[attachment]105938013_3564921583537313_834309642069912126_n.jpgWedług starszej ode mnie o 10 lat kuzynki, córki najmłodszej siostry ojca, nasz dziadek Stanisław Wodyński zmarł podczas I Wojny Światowej w Sasowie niedaleko Złoczowa i tam pewnie na tamtejszym cmentarzu został pochowany. Jego pobyt w tej miejscowości, nie tak znowu odległej od Podhorców, który zakończył się jego śmiercią – wymuszony został przez Rosjan, którzy - wycofując się w 1915 r. z zajętych wcześniej terenów realizując strategię spalonej ziemi, wysiedlali ludność i niszczyli domy i obiekty przemysłowe, a do takich należy zaliczyć fabrykę dachówek i wyrobów cementowych dziadka - ze strefy militarnej. Analizując, przyznam się szczerze dosyć pobieżnie owe wojenne zmagania, określiłem jako datę zgonu dziadka rok 1916. Jednak teraz po uważnym przeczytaniu dostępnej literatury, front tamtejszych okolicach, utrzymywał się przez 8 miesięcy - przyspieszam śmierć dziadka o rok … i w księdze zgonu z Sasowa należy szukać szczegółowej informacji. Na potwierdzeniu tej hipotezy szczególnie mi zależy dlatego, że dotarłem do metryki urodzin pierwszego wnuka mojego dziadka, który urodził się w szpitalu w Złoczowie w tym właśnie roku i bardzo możliwe, że też w tym samym miesiącu, w którym dziadek umarł. Miał on na imię Witold i był synem najstarszej siostry ojca Heleny i urodził się w maju, a więc wtedy kiedy Rosjanie się już wycofywali i mógł dziadek, jakby żył wrócić do domu do Podhorców. Przeglądam teraz w moim archiwum dokumenty, w których dziadek występuje i ogarnia mnie podziw dla jego dzielności i przedsiębiorczości Urodził się w Dębowcu na długo przedtem, nim rozsławili tę, niewielką położoną niedaleko Jasła osadę ojcowie Saletyni, zakładając polskie sanktuarium Matki Bożej z LA SALETTE. Miał on jednak w sobie dosyć siły, żeby ów matecznik, w którym pewnie wtedy bardzo ciężko się żyło – opuścić. Iść, jak to się wtedy mówiło w świat. W akcie ślubu z 1878 r. prezentowany jest przez swojego brata ks. Bolesława Wodyńskiego z parafii Nozdrzec, jako urlopowany żołnierz 20 Pułku 10 kompani, zarządca folwarku w Pawłokomie, kolejny raz jego nazwisko i profesja pojawia się w prasowej notatce z 1894, w której przedstawiany jest jako pełnomocnik dóbr hroszowieckich, natomiast 3 lata później w akcie urodzin mojego ojca, dziadek prezentowany jest jako arendator- dzierżawca w Grębowie. Zaś 5 lat później w akcie chrztu najmłodszego syna Zdzisława w 1902 roku w Podhorcach, (pewnie go chrzcił, pochodzący z Dębowca ksiądz Józef Zawisza, którego brata wnuczka, wyszła za mąż za kuzyna naszego Ojca, a więc dziadek był dla niego stryjem II stopnia) wymieniony został jako "famulus aulicus" – dworzanin, służący dworu, a 4 lata później, jest już właścicielem fabryki dachówek i wyrobów cementowych tamże.