Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Powstanie Styczniowe - uczestnicy

Największa baza Powstańców Styczniowych.
Leksykon i katalog informacji źródłowej o osobach związanych z ruchem niepodległościowym w latach (1861) 1863-1865 (1866)

UWAGA
* Jedna osoba może mieć wiele podobnych rekordów (to są wypisy źródłowe)
* Rekordy mogą mieć błędy (źródłowe), ale literówki, lub błędy OCR należy zgłaszać do poprawy.
* Biogramy opracowane i zweryfikowane mają zielony znaczek GP

=> Powstanie 1863 - strona główna
=> Szlak 1863 - mapa mogił i miejsc
=> Bitwy Powstania Styczniowego
=> Pomoc - jak zredagować nowy wpis
=> Prosimy - przekaż wsparcie. Dziękujemy

Szukanie zaawansowane

Ilość: 67513
Strona z 1688 < Poprzednia Następna >
Konrad Błaszczyński
/Bitwa pod Górami/ Jazda, która przyjęta ogniem rotowym piechoty moskiewskiej z zasadzki z domów i z za parkanów strzelającej, chwilowo zmieszała się straciwszy pułkownika i cofnęła, sformowawszy się następnie szybko za Górami, na plac wróciła i wparła znów do wsi Moskali, tak, że nie mieli nawet czasu ani dobić ani obedrzeć ranionych, i tylko zabrawszy swoich kilku ranionych i 10 za- bitych (jak się później okazało) chyłkiem wąwozami i lasami do Pińczowa wrócili. Nasi zawieźli do najbliższej wsi podjętego z placu boju ciężko ranionego pułkownika (był przestrzelony na wylot, a nadto miał dwa głębokie cięcia w głowę i pchnięcie lancą w piersi), oraz 14 innych swych rannych i trzech poległych. W parę godzin, przybyło kilku lekarzy z okolicy, którzy wraz z lekarzem obozowym, wszystkich rannych natychmiast opatrzyli; bojąc się jednak zostawić wszystkich, żeby ich później Moskale nie dobili, powieść ich mieli w stronę Krakowa, żeby tam dojechawszy, bezpiecznie leczyć się mogli. Dowiedziawszy się, że w Jędrzejowie są Moskale, bojąc się żeby nie przyszli dobić pułkownika, którego wywieść nie było podobna, gdyż już był konającym, oddział cały poszedł w stronę Jędrzejowa żeby zwrócić na siebie uwagę Moskali i jeżeli można na drugą stronę szosy ich odciągnąć.Pułkownik Bończa, pomimo starań lekarzy mianowicie lekarza obozowego, który go na chwilę nieodstępował, nazajutrz 19go b. m. w południe życie zakończył. Lubo dla jego bezpieczeństwa, starano się ślad miejsca gdzie się znajduje, przed ogółem utaić, i innego rannego, jako pułkownika wywieziono, jednak wiadomość o jego śmierci rozeszła się szybko po okolicy i boleścią wszystkich przejęła. Już nazajutrz rano w kościele parafialnym zebrało się 8 księży i znaczna liczba publiczności, i odprawili solenne żałobne nabożeństwo; wieczorem na eksportacyę przybyło 14 księży, kilkadziesiąt rozmaitych ekwipażów i blisko 500 różnych stanów ludzi, a wszyscy pogrążeni w smutku. Piechotą ze światłem w ręku, a bólem w sercu, z pieśniami żałobnemi na ustach prowadzili trumnę wieńcami i koronami okrytą przez przeszło półmilową drogę do smętarza, tam, gdy przyszło do grobu ją wpuścić, jęk boleści zagłuszał modlitwy księży, i wszyscy rzucili się na trumne pragnąc choć kwiatek na pamiątkę dostać. Żydzi z sąsiednich wsi i miasteczek, licznie pomimo szabasu przybyli, cechy z chorągwiami i światłem, bractwa różne konwojowi towarzyszyły. Włościanie licznie zebrani podtrzymywali na karawanie trumnę.W tym bolesnym obchodzie, przyjemnie było widzieć zapał i chęci wszystkich stanów narodu, pragnących jeszcze ostatnią przysługą uczcić poświęcenie się zmarłego.Donieść wam także muszę, iż starozakonni wzorowo się zachowują. Rabin w najbliższym miasteczku nakazał 4ro-tygodniową żałobę, zakazał muzyki na weselach i pozwolił pomimo szabasu, na pogrzeb się udać. Włościanie rannych zwozili i od- wozili, starannie i ostrożnie z nimi postępując i licznie na pogrzeb przybyli. O postępowaniu oświeceńszej klasy obywateli tak wiejskich właścicieli jak i z miasteczek okolicznych, w niesieniu pomocy, wspominać byłoby zbytecznem, gdyż każdy wie, że oni ponoszą głównie ciężar dzisiejszej wojny, i ponoszą chętnie z całem poświęceniem. Po tym bolesnym wypadku, lubo oddział cały niewiele ludzi stracił, jednak śmieré pułkownika wiele na niego oddziałała, również na całą okolice, która osobę Bogdana Bończy, serdecznie ukochała i wielkie nadzieje dla kraju w nim pokładała.
Konrad Błaszczyński
Jego imię i nazwisko budzą wątpliwość, gdyż w literaturze przedstawiany jest różnie. Tożsamość "Bończy" została ustalona przez autorów niniejszego portalu. Wg ustaleń GP można stwierdzić, że faktycznie nazywał się Konrad Antoni Błaszczyński. Z racji przyjętych pseudonimów i fałszywych nazwisk występuje w literaturze jako Kazimierz, Konrad, Bohdan, Bogdan - Błaszczyński, Błeszyński, Tomaszewski. Pewne jest także to, że w czasie dowodzenia używał pseudonimu "Bończa" i pod takim został pochowany. Potwierdzeniem tożsamości Konrada Antoniego jest raport policji narodowej donoszący o dwóch agentkach carskich: Julii i Ludwiki Ritterband - sióstr Teofili (raport spotkał się z krytyką za niewłaściwe oskarżenia, ma jednak znamiona celowego mylenia tropów). Z kolei Antoni Winnicki z Niegosławic, rejent jędrzejowski, który dobrze znał Bończę twierdził, że faktycznie ma na nazwisko Tomaszewski i pochodzi z Galicji gdzie był oficerem austriackim. Taka wersja miała prawd. służyć do ukrycia prawdziwych koligacji z rodziną. Tożsamość tę potwierdzają także informacje o wczesnej śmierci rodziców, zawodzie ojca i inne.Konrad Antoni Błaszczyński, ur. 17.2.1835 Warszawa (chrzest wpisany w roku 1841)[1]. Zmarł w leśniczówce koło Przezwodów[17], z ran dzień po bitwie pod Górami, która odbyła się 18.6.1863. Syn Józefa i Teofili Berty Ritterband. Jego ojciec, syn Antoniego i Heleny Kozłowskiej[2] był pod koniec życia prezydentem Siedlec, a wcześniej pełnił funkcję naczelnika powiatu ostrołęckiego. Matka urodziła się we Włocławku w religii żydowskiej - córka Maurycego (Mojżesza) Manasse Ritterbanda i Łucji Cholewińskiej. Siostra Rozalia prowadziła kantor loteryjny w Warszawie. Rodzice Konrada wcześnie zmarli (ojciec już w 1851). Konrad był przystojnym wysokim i eleganckim mężczyzną, zawsze jednak o melancholijnym wyrazie twarzy, często oddawał się zadumie. Wcześnie wstąpił do artylerii rosyjskiej. W 1859 został wykładowcą w Michajłowskiej Szkole Artylerii w Petersburgu w stopniu kapitana. W 1862 stacjonował w 5. Brygadzie Artylerii - mieszkał na terenie Cytadeli Warszawskiej. Był członkiem spisku oficerów w 1863. 13 stycznia wziął urlop zajmując się przygotowaniem do działań powstańczych.Zaraz po wybuchu Powstania został mianowany naczelnikiem woj. płockiego gdzie prowadził organizację sił wojennych w stopniu pułkownika. Po nieudanym napadzie na Płock wycofał się jednak, udając się do Galicji. W marcu był widziany w oddziale Langiewicz pod Sosnówką. Zapewne brał udział w bitwie pod Grochowiskami. Dołączył potem do Czachowskiego, a następnie w okolicach Radomia, Skrzyńska, Przytyku starł się zebrać oddział kawalerii.Sformował jazdę składającą się z ok. 200 jeźdźców. Działał od kwietnia głównie pod Czachowskim. Rozgromił jazdę moskiewską pod Gielniowem (22.04), następnie pod Przysuchą. Pod Wodzisławiem 6.5. na czele 250 jazdy, wypędził nieprzyjaciela z tegoż miasta. Niepokoił oddziały moskiewskie wycofując się z bitew, ale zmuszając je do ruchów. Tak się stało w bitwach pod Rusinowem i Przysuchą.Wykonywał też wyroki na zdrajcach i donosicielach. Mówiono że za gremialne wysługiwanie się Moskalom spalił wiś Lipie - w rzeczywistości spalono 4 zabudowania i powieszono dwóch chłopów. 13 maja w Bogucicach wykonał wyrok na 2 donosicielach, którzy wskazali Moskalom tabor powstańczy, przez co doszło do rzezi zaopatrzeniowców i sanitariuszek takich jak 74304|Zofia Dobronoka[&psi] przeszyta 8 kulami. Wykonał też wyroki w Klemęcicach i Gniewięcinie Wrócił do Deszna i tu podczas wesołej zabawy tanecznej wieczorem 17 czerwca otrzymał rozkaz zrobienia pewnej dywersji moskalom celem odwrócenia ich uwagi od pogranicza Galicyi, skąd właśnie w tym czasie miał wkroczyć dwoma oddziałami Jordan. Natychmiast wyprawił kwatermistrzów do Gór i zaraz za nimi, nocą, podczas ulewy, wyruszył tam ze swym oddziałem. Przybył nad ranem pod wieś, nie wiedząc, że tam już czyha w zasadzce powiadomiony wcześnie przez jakiegoś szpiega, major Pleskaczewski z Pińczowa z dwoma rotami piechoty, dragonami i kozakami. Będąc chorym jechał na wozie, dosiadł jednak konia i poprowadził szarżę. Przywitany bardzo silnym ogniem został postrzelony a następnie skłuty lancą w pierś. Miał też cięte rany na głowie. Został zawieziony do gajówki koło Przezwodów. Reszta rannych z tej bitwy została przewieziona do Krakowa, jego jednak z racji na bardzo ciężki stan nie można było wieźć tak daleko. W parę godzin, przybyło kilku lekarzy z okolicy, którzy wraz z lekarzem obozowym starali się opatrzyć rany. Resztki oddziału przeszły na drugą stronę szosy krakowskiej, aby zmylić pogoń. Dla bezpieczeństwa pułkownika, starano się ślad miejsca gdzie się znajduje, przed ogółem utaić, i innego rannego, jako pułkownika wywieziono w inną stronę, jednak wiadomość o jego śmierci rozeszła się szybko po okolicy i boleścią wszystkich przejęła. Pomimo starań lekarzy, m.in. Olszewicza, zmarł na rękach proboszcza Chawłowskiego następnego dnia. Został pochowany na pobliskim cmentarzu w Nawarzycach w grobie dwóch księży, obok grobu Winnickich. W akcie zgonu figuruje jako Bohdan Bończa, kawaler stanu szlacheckiego lat 32. Moskale stratowali grób, lecz pamięć o nim przetrwała. Obecnie znajduje się w kącie cmentarza, na domniemanym miejscu jego pomnik z nazwiskiem Bogdana Tomaszewskiego. Osobistą książeczkę do nabożeństwa Bończa oddał przed śmiercią Winnickiemu, którego brat Edward przekazał do muzeum w Kielcach.O śmierci pisało wiele dzienników. Rok po tym wydarzeniu miała miejsca Msza żałobna za jego duszę w kościele oo. Kapucynów w Warszawie.Jego pseudonim "Bończa" przyjął gen. Kazimierz Załęski, ur. 1919 uważający się za potomka Konrada, jednak genealogia nie potwierdza tego pokrewieństwa.
Strona z 1688 < Poprzednia Następna >