KAPRYŚNA PANI.
Pewna pani, wielka elegantka i bardzo kapryśna, której żadna służąca dogodzić nie mogła, szczególnie gdy zaczynała się ubierać, wpadała w ogromną złość i natychmiast każdą wydalała, tak iż ani jednego dnia żadna wybyć u niej nie mogła. I tak się wsławiła swemi kaprysami, że żadnej służącej dostać już nie mogła.
Dnia jednego siedziała zasmucona, nie wiedząc co ma począć; wtem weszła jakaś młoda, zgrabna dziewczynka i mówi: Słyszałam że u pani żadna służąca ani jednego dnia wybyć nie może i żadna przyjść tu już nawet nie chce. Ja ręczę że rok wybędę i postaram się we wszystkiem pani dogodzić. Uszczęśliwiona pani zapytała jakiej chce zapłaty, na to odpowiedziała jej służąca: Dwa razy pani mię wyłaje, a trzeci raz wybije; innej zapłaty nie chcę. Zdziwiona pani przyrzekła jej, że jeżeli będzie dobrą, nigdy złego słówka od niej me usłyszy i na próbę jej zręczności kazała siebie ubrać. Dziewczynka zrobiła to z największą umiejętnością, czesała ją tak ostrożnie, że zaledwie zdawała się włosów dotykać i uczesała tak ślicznie, że pani była tem zachwycona. Wszystkie czynności przy ubieraniu, od wkładania bucików, do przypięcia czepka na głowie, wykonywała z największą zgrabnością, tak że nic do życzenia nie pozostawiała.
Razu jednego, była to niedziela, czy tak jakieś święto, pani jadąc do kościoła zabrała z sobą tę dobrą dziewczynkę i razem z nią
w ławce siedziała. Wtem, gdy ksiądz wyszedł ze mszą, otworzył mszał i już miał zaczynać czytać, dzieweczka czem prędzej wyskoczyła z ławki, przybiegła do ołtarza, odwróciła inną kartę i od nikogo niespostrzeżona, oprócz swej pani, na miejsce wróciła. Wracając do domu wyłajała ją pani za tę zuchwałość, ale dzieweczka milczała.
Po niejakimś czasie umarł najstarszy syn pani, chłopczyk bardzo kapryśny i niegodziwy, który wszystkim dokuczał, a którego nikt cierpieć nie mógł; matka nawet go nie lubiła i była rada ze śmierci jego, rodzeństwo i cała służba też się cieszyła; lecz dobra dzieweczka gorzkiemi zalewała się łzami i przez kilka dni była bardzo smutną; pani znów mocno ją za to wyłajała.
Po kilku tygodniach umarło najukochańsze dziecko pani, dobre i słodkie jak anioł, które wszyscy bardzo kochali, więc niezmiernie go żałowali i płakali po niem, a pani aż mdlała z żałości. Dzieweczka była najweselszą, śmiała się, śpiewała, i była rozpromieniona radością. Widząc to pani, z wielkiego bólu wpadła w okropną złość i wybiła ją za to; dzieweczka nic nie powiedziała.
Wkrótce potem przychodzi do pani i mówi: mój rok się skończył, muszę już odejść. Zdziwiona pani wierzyć temu nie chciała i mówiła że to być nie może, że jej ten czas przeszedł tak prędko, jak jeden miesiąc; ale służąca dowiodła że tak jest rzeczywiście. Pytała ją pani, czem ją ma wynagrodzić za tak niesłychanie dobre usługi. Dzieweczka odpowiedziała że podług umowy pani już jej zapłaciła. Tu powtórzyła swoje dawne wymagania i opowiedziała w następny sposób jak one były zaspokojone:
Razu jednego zabrała mię pani z sobą do kościoła; ja poszłam do ołtarza i wynalazłam księdzu mszę na ten dzień wyznaczoną; ksiądz i ludzie nie widzieli tego, pani tylko widziałaś i wyłajałaś mię za to; gdybym tego nie zrobiła całe nabożeństwo byłoby nieważne, bo ksiądz się pomylił i odkrył zupełnie co innego.
Drugą razą wyłajałaś mię pani za to, że płakałam po śmierci nielubionego przez panią dziecka; wszystkie chóry aniołów płakały i smuciły się, widząc jego duszę idącą do piekła i ja razem płakałam.
Trzecią razą wybiła mię pani za to, że się śmiałam, gdy umarło najmilsze dziecko pani. Wszyscy aniołowie i święci z największą radością spotykali duszę jego i całe niebo się weseliło, że się powiększył orszak błogosławionych i ja razem z nimi się cieszyłam.
I pani jeżeli będziesz tak kapryśną i niedobrą, jak byłaś dotąd, to ziemia będzie się cieszyła, gdy się ciebie pozbędzie, a niebo przyjąć ciebie nie zechce; a gdy się poprawisz, z największem weselem powitamy cię w niebie. To powiedziała i znikła; a pani się poprawiła i stała się wzorem cierpliwości.
[Z Szawelskiego, 1870].
Żródło. J.Karłowicz Podania i legendy Litewskie