nie przyznał jej ułaskawienia i zgody na powrót. Prawdopodobnie wyszło na jaw, że Karolina stała na czele oddziału żandarmów „sztyletników” i że popełnione przez nią „przestępstwa” mogły być poważniejsze. Pod koniec 1870 lub na początku 1871 r. ponowiła swoją prośbę. Szuwałow odpowiadając na podanie zesłanej stwierdził, że władze carskie mogą przychylić się jedynie po wyrażeniu zgody przez Namiestnika Królestwa Polskiego, a ten wciąż wyraża negatywną opinię (pismo z dnia 10 II 1871 r.). Kolejną prośbę Karolina Michelson złożyła 27 VIII 1872 r., ale i ta została odrzucona. Dalsze losy zesłanej wielunianki nie są jasne. Wiadomo, że w 1878 r. znalazła się na zesłaniu w guberni jekaterynosławskiej (wschodnia Ukraina). Prawdopodobnie po upływie 12 lat władze carskie nie pozwoliły jej na powrót do Królestwa Polskiego, ale zgodziły się na przeniesienie z Syberii (z guberni tobolskiej) na wschodnią Ukrainę (do guberni jekaterynosławskiej). 5/17 VIII 1878 r. K. Michelson uzyskała zgodę władz na sześciomiesięczny wyjazd do Warszawy i do guberni kaliskiej na spotkanie z dziećmi i na uregulowanie spraw majątkowych. Jest to ostatnia wiadomość o wieluniance, do jakiej udało mi się dotrzeć. Z dokumentacji źródłowej wynika, że K. Michelson zobaczyła się z mężem i dziećmi dopiero po 12 latach zesłania (w 1878 r.). Najstarsze córki miały wtedy odpowiednio 26, 24 i 22 lata. Możemy sobie jedynie wyobrażać, jak wyglądało spotkanie sybiraczki z rodziną po latach. Nie wiemy, czy i kiedy powróciła na zesłanie do guberni jekaterynosławskiej ani kiedy, gdzie i jak zmarła
Józef Hakowski
Herbu Nałęcz. Ur. 9.3.1834 Łowicz, zm. 6.5.1897 Krościenko. Syn Piotra (powstańca listopadowego, gorzelanego w Łowiczu) i Teresy Zalewskiej. Żona: Maria Ludwika Saxell. Dzieci: jeden syn. Snycerz, złotnik, medalier, cyzeler. Studiował w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie, oraz historię literatury na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracował w kilku miastach w Europie. Powrócił do Polski na wieść o wybuchu powstania. Walczył w oddziałach , Langiewicza, Miniewskiego, Iskry i Chmielińskiego w stopniu kapitana. Był dwukrotnie ranny. Po powstaniu na emigracji w Londynie, gdzie został nadwornym cyzelerem królowej Wiktorii. W wyniku cen dumpingowych konkurencji zbankrutował i wrócił do Polski. Przyjaźnił się z Grottgerem, i in. Życie dokończył w Krościenku nad Dunajcem. Tam został pochowany - jego grób nie zachował się. Urodził się 09.03.1834 r w Łowiczu- akt urodzenia w księdze z 1836 r [2] Ślub 1865 w Anglii, kościół św. Piotra of Hatten Garden, żona Marya Sagesel (Irlandka) [5] "Wypadki polityczne w kraju powołały go do ojczyzny i 24 stycznia 1863 r. w towarzystwie kolegów ze szkoły podchorążych Korytyńskiego i , opuścił Paryż i wyruszył do Polski. W nocy z 4 na 5 lutego stanął u granicy w chwili gdy Kurowski ze swoim oddziałem uderzył na stacyę graniczną, przyłączył się tedy do oddziały powstańców i poszedł do Ojcowa. Po otrzymanej ranie pod Miechowem leczył się w Krakowie, zkąd po wyleczeniu udał się do Goszczy, przydzielony w charakterze adjutanta Rochebroun'owi. Po bitwie pod Grochowiskami Langiewicz podzieliwszy wojsko na małe odziały wraz Postowójtów, Rochebrunem, hr. Mycielskim i Hakowskim w nocy opuścili obóz i przeprawili się przez Wisłę koło Ujścia, ale zaraz na brzegu aresztowani zostali i przewiezieni do Tarnowa - gdzie Langiewicza i Postówójtów zatrzymano, innych wolno puszczono. Hakowski wrócił w Krakowskie i przez Bosaka mianowany kapitanem strzelców, a później przydzielony do oddziału Chmielińskiego. Wnet potem odkomenderowano go do oddziału smutnej pamięci Iskry i oddano dowództwo nad kosynierami. 18 września oddział Iskry uderzył na Małogoszcz, Hakowski dostał rozkaz zaatakowania dragonów rosyjskich, na czele więc swych kosynierow rzucił na nieprzyjaciela, ale gdy zbliżono się na odległość strzału, nieprzyjaciel zaczął prażyć rotowym ogniem Hakowski wraz z nieostępnbym przyjacielem Kowalskim, byłym podoficerem z 4 pułku (służył jeszcze pod jego ojcem) wyprzedzili znacznie kolumnę kosynierów i gdy chcąc dać rozkaz do ataku, odwrócił się, - zobaczył, już zapóźno, że kosynierzy jego cofnęli się przed ogniem nieprzyjacielskim, a on z niedostępnym towarzyszem stali sami wobec dragonów ... Towarzysz jego zginął, on zaś po krótkiej obronie, cięty w głowę szablą dragońską, leżał bezprzytomny kilka godzin, dopiero chłód nocny zbudził go ze snu ciężkiego. Miał jeszcze sił na tyle, że przy świetle księżyca zdołał dojść do chaty wieśniaczej, gdzie mu i ranę opatrzono i kilka dni w ukryciu trzymano. Tułając się potem, jako rekonwalescent po dworach, przybył wreszcie do Krakowa, zkąd z ramienia rządu narodowego wysłanym został do Wiednia. W stolicy Austryi znalazł zaraz umieszczenie u Rottego nadwornego jubilera i modelował między innemi drobniejszymi rzeczami Nibelungów. W tym okresie poznał się z Arturem Grotgerem, mieszkającym w Heinrichshof i żył w nim w serdecznej zażyłości. Tymczasem Bosak wydał rozkaz do wszystkich oficerów polskich, by na 1 stycznia 1864 r stawili się na wyznaczonych miejsach, a to pod utratą zasług i rangi. Hakowski, jeszcxe nieco cierpiący, napisał natychmiast list do Bosaka z prośbą o przedłużenie urlopu i za radą Grotgera oddał go jadącemu do Krakowa oficerowi, zwiącemu się pseudonimem Comte de Luna. Ale Comte de Lubna wpadł w ręce policji - a wskutek tego w kilka dni aresztowano Hakowskiego i po miesiącu przetrzymywania w Wiedniu odesłano do Ołomuńca na fort Tafelberg. Pół roku wysiadywał w twierdzy, z poczatkiem lipca powiodło mi się wymknąć z więzienia i przez Pragę podążył do Monachium, pozostając to aż do grudnia w odlewni Millera. (Główniejszą pracą jego było Eeritoire w brązie i srebrze które miasto tamtejsze ofiarowało jednemu z zasłużonych) Z Monachium wyjechał do Londynu i 14 grudnia 1864 r znalazł zatrudnienie w fabryce królewskiej Gararada złotych i srebrnych wyrobów." Rodzice: 1__Piotr[2] Paweł [4] Hakowski [2] , [4] - ur 1807 Łowicz [4] - "służył jako oficer w byłem wojsku poskiem - po wyleczeniu się z ran pod Grochowem, osiadł w Łowiczu, gdzie ożeniwszy się z Teresą Zaleską, oddał się gorzelnictwu" 2__Teresa Zalewska [2] ___ślub 1832 r Łowicz św. Duch [3] Dziadkowie: 1.1__Jan Hakowski [3] - zm. prawd. 10.10.1821 r Łowicz w wieku 65 lat 1.2__Ewa [3] Faleńska [4] vel Fałęcka vel Falencka ___ślub 2.1__Kazimierz Zalewski [3] 2.2__Barbara Segetyńska [3] __ślub
Ignacy Harde
Urodził się 1 lutego 1847 roku w rodzinie ziemiańskiej. Pochodził z Woli Miłkowskiej koło Warty. Podobno jego ojciec był żołnierzem wojsk napoleońskich. Ignacy miał 16 lat, gdy wybuchło Powstanie Styczniowe. Zgłosił się na ochotnika do jednego z oddziałów powstańczych, które formowały się w Łodzi.w okolicach dzisiejszego parku Julianowskiego, zaczęto tworzyć oddział powstańczy. Wiele wskazuje , że jego członkiem został Ignacy Harde. Oddział liczył około 3 tys. ochotników, w tym 750 chłopów z podłódzkich wsi. Początkowo na jego czele stanął J. Fijałkowski. Ale wkrótce dowództwo objęli ks. Józef Czajkowski oraz Piotr Tampicki. Ks. Czajkowski był wikarym w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy pl. Kościelnym. Wieczorem 31 stycznia 1863 roku, powstańczy oddział zebrał się w lesie radogoskim. Sformowano dwie kompanie - strzelecką i kosynierską. Następnie ks. Czajkowski odczytał Manifest Rządu Narodowego i dekrety o uwłaszczeniu chłopów. Potem odebrał od powstańców przysięgę, po czym wręczył im sztandar. Następnie śpiewając „Jeszcze Polska nie zginęła” oddział powstańców opuścił las radogoski i ruszył w kierunku Łodzi. Powstańcy zdjęli z ratusza orła rosyjskiego, a na drzwiach umieścili tekst Manifestu Rządu Narodowego, wzywający cały naród do boju. Stamtąd przeszli ul. Piotrkowską do siedziby niemieckiego towarzystwa strzeleckiego, gdzie zarekwirowali 72 sztucery. Potem okazało się, że z broni ktoś wcześniej wymontował kurki i sztucerów nie można było używać. Powstańcy zaczęli zbierać konie z łódzkich fabryk, a w Banku Polskim wypłacono im blisko 20 tys. rubli. Kronikarze zanotowali, że 1 lutego, około godz. 4 nad ranem powstańcy opuścili Łódź. Skierowali się do lasów rossoszyckich. Chcieli się połączyć z oddziałem Józefa Oxińskiego, dowodzącego grupą partyzantów z Sieradza. Ale zostali rozbici pod Wronowicami. Po tym wydarzeniu łódzcy powstańcy rozproszyli się. - Część walczyła potem z Rosjanami w oddziałach m.in na Mazowszu - opowiadała nam dr Sylwia Wielichowska, kierownik działu historycznego Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. - Ale w Łodzi szybko sformowano kolejny oddział, w lesie łagiewnickim. Liczył około 500 ludzi. Na jego czele stanął Józef Sawicki. Uchodził za radykała, miał rewolucyjne poglądy i należał do tzw. frakcji czerwonych. Poglądy sprawiły, że został zdymisjonowany. Dowódcą tego oddziału został lekarz z Łęczycy Józef Dworzaczek. Niestety Dworzaczek, w przeciwieństwie do Sawickiego nie miał zdolności wojskowych, dowódczych. Oddział Dworzaczka, który liczył 400-500 powstańców, przez dwa tygodnie stacjonował w lasach w okolicach Dobrej. Wyliczono, że ponad stu partyzantów z tego oddziału pochodziło z Łodzi: 76 czeladników, 39 robotników, 20 majstrów, a także kilkunastu inteligentów. Zanim łódzcy powstańcy stoczyli bój pod Dobrą, przemaszerowali do Brzezin, Strykowa, a potem do Łodzi. Ks. Wojciech Jakubowski, proboszcz parafii WNMP wręczył im i poświęcił sztandar, które wyhaftowały łódzkie kobiety. Potem pobłogosławił powstańców. - Przyjmował go proboszcz miejscowy z wikariuszami w otoczeniu bractw, cechów rzemieślniczych z chorągwiami - tak wspominał po latach świadek tamtych wydarzeń. - Cała prawie ludność miasta była na ulicach. Przed kościołem oddział się zatrzymał. Proboszcz powitał go krótką gorącą przemową, poświęcił sztandar z Matką Boską i pobłogosławił wojsko i lud. Lud był żywo przejęty uczuciem patriotycznym, szczerze i ochoczo witał i podejmował żołnierzy. Jak jednak twierdzą dziś historycy, ta manifestacja sprawiła, że wojska rosyjskie ściągnęły błyskawicznie posiłki z Piotrkowa Trybunalskiego, które starły się z powstańcami niedaleko Dobrej. Do bitwy doszło 24 lutego 1863 r. Zaczęła się w godzinach południowych i trwała do ok. godz. 17. Powstańcy zostali okrążeni. Świadkowie wspominali potem, że ostatnia faza bitwy, była rzezią Polaków.
August Hartmann
ur. w r. 1842 w Heidepiltz, na Śląsku austryackim, po przeniesieniu się rodziców na Wołyń, uczęszczał tamże do V. kl. gimn. w Czarnym Ostrowie, poczem wstąpił na kurs praktyczny weterynaryi w Chryslowie koło Białogródki, w powiecie zasławskim. Gdy wybuchło powstanie, w gronie towarzyszy w zastępie z 19 ludzi złożonym wyruszył do oddziału Edmunda Różyckiego, który podówczas przebywał w Zwiahlu, w Żytomierskiem. Po przybyciu do tej miejscowości dowiedzieli się nasi powstańcy, że Różycki wyruszył już dalej, zaczerpnęli jednak wiadomości, że w pobliżu w lasach sławuckich formuje się oddział pod dowództwem Ciechońskiego. Ze służby w tym oddziale podaje Hartmann kilka szczegółów, które przykre budzić muszą refleksye. I tak gdy po przybyciu do oddziału stał na widecie, usłyszał gwizd nagły poza linią obozową, pozostawił na patroli dwóch towarzyszy a sam pospieszył w las i tu w znaczniejszym oddaleniu od widety obaczył swego dowódcę, jak w stanie zupełnie nietrzeźwym powracał z adjutantem Griinem ze Sławuty do obozu. Zbliżywszy się do nich zauważył, że dowódca leży pod drzewem a adjutant zataczając się trzyma konie. Gdy nasz powstaniec nie otrzymał hasła od adjutanta, począł czynić mu wymówki, że daje sygnały poza obozem, wobec czego adjutant oświadczył, że nie mogli trafić do obozu a gdy Hartman mimo tego wskazywał, że tak się nie postępuje, adjutant zmierzył się ku niemu z rewolwerem, nagłego jednak zamysłu nie mógł w czyn wprowadzić, Hartmann bowiem odebrał mu rewolwer i zaprowadził obydwóch do obozu. Nazajutrz o świcie Ciechoński złożył dowództwo w ręce oddziału żytomierskiego. Z oddali dochodziły odgłosy strzałów, niebawem też patrol z widety zapowiedział zbliżanie większego oddziału rosyjskiego. Dowódca zastępu powstańczego zarządził rozstawienie sił wobec zbliżającego się ataku nieprzyjacielskiego, kawaleryę pod Klukowskim rozsypał po lesie a zastępy piesze ustawił w tyralierkę naokoło obozu. W lesie pod Minkowcami nastąpiła bitwa z Moskalami, pozostającymi pod dowództwem kapitana Korzeniowskiego, następującego z siłą jednego batalionu piechoty i sotnią kozaków. Strzelcy, wśród których znajdował się Hartmann, trzymali się długo, moskale wdarli się do obozu, powstańcy poszli w rozsypkę, kawalerya w czas odjechała. Ciechoński znikł, część jego oddziału dostała się w ręce nieprzyjacielskie, Hartmann błąkał się przez kilka dni z młodszym towarzyszem Świerczyńskim, wreszcie natknęli na chłopów, którzy obu związawszy zawieźli do Zasławia. Aby po drodze nie paść ofiarą ich zbrodniczych instynktów, dali im 50 rubli za odstawienie do władzy w Zasławiu. Partyami wraz z innymi zostali następnie odstawieni do Kijowa, gdzie ich osadzono w więzieniu podziemnem twierdzy w nr. III. »Kopanierów«. Tu złożono rychło sąd wojenny, któremu przewodniczył Aninkow, generał gubernator kijowski i przed tym sądem stanął Hartmann. Podczas rozprawy pytano go, dlaczego brał udział w powstaniu jako miateżnik, kiedy był austryackim poddanym. Skazany został na 5 lat katorgi z pozbawieniem wszystkich praw. W tydzień później w listopadzie wysłany został wraz z partyą, z 30 powstańców złożoną, etapnym porządkiem pieszo do Kazania. W osadzie tatarskiej, w Małmyżu, w wiackiej guberni, zatrzymały się obie partye, jedna złoczyńców i zbrodniarzy rozmaitego typu, idąca zawsze przodem i polityczni, którzy otrzymywali po 15 kop. dziennie. Ponieważ nie było na etapie miejsca, pierwszą partyę osadzono na etapie, politycznych na dworze w szałasach. Kiedy — było to z wiosną 1864 r. ruszono w dalszy pochód, przeszli zbrodniarze naprzód, poczem poczęto wywoływać politycznych. Był między nimi młody chłopak, niejaki Jaworski, który palił fajkę, co w taki humor wprawiło konwojującego oficera, że uderzył go po twarzy. Starosta partyi, Szostak stanął energicznie w obronie Jaworskiego, oświadczył, że bić nie wolno, wówczas oficer odpowiedział, że i jego pobije. Partya politycznych w obronie swego starosty zajęła wobec kapitana bardzo groźne stanowisko i żądała, aby bezwłocznie przybyła komisya z Kazania. Komisya rzeczywiście przybyła na drugi dzień, zabrała owego oficera a partya szybkim marszem ruszyła w dalszą drogę do Tobolska i Tomska, gdzie wskutek nieporozumień ze smotrytelem wybuchł powtórny bunt, podczas którego padło kilku powstańców. Podczas podróży statkiem do Tomska, barka wioząca na statek kapitana, dwóch lekarzy i dwóch politycznych wywróciła się, lekarze i kapitan wyratowali się a dwaj polityczni, między nimi niejaki Kaliński utonęli. Z Tomska etapnym porządkiem ruszyli polityczni do Derczyńska, gdzie stanęli w listopadzie 1864 r. Z Nerczyńska odstawiono 60-ciu, wśród nich i Hartmanna do , gdzie pracowali w kopalni srebra okuci w kajdanach — mieszkali wspólnie w kazamatach. W Ałgaczy sprawował Hartman czynności starosty politycznego a po pewnym czasie odstawiony został do Aleksandrowska, gdzie już nie chodzili do robót. Wskutek amnestyi z wiosną 1865 r., stosującej wobec skazanych na katorgę poniżej lat 10 osiedlenie, skazany poprzednio na pięć lat, objęty został tem zarządzeniem i udał się na osiedlenie do wsi Rozwożdżajewa, w Angarskiej obłaści, położonej w Irkuckiej guberni. Podczas pobytu w katordze i drogi na Sybir nauczył się Hartmann złotnictwa i rusznikarstwa a na posieleniu wspólnie z czterema innymi towarzyszami zorganizował muzykę, która w okolicy często za wynagrodzeniem grywała. Po półrocznym pobycie w owej miejscowości przeniósł się Hartmann do Kumerejki, gdzie założył warstat ślusarski i rusznikarski. Po dwuletnim tamże pobycie gdy nastąpiła powtórna amnestya, spowodowana wnioskiem ks. Ruczki w parlamencie austryackim, powraca Hartmann przez Niżny Nowogród, Petersburg do Warszawy a po załatwieniu pewnych formalności w konsulacie austryackim do Krakowa, gdzie zgłasza się w Komitecie, który dał mu odezwę do obywateli ziemskich, by dali mu jaką posadę, lecz Hartmann udał się do Zarządu dóbr hr. Potockiego w Łańcucie, gdzie jako prywatny oficyalista po 43-letniej pracy przeszedł w stan spoczynku. Osiadł w Borkach Wielkich pod Tarnopolem.
Karol Hartmann
dyrektor Zakładu Wzajemnego w Rymanowie w majętności hr. Jana Potockiego, zamieszkały w Rymanowie Zdroju, powiecie sanockim. Urodził się 11 maja 1845 roku w Heidenpiltsch (Bílčice) na Morawach, wyznania rzymskokatolickiego. W oświadczeniu o przystąpieniu do Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania Polskiego 1863/64 r. podał, iż jest żonaty i ma troje dzieci (dwie córki, jeden syn – uczeń V. klasy gimnazjalnej). Przed powstaniem pracował jako adiunkt rachunkowy w dobrach hr. Alfreda Potockiego w Antoninach na Wołyniu. W powstaniu walczył jako podoficer w 2.Pułku Jazdy Ruskiej pod dowództwem generała Edmunda Różyckiego w I. Szwadronie 4.plutonie. Brał udział w bitwie pod Łaszkami na Litwie i pod Salichą, gdzie został awansowany na placu boju za męstwo. Na dowód swojego udziału w powstaniu mógł przedstawić dokument - stan służby w powstaniu 1863-64, opatrzony pieczęciami i podpisami: dowódcy pułku jazdy wołyńskiej, szefa sztabu tejże podpułkownika H. Ruszczewskiego i Naczelnego Wodza Ziem Ruskich generała Edmunda Różyckiego. Zobowiązał się do wpłacenia wpisowego w wysokości 1 złotego reńskiego i od 1 stycznia 1895 roku składki rocznej w wysokości 3 złotych reńskich. Deklarację podpisał w Rymanowie Zdroju 24 czerwca 1894 roku. Na zobowiązaniu dopisał: „Upraszam najuprzejmiej o łaskawe zwrócenie świadectwa”, co też uczyniono odsyłając je pocztą, jak świadczy odręczna notatka z 10 lipca 1894 roku.
Józef Hauke
(Bosak), ur. w Petersburgu w r. 1835, syn Józefa, brata ministra wojny Maurycego, profesora i adjutanta cara Mikołaja. W 5-tym roku życia zabrany po śmierci ojca wraz z bratem Aleksandrem i siostrą Salomeą na wychowanie w dworskich zakładach Petersbugskich, przeznaczony następnie do szkoły paziów, został przydzielony do leibgwardyi huzarów w randze poruczn. i wkrótce mianowany rotmistr. adjut. cesarskim. Zycie nad stan, a przytem gnuśne, nie nadawało się pełnemu szlachetnych uczuć oficerowi. W tymże czasie nie umiał po polsku nietylko myśleć, ale i mówić, gdyż od najmłodszych lat żył w otoczeniu, w którem nie słyszał prawie o polakach. Nie chcąc by mu zarzucano brak wojskowej zasługi, podał się o przeniesienie na Kaukaz, gdzie brał udział w wojnie z nieszczęśliwym narodem. Duch czasu obudził w nim drzemiące uczucia patryotyczne, które w jego charakterze wywołały silną reakcyę. Ślub jego z panną Kaczanowską z Wołynia, dokonał reszty. Na pierwszą wiadomość o powstaniu, wziął urlop, wyjechał za granicę, a dowiedziawszy się tamże o bliższych szczegółach, zażądał dymisyi. Na pismo cesarskie, by pozostał w służbie, poczem otrzyma naczelne dowództwo lewego brzegu Kaukazu, wysłał telegraficznie odmowę i otrzymał w końcu uwolnienie jako pułk. wojsk kaukaz. To spowodowało zerwanie wszelkich stosunków z rodziną, zajmującą wysokie stanowiska w caracie, a nawet zerwanie z matką, która mając w ręku niewielki majątek pozostały po śp. ojcu jego, wstrzymała mu wypłatę renty. Ponieważ ożenił się bez posagu, był wraz z żoną skazany na niedostatek. Pozostawiwszy żonę i nowonarodzoną córeczkę w Dreźnie, oddał się do dyspozycji Rządu narodowego, który mu powierzył w drugiej połowie 1863 r. naczelne dowódz. w Sandomierskiem i Lubelskiem w randze jenerała. Z jakiem poświęcęniem i brawurą, a miłością dla kraju i żołnierza służył powstaniu w najtrudniejszych już warunkach, gdyż u schyłku partyzantki, świadczą kroniki i wdzięczna pamięć wszystkich, którzy z nim się stykali. Imię "Bosaka" było przez wszystkich usta ze czcią wymawiane. Była to niezwykle sympatyczna postać, uosobienie czystego i zacnego charakteru. Po powst. znajdował się w niedostatku, musiał sprzedawać dawne zabytki rodzinne, ażeby się z żoną i dziećmi utrzymać. Przyjaciel osobisty Józefa Garibaldiego, często przebywał u niego na Kaprerze, tworząc plany na przyszłość, a że widział w budzącym się prądzie międzynarodowym przyszłość dla Polski, całą swą gorącą duszą oddał się temuż, drukując i rozsełając własnym kosztem odezwy. Gdy wybuchła wojna franc.-pruska, na pierwszą odezwę Garibaldiego, zgłosił się pod jego chorągiew i otrzymał naczelne dowódz. korpusu. Na nieszczęście w jednym rekonensansie pod Dijonem, w kilkadziesiąt tylko koni, natknął na silny oddział prusaków, przed którym cofnąć się nie chciał. Zginął jak bohater, lecz bez korzyści dla sprawy naszej. Mimo zupełnego zerwania z rodziną, niejednokrotnie czynione mu były propozycyepowrotu do łask carskich, byle tylko pierwszy krok zrobił, lecz on odrzucał z oburzeniem wszelkie propozycye, a błędnem jest twierdzenie Berga w jego dziele, jakoby śp. Józef miał żałować swego kroku, iż opuścił służbę carską.
Strona z 41 < Poprzednia Następna >