rodem z ziemi łęczyckiej, odziedziczywszy na Wołyniu dobra Lachowce po wuju bezdzietnym Umińskim, ożenił się z Marją Obuchowską, córką sąsiada Wacława Obuchowskiego, inżyniera, któremu w spadku po stryju dostał się piękny majątek Iwanków pod Żytomierzem. W roku 1863 brał Morzycki czynny udział w organizacji południowo-wschodniej części powiatu żytomierskiego, jako setnik, podwładny dra Wacława Lasockiego. W dniu, oznaczonym na powstanie, _ stawił się na stanowisku w okolicy wsi Sołotwina na trakcie pocztowym z Żytomierza do Berdyczowa, ale jednocześnie z nim stawiło się tylko 36 powstańców, skutkiem aresztowania bardzo wielu sprzysiężonych po domach przez włościan. Ta mała garstka powstańców miała wśród siebie jednego tylko człowieka, mającego niejakie pojęcie o sztuce wojskowej i partyzantce, a był nim Ezechjel Głębocki, były oficer wojsk polskich z 1830 roku. Otoczony przez tłumy włościan, oddziałek ten, pomimo oporu, wkrótce poddać się musiał i stał się pastwą czerni, zachęcanej i ośmielanej przez wojsko, która rozbrojonych i zbitych oddała w ręce policji, pod opieką której dostali się do więzienia w Żytomierzu. Osądzony na lat dwadzieścia ciężkich robót, wysłany został Morzycki w dniu 2 września 1863 r. w tej samej partji, co i rodziny Lasockich i Łagowskich. Towarzyszyła mu młodsza znacznie od niego i bardzo pięknej powierzchowności żona. Do miejsca przeznaczenia przybyli nieprędko, do czego przyczyniła się choroba i konieczność pozostania czas dłuższy w Tambowie, w którem to mieście pani Morzycka powiła córkę Faustynę.
Dostawszy się do Usola, zamieszkali w wynajętym domu z obszernym ogrodem, w którym dzięki umiejętnej pracy hodowały się najwykwintniejsze warzywa, a szczególnie kalafjory, dochodzące do niepraktykowanych prawie nigdzie rozmiarów, miewały bowiem przeszło po pół łokcia średnicy. Po kalafjory te przysyłano często z Irkucka i płacono za nie sowicie. Nadto trzymał Morzycki krowy, hodował wieprze, a następnie wyrabiał krupy na spółkę z Antonim Potockim. To wszystko razem łącznie 'z przesyłkami pieniężnemi z kraju starczyło na zaspokojenie koniecznych potrzeb tej rodziny. Oprócz zabiegów o chleb powszedni niemało czasu poświęcał pan Juljan na dogadzanie zachciankom pięknej pani Marji, którą sam woził wózkiem, wprzęgając się zamiast konia, gdy udawali się w odwiedziny do kolegów i znajomych. Po przeniesieniu się do Irkucka zajmował się robieniem planów i budowaniem gorzelni i browarów, przy współudziale Leona Bratyńskiego.
Korzystając z pierwszej możności wyjazdu do Petersburga, udała się pani Morzycka do stolicy, stawiając za cel widomy rozpoczęcie starań o ułaskawienie i powrócenie męża do kraju. Po przybyciu tam wszakże poznała niejakiego Wrońskiego, adwokata, po porozumieniu się z którym i otrzymaniu rozwodu poślubiła go, porzucając pierwszego męża, gorąco do niej przywiązanego, i siedmioro drobnych dzieci. Cios ten, łamiąc życie Morzyckiego, nie zachwiał go w pełnieniu obowiązków względem tychże dzieci, które wychował przy pomocy zacnej i wykształconej swej siostry, niemłodej już panny Faustyny Morzyckiej. Z córek jego najstarsza Rozalja wyszła za pedagoga i literata Mieczysława Brzezińskiego, Marja za inżyniera Suszyńskiego, Wacława za inżyniera Arcisza, Faustyna dotąd panną. Paulina zaś i Julja zakrwawiły serce ojca, wychodząc w owych czasach nietolerancji religijnej za Rosjan: pierwsza za miljonera Popowa, nazwiska męża drugiej nie znam. Po rozstaniu się z żoną, {{rządca|administrował}} p. Juljan dobrami kilku zkolei magnatów rosyjskich w gubernjach południowych, ostatecznie u Popowa, którego syn wbrew woli ojców wykradł mu córkę Paulinę, co stało się powodem opuszczenia tej posady. Powróciwszy do kraju, nabył Morzycki kawał ziemi w gub. lubelskiej w pobliżu Nałęczowa, urządził go, nazwał Paulinowem i tu przez lat kilka na roli pracował, a sprzedawszy przyjął miejsce administratora Zakładu Nałęczowskiego, na którem życia dokonał, tknięty apopleksją w pierwszych dniach stycznia 1898 roku.