Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Wyniki wyszukiwania. Ilość: 2250
Strona z 57 < Poprzednia Następna >
Józef Szlenkier
Józef Władysław Szlenker, ur. 7.5.1844 Warszawa[6], zm. 23.11.1893 Warszawa. Był synem wielce zasłużonego dla sprawy polskiej kupca i Anny Zeltt. Brat - również powstańca i zesłańca. Studiował nauki rolnicze w Lipsku. Na odgłos wybuchu Powstania pośpieszył do Warszawa. W Powstaniu został przydzielony do komórki wywiadowczej Rządu Narodowego, jako agent wojskowy do bezpośrednich kontaktów z Komisją Wojny. Odbierał informacje od innych wywiadowców o zarządzeniach władz zaborczych i ruchach wojsk nieprzyjacielskich i osobiście przekazywał dyrektorowi wydziału. Pracował tak do jesieni, kiedy to musiał uciekać z Warszawy. Był adiutantem przy lecz w grudniu wraz z dowódcą swym dostał się do niewoli. Skazany został (wraz z dowódcą) 18.6.1864 na ciężkie roboty w twierdzach po lat 10, pozbawieni wszystkich praw stanu i konfiskatę majątku. Konfirmacja naczelnika nastąpiła 8/20.6.1864. W drodze został zawrócony do Warszawy dla złożenia zeznań w sprawie zabójstwa Józefa Aleksandra Miniszewskiego. Zeznania okazały się "niewystarczające", więc został wysłany ponownie. Kilkukrotnie podejmował próby ucieczki - w Tiumeniu wraz z innymi próbował opanować statek, Tobolsku, Tarze, Tomsku - gdzie nie wrócił z przepustki, lecz został schwytany. We wrześniu 1865 w Krasnojarsku przyłączył się do spisku krasnojarsko-kańskiego. Został wysłany dalej do Kańska (lub Iłańska). Tu zamieniwszy się dokumentami z jednym chorym i uciekł z etapu. Został jednak schwytany w Krasnojarsku, gdzie próbował wzniecić bunt. Skazany na dodatkowe 15 lat został w kajdanych wysłany do Irkucka i dalej do Nerczyńska, i kopalni Akatuj. Również i tutaj próbował namówić współwięźniów do ucieczki do granicy Chin. W 1868 został zwolniony. Po wyjściu na wolność otworzył firmę w Irkucku, zatrudniając wielu syberyjskich pracowników. Prowadził magazyn towarów warszawskich, kierując także handel futrami. Podczas pobytu na Syberii poznał swoją przyszłą żonę, Szkotkę Katarzynę Campbell, która udzielała lekcji angielskiego w domach wyższych urzędników w Irkucku. Pomimo wielokrotnych starań rodziny nie udało mu się uzyskać długo zezwolenia na powrót. Dopiero w 1876 udało się uzyskać aby o zwolnienie wystarał się osobiście u cara książę Edynburga. Po powrocie do Warszawy dalej prowadził firmę, która jednak z powodu braku możliwości opuszczania przez niego Królestwa wkrótce upadła. Pod koniec życia stracił wzrok. Pochowany Warszawa, cm. Ewangelicko-augsburski, kw. C, rz. 1, (obecnie grób nie posiada inskrypcji)
Oktawian Feliks Szukiewicz
Urodził się 12.121840 roku w Warszawie. Kształcił się w Konstantynowskiej Szkole Artylerii w Petersburgu, którą ukończył w stopniu podporucznika. Przeniesiony do pułku w Dęblinie. Na wieść o wybuchu powstania udaje się w augustowskie i na krótko wstępuje do oddziału Ramotowskiego Wawra. Prawdopodobnie w drugiej połowie maja otrzymuje rozkaz tworzenia VI oddziału w województwie augustowskim. Tu pod okiem naczelnika wojskowego województwa augustowskiego Jana Aleksandra Andruszkiewicza, który na miejsce koncentracji ochotników wybrał las Grzędy, młody oficer rozpoczyna tworzenie własnej partii. Dowozem ochotników, aprowizacją zajmują się m.in. Bartłomiej Chilicki z Jamin, Feliks Żochowski z Szyman i Jan Woyczyński z Ławska. Na czele swojego oddziału Szukiewicz walczył pod Sarnetkami i Kozim Rynku. Po upadku powstania emigrował i krótko przebywał w Dreźnie i Paryżu. Aby ostatecznie osiąść z żoną i córeczka Antoniną w Sztokholmie. Tu rodzina Szukiewiczów spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem samej królowej Józefiny, która dowiedziawszy się o urodzinach w 1867 roku ich syna Wojciecha przesłała zasiłek i wyprawkę dla niemowlaka. W 1870 roku przychodzi na świat syn Maciej. Po powrocie z emigracji Szukiewiczowie osiedlili się w zaborze austriackim. Mieszkali m.in. w Zakopanem. Szukiewicz pracował jako kupiec i tłumacz języka rosyjskiego. Po śmierci żony, około 1900 roku osiadł w Krakowie, gdzie był aktywnym członkiem Stowarzyszenia Weteranów Powstania 1863/1864 roku. Zmarł 18.06.1914 roku. Warto wspomnieć, że podobiznę Szukiewicza wykorzystał Jan Matejko, który w 1870 roku uwiecznił go na obrazie ,, Hołd Pruski ”, jako Alberta Hohenzollerna.
Paweł Szymkiewicz
Organizował w okolicy miasteczka Kroże oddział dla Cytowicza, lecz po jego śmierci pod Cytowianami, nie mając poczucia że potrafi dowodzić, przeszedł do lasów szyneławskich niedaleko Bolcz i tam kontynuował organizację oddziału z celem zebrania ich dla Dłuskiego. Zebrał ok 100 osób mających ok 50 dubeltówek, kilkanaście pistoletów i pałaszy. W kilka dni po rozpoczęciu formacji, jenerał Majdel na czele trzech bataljonów piechoty, dwóch szwadronów i dwóch dział, odwiedził okolicę. Ruch ten odciął Szymkiewicza znajdującego się na wyprawie z kilkunastu ludźmi. Pobyt Majdela w pobliżu, jako też i rejterada organizatora w stronę zawczasu nie obmyślaną, uniemożliwiły powrót powstańców do obozu. Szymkiewicz więc został odcięty i zostawiony samemu sobie. Ochotnicy błąkający się po lesie, jako też i rozbitki z różnych oddziałów, zwiększyli liczbę jego żołnierzy. W połowie kwietnia Szymkiewicz był już na czele dwuchset przeszło ludzi (w tym 15 szlachty), uzbrojonych w broń myśliwską i kosy. Nie mając jednak upoważnienia rządu narodowego, nie znając przytem wojskowości, Szymkiewicz nie posiadał tych danych, które stanowią kompetentnego dowódcę. Dobra wola i chęć sumiennego służenia sprawie, wynagradzały owe niedostatki i stawiły go w rzędzie zacnych obywateli, wspierających sprawę czem mogą. Z tego to stanowiska wychodząc, Szymkiewicz nie pragnął być samodzielnym dowódcą. Nie mogąc się połączyć z organizatorem, z wytrwałością zbierał ochotników i błąkał się z nimi po lasach, w celu oddania ich pułkownikowi Jabłonowskiemu. Porozumiał się z nim i wzajemnie naznaczono miejsce spotkania. Jabłonowski tam nie przybył, a natomiast przysłał Szymkiewiczowi instruktora, nieco obeznanego z wojskowością, dla nauczenia musztry i zorganizowania od działu po wojskowemu. Tym więc sposobem Szymkiewicz de facto został naczelnikiem licznego oddziału 1 ), chociaż władze nie dały mu żadnego na to upoważnienia. Daleki od uzurpacji chciał się go pozbyć, ale władze powstańcze nie zawsze przychodziły tam w pomoc gdzie rzeczy wista była tego potrzeba. Stanowisko owe nie było całkiem zadowalające, bo wyczekując zręczności od dania swych ludzi kompetentnemu dowódcy, uniewładniał samodzielność swych ruchów. Z tego więc względu unikał potyczki, a organizacja wewnętrzna zaledwie ograniczyła się na umundurowaniu i uzbrojeniu żołnierzy. Okolice Kroż i lasy wornoławskie z rozkazu władzy zostały uprzywilejowanem miejscem pobytu Szymkiewicza, gdzie znajomość pozycji na stręczała mu kryjówki niedostępne dla Moskwy. Zasługa Szymkiewicza jest przede wszystkiem propagatorska. Lud i pozyskanie jego dla narodowej sprawy, byty dla niego najlepszem polem działania. Szczęśliwa myśl!... W tym względzie podani kilka wypadków. W oddziale był kapelanem ks. Gargas (rozstrzelany przez Moskwę), później ks. Majewski, wymowny kaznodzieja Żmudzi. Szymkiewicz posiadał już 30 kawalerzystów dzielnych i żwawych, którymi dowodził Aleksander Krasowski. Wyborowy ów zastęp posyłany był na uroczystości, święta i jarmarki do miasteczek, lub wsi parafialnych, dla zbrojnej propagandy. W przeciągu kwietnia i maja, miasteczka: Wajgów, Kurtowiany, Szawkiany, Uźwenty, Łukniki, Wornie (stolica djecezji) i t. d. były zwiedzane po razy kilka przez Krasowskiego. Działo się to zwykle w większe uroczystości. Powstańcy przybywali na nabożeństwo, zajmowali miasteczko, a ks. Majewski przywdziewał komżę i wstępował na ambonę. Gospodarował on i niszczył administrację nieprzyjacielskiego rządu. Władzę miejscową oddawał w ręce gmin włościańskich i ich starszyzny, wprowadzając w wykonanie manifest 22 stycznia i odbierając przysięgę na wierność rządowa narodowemu. Zawieszał przytem biura rządowe i kasował poczty, od urzędników moskiewskich brał piśmienne zobowiązanie się zerwania otwarcie z Moskwą i wyrzeczenia się dwu licowego, pseudowalenrodycznego nałogu. Zwiedził w ten sposób 18 parafij, wszędzie wprowadził porządek narodowy, zabrał kasy podatkowych pieniędzy i dostawił w ręce Szymkiewicza przeszło pięć tysięcy rubli. Laskowski z ks. Mackiewiczem, po klęsce birżańskiej, na czele czterech batalionów (1000 ludzi) przybyli w okolice Niemokszt. Szymkiewicz nieomieszkał widzieć się z szefem sztabu Dołęgi. Jako organizator zdał sprawozdanie ze swych czynności i prosił o przyjęcie oddziału lub udzielenie dowódcy. Laskowski zalecił czekać rozporządzenia, a za kilka dni przysłał Szymkiewiczowi nominację na dowódcę oddziału. Działo się to 7 maja. W tydzień potem Szymkiewicz stacza bitwę z dwoma kompaniami piechoty pod Szawkiunami. Nie znając sam wojskowości, polegał na instruktorach, lecz dwaj dzielni oficerowie Zalęski i Składowski w pierwszej chwili ataku utracili życie, a zaś instruktor Zienkiewicz nie fortunnem znalezieniem się sprowadził niesforne co fanie się. Moskale stracili 13 zabitych, ale zaniechali pogoni, obawiając się zasadzki. Skoro powstańcy wyruszyli w marsz, moskale poszli za ich śladem. Powstańcy niszczą most na rzeczce Użwenta i zmuszają Moskwę do zaniechania pogoni. Stąd Szymkiewicz udaje się pod pruską granicy w okolice Retowa, nie przyjmuje jednak broni, bo się obawiał potyczki z przeważnemi siłami, rozłożonemi w tych stronach. Oczy wiście iż popełniłby błąd wielki, gdyby broń prawdziwie znajdowała się na granicy, bo po przyjęciu łatwo byłoby ukryć ją i przybyć z licznemi siłami po jej zabranie. Różne powody, szczególniej zaś iż włościanie nad granicą z wielką niechęcią ich przyjmowali, zmusiły Szymkiewicza udać się w. okolicę Krąż. Nie wszyscy z otwartem oczekiwali go sercem, szczególniej szlachta miejscowa, która oskarżają go o nieczynność i ospałość, bo żal jej było tłustych wędlin i starej gorzały, którą wypijali powstańcy. Stąd o Szymkiewiczu wiele złego mówiono, a zapomniano o tem, iż więcej odeń wymagano niż zrobić był w stanie. W pierwszych dniach czerwca Szymkiewicz wy ruszył znowu pod pruską granicę, zachodząc z tyłu Jabłonowskiemu w celu połączenia się. Zamiar się nie udał, Szymkiewicz więc postanowił o własnych siłach broń przyjąć i dostarczyć ją w głąb województwa. Po małej, potyczce pod Pojurzem, udaje się znowu pod Retów (dziedzictwo ks. Ogińskiego) i przyjmuje następującą ilość broni: 27 zepsutych sztućców, 27 karabinków (bez bagnetów), 17 dubeltówek, 9 rewolwerów, 5 pistoletów i 25 funtów prochu (26 czerwca), W tej chwili Jabłonowski już byt rozbity, a oddział jego rozproszony; wieść o tem nadwątliła do reszty wytrwałość i ducha powstańców. W obozie wszczynał się już nieład i wahanie się, wielu prosiło o uwolnienie, słabszych zaś wyprawiono z oddziału. Upadek ducha na wszystkich odbił się sercach, a stąd brak energii i tchórzostwo. Moskale zwrócili swe siły naprzód na Jabłonowskiego, potem na Pisarskiego, i na koniec na Szymkiewicza. Na trzeci dzień po przy jęciu broni (t. j. 29 czerwca), Moskale zdybali go i znienacka na czystem polu zaatakowali. Niewielki gaik zajęty na prędce przez powstańców, stał się polem walki, która była urywana i nieporządna. Wszędzie był nieład i brak przytomności. To samo stosuje się do Szymkiewicza, jak do ostatniego z jego żołnierzy. Bitwa pod Ławkowem więcej była chaosem, niż bitwą, więcej rzezią bezbronnych powstańców, niż walką, bo powstańcy broń rzucali ufając jedynie w wytrwałości nóg swoich. Niecelność strzałów moskiewskich sprawiła, iż naszych padło tylko 30tu, jeńca wzięto 17, zabitych zaś Moskali było około 60. Zamieszka owa trwało przeszło dwie godziny. Broń i bagaże wpadły w ręce Moskwy — ostatecznie zaś powstańcy zostali rozproszeni. Szymkiewicz lekko raniony ratował się ucieczką. Ku wieczorowi Krasowski zebrał kilkudziesięciu rozbitków i przybył z nimi do Szymkiewicza, będącego w pobliskim lesie. Szymkiewicz nie widział innego ratunku nad uwolnienie żołnierzy do domów na wypoczynek. Po tygodniu przybyło kilkudziesięciu na naznaczone miejsce i z tych 30 wsiadło na przygotowane konie, reszta zaś rozeszła się do domów. Szymkiewicz pozbył się więc piechoty. Powstanie w drugim ustępie swego istnienia zmieniło zupełnie pierwiastkowy charakter, bo piechota znikła, a natomiast na całej przestrzeni tworzą się kawaleryjskie oddziały. Szymkiewicz zatem, bądź po wodowany przykładem współkolegów, bądź idąc za popędem własnej niemocy, dał pokój wojnie, a wsiadł na konia, aby się łatwiej uchronić przed Moskalami. W początkach sierpnia, oddział wynosił już. 80. kawalerzystów. Kryli się i unikali wroga, ale nie zbaczali, z raz obranego kierunku. We wsiach niszczyli rogatki, założone przez Moskwę, włościan skłaniali do przysięgi na wierność rządowi narodowemu, niszczyli komunikacje, aresztowali złoczyńców i szpiegów moskiewskich i spełniali na nich egzekucje. Bywali również na uroczystościach i festynach ludowych, ale jakżeż inaczej przemawiali do ludu. Już nie swej broni, ani Dołędze, ani Jabłonowskiemu wróżyli moc zwalczenia Moskali, ale wskazywali ludowi na interwencję i przyjście Francuzów. Lud wierzył i cieszył się, tak jak uprzednio wierzył w wymarzone wojsko polskie, mające przyjść na pomoc. Poczciwy lud żmudzki!.... Szymkiewicz uciekał, a Moskale go gnali. Pod Kalwarją (w Telszewskiem) zaszło, niewielkie spotkanie, po którem Moskwa zdwoiła pogoń. Szymkiewicz dla omylenia pogoni dzieli oddział na trzy części. Jedna po niejakimś czasie weszła w skład oddziału Pisarskiego, druga uległa rozbiciu, reszta zaś 30 koni pod dowództwem Krasowskiego przybyła na miejsce zbioru, skąd mając Szymkiewicza na czele udała się w głąb Żmudzi. Niedługo trwała owa tułaczka. Za mieniła się ona na tułaczkę po za zaborem moskiewskim. W pierwszych dniach października Szymkiewicz, opuścił Żmudź i po niejakims czasie przybył do Paryża. Resztki oddziału kryły się przez zimę, a na wiosnę w r. 1864 wystąpiły znowuż konno i zbrojno. W maju Krasowski był jeszcze, na czele 40 ludzi, ąż na koniec zawiedzione nadzieje interwencji wyparły go z rodzinnych łanów.
Strona z 57 < Poprzednia Następna >