Opowiadanie z książki z serii "Z kuferka prababci" - cz. IV Rok wydania 2020 Autorami są dzieci ze szkół rejonu Solecznik na LItwie Wydanie sfinansowane przez Fundację "Orlen"
Historie z kuferka mojej prababci,pradziadka,babci i dziadka
Autor: Karol i Łukasz Molis
Chcielibyśmy opowiedzieć o swoim pradziadku Janie Wilbiku, prababci Janinie i babci Marysi, którzy w latach 1951-1952 byli zesłani na Syberię. Niestety, nie znaliśmy pradziadka i prababci, ale o ich trudnym etapie w życiu dużo słyszeliśmy od babci Marysi. Rodzice babci Marysi, pradziadek Jan Wilbik i prababcia Janina Wilbik, mieszkali wraz z babcią (czyli moją praprababcią) Kazimirą oraz wujkiem Wacławem we wsi Adamiszki rejonu ejszyskiego w ojcowskim domu. Mieli oni nieduże gospodarstwo rolne oraz domowe. Podczas II wojny światowej, w latach 1943-1945, nasz pradziadek Jan Wilbik był żolnierzem II batalionu 77 podpułku Armii Krajowej (pseudonim „Wolny”) pod dowództwem kapitana Jana Borysewicza (pseudonim „Krysia”) ze zgrupowania „Północ” Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej. Natomiast od zimy 1945 roku dowództwo nad tą drużyną objął sierżant Władysław Janczewski o pseudonimie „Laluś”, ponieważ kapitan Jan Borysewicz „Krysia”, zginął. Tak więc pradziadek znalazł się w oddziale partyzanckim sierżanta Władysława Janczewskiego. Walczyli oni z władzą sowiecką, reżimem stalinowskim. Pradziadek często musiał się ukrywać, ponieważ organizowano łapanki na żołnierzy Armii Krajowej. To były czasy trudne i straszne. Ciągły strach i niepokój nie pozwalał spokojnie żyć. Jednak 11 grudnia 1950 roku w młodej rodzinie wydarzyło się coś radosnego: urodziła się malutka dziewczynka Marysia (czyli moja babcia). Ale nie długo trwało to szczęście. W sierpniu 1951 roku pradziadek został aresztowany, zabrany do więzienia w Wilnie. Usłyszał zarzut: był wrogiem władzy sowieckiej. Nadeszły niespokojne czasy dla pozostałej we wsi rodziny, która obawiała się represji. We wrześniu 1951 roku NKWD przyjechało do wsi Adamiszki. Nocą uzbrojeni ludzie okrążyli dom, dwóch żołnierzy weszło do kuchni. Zażądali dokumentów, po sprawdzeniu których rodzina usłyszała, że nie wolno jej zostać w domu, że muszą się spakować i porzucić rodzinną posiadłość. Prababcia w pośpiechu podbiegła do kołyski, w której spała malutka Marysia. Potem szybko pozrzucała na rozłożone na podłodze prześcieradła najbardziej potrzebne rzeczy, gdyż czasu na pakowanie się całkiem nie było. Powieziono ich na stację kolejową w Oranach (Varėna), około 25 km od Adamiszek. Wagony towarowe i bydlęce w pośpiechu wypełniały się wystraszonymi ludźmi. Mieściło się w nich bardzo dużo przybyłych wraz z dobytkiem zabranym ze sobą w pośpiechu. Tak rozpoczęła się daleka, długa i bardzo męcząca podróż, podczas której zdarzały się przystanki, przynoszono wrzątek i wiadro kaszy (nie wiadomo z czego ugotowanej). Jednak trzeba było żywić się głównie tym, co się zdążyło zabrać ze sobą, chociaż było tego niewiele. Warunki w wagonie były nie do zniesienia, głód, brak świeżego powietrza oraz elementarnej higieny towarzyszył ludziom podczas tej męczącej drogi. Sama podróż trwała długo; pociąg pokonał ponad cztery tysiące kilometrów. Nikt nie wiedział, kiedy i gdzie się zatrzyma. Jak się okazało, stacją końcową dla rodziny prababci było miasto Irkuck, miasteczko Listwianka nad rzeką Angara. Po przybyciu do celu, rozmieszczono ich w barakach. Prababcia Janina wraz z jej bratem Wacławem musieli pracować przy wyrębie lasu, babcia Kazimira opiekowała się malutką dziewczynką-moją babcią Marysią. Był to czas bardzo trudny. Tęsknota za Ojczyzną, duże mrozy, ciągle odczuwany głód – wszystko to trwało do września 1952 roku. Dzięki wytrwałości prababci i jej wujka, 3 września 1952 roku wrócili na swoje rodzinne tereny. Niestety domu już nie było, spalono go po ich odjeździe. Jesienią 1952 roku zwolniono również z aresztu pradziadka. Rodzina musiała zaczynać życie od nowa. Z biegiem czasu, wszystko się powoli szczęśliwie ułożyło. Pradziadek i prababcia zaczęli pracować w kołchozie. Urodziło im się jeszcze trzech synów i córka. Ze słów babci wynika, że mimo tak trudnych lat, pradziadek i prababcia zawsze się kochali i szanowali się wzajemnie. - Jesteśmy dumni ze swego pradziadka i swojej prababci. A babci jesteśmy szczególnie wdzięczni, że opowiedziała nam taką ważną rodzinną historię. Dołączamy zdjęcie pradziadka Jana Wilbika (pseudonim „Wolny”) z czasów, kiedy był żołnierzem II batalionu 77 podpułku Armii Krajowej. Oddział partyzancki sierż. Władysława Janczewskiego „Lalusia” pod Wersoczką w kwietniu 1945. Stoczył wiele walk z NKWD. W lipcu 1945 z Puszczy Rudnickiej przeszedł na teren Polski, gdzie 28 lipca został zaatakowany pod Kraśnianami przez połączone siły NKWD, UB i KBW z Sokółki. W starciu poległo 12 partyzantów, zaś 4 wpadło w ręce Sowietów i UB.